„Będę bronić się przed oskarżeniami oraz bronić swojego dorobku zawodowego, społecznego i politycznego. Jestem bowiem niewinny, a jedyne czego się dopuściłem – za co już przeprosiłem i za co poniosłem daleko idące konsekwencje – to błędne wykorzystanie mienia pracodawcy” – podkreśla polityk Lewicy.

„Spadła na mnie niewyobrażalna fala hejtu”

Ciążyński poprosił za pośrednictwem social mediów, by dziennikarze używali w swoich publikacjach jego pełnego imienia i nazwiska, a także wizerunku – w całości.

Były wiceszef MS podkreśla, że „poniósł wielkie konsekwencje błędu – kierując się wysokimi standardami w cztery godziny po opisaniu sprawy [przez media – przyp. red.] podał się do dymisji z [funkcji] wiceministra”. „Spadła na mnie niewyobrażalna fala hejtu i gróźb, wręcz swoiste skasowanie. Mierzę się z tym każdego dnia, w każdym aspekcie życia” – pisze Ciążyński w kontekście afery, która wybuchła w sierpniu.

Był poseł poinformował, że „złożył w prokuraturze wyjaśnienia”. Śledczy zarzucają mu oszustwo, ale „czyn taki polega na umyślnym wprowadzeniu kogoś w błąd – pisze polityk. Jak jednak uważa, sam wtedy „był w błędzie”. Prokuratura zarzuca mu też przekroczenie uprawnień. „Ale to musi dotyczyć działalności służbowej, a moja praca to nie było kierowanie autem” – zaznacza.

Ciążyńskiemu grozi więzienie

Przypomnijmy – w piątek PO we Wrocławiu przekazała, że były wiceminister usłyszał zarzuty. Grozi mu od roku do nawet 10 lat pozbawienia wolności.

„Bartłomiej C. podejrzany jest o to, że w okresie od czerwca 2024 roku do lipca we Wrocławiu i innych miejscowościach, będąc funkcjonariuszem państwowym (…) w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przekroczył swoje uprawnienia (…) i doprowadził (…) do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej kwocie 4619,82 złotych, poprzez wprowadzenie w błąd co do faktu wykorzystywania samochodu służbowego oraz przypisanej do tego pojazdu karty flotowej do celów służbowych” – czytamy.

Więcej piszemy o tym tu.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.