„Raczej będzie bolało…” – tymi słowami Stowarzyszenie Ekonomiki Transportu zapowiedziało publikację mapy ukazującej skalę wykluczenia komunikacyjnego w naszym kraju.
Na czerwono zaznaczono na niej linie kolejowe nieczynne, całkiem rozebrane i te, na których nie funkcjonuje ruch pasażerski. Szlaki, którymi pociągi jeżdżą okazjonalnie, są zielone. Kolory fioletowy i różowy „zyskały” niefunkcjonujące na co dzień koleje wąskotorowe, a kółkami zaznaczono miasta ze zlikwidowanymi przedsiębiorstwami PKS.
Pożegnaliśmy PRL, a później 90 procent siatki przewozów autobusowych
Kogo więc „będzie bolało”? – Kilkanaście milionów Polaków. Około 20-kilka procent miejscowości nie posiada żadnego transportu publicznego, a mniej więcej drugie tyle go ma, ale tylko w minimalnym zakresie, czyli od jednego do trzech kursów autobusów wykonywanych tylko w dni nauki szkolnej. Poza uczniami to oferta dla nikogo – opisał w Polsat News szef SET Paweł Rydzyński.
ZOBACZ: Katowice. 25-latek ukradł tramwaj i zabierał ludzi. Dojechał do Chorzowa
Jak wyliczył, od 1989 roku siatka połączeń autobusowych skurczyła się o 90 procent. Nieco lepiej jest na kolei, która pod koniec XX wieku i na początku obecnego stulecia mierzyła się z kryzysem. Trudne czasy minęły mniej więcej wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej.
– Zahamowało zamykanie tysięcy kilometrów linii kolejowych. Dzięki pozytywnym zmianom w prawie samorządy wojewódzkie mają środki finansowe na organizowanie przewozów – mówił Paweł Rydzyński.
„PKS plus”. Jak działa „fundusz autobusowy” i czy likwiduje wykluczenie transportowe?
Ekspert dodał, że w przypadku PKS-ów kolejne rządy postawiły na wolny rynek, uznając, że jest „coraz więcej samochodów, a ludzie sobie poradzą”. – Jeśli średnio co druga wieś jest wykluczona komunikacyjnie albo prawie wykluczona, to niekoniecznie sobie radzą – ocenił.
Prezes SET został zapytany, jak sprawdza się uruchomiony przed trzema laty rządowy Fundusz Rozwoju Przewozów Autobusowych (FRPA). W jego ramach samorządy i przewoźnicy otrzymują dopłatę 3 złotych do każdego kilometra pokonanego przez autobusy.
Z założenia program nie służy utrzymaniu komunikacji miejskiej, lecz regionalnej – czyli przykładowo dowożeniu mieszkańców wsi do większych aglomeracji albo między miasteczkami.
ZOBACZ: Gorzów Wielkopolski. Opublikowano wideo z wypadków z udziałem tramwajów. Ma przestrzegać kierowców
– Fundusz nie jest idealny, ale to dobry sposób wspierania pozamiejskich przewozów. 2022 rok jest rekordowy, jeśli chodzi o stopień wykorzystania przyznanych na niego środków – to 70 procent. Jednak tylko w czterech z szesnastu województw wykorzystano pełną pulę – odpowiedział Paweł Rydzyński.
Jego zdaniem wielu samorządowców wie, że mieszkający na ich terenie borykają się z wykluczeniem transportowym, a mimo to „nic z tym nie robią”. – FRPA jest dobrowolny, a nie obowiązkowy. To istotny problem. Gdyby Fundusz został przekształcony w dotację celową być może pojawiłaby się szansa na likwidację wykluczenia – zauważył.
Nadchodzą kolejne likwidacje kursów. Winne wzrosty cen
Według Rydzyńskiego w obliczu rosnącej inflacji i wahających się cen paliwa w najbliższych miesiącach „będzie gorzej”, o czym alarmują samorządy i przewoźnicy. Wcześniej rozkłady jazdy znikały z przystanków za sprawą koronawirusa i towarzyszących mu obostrzeń.
Jak wynika z orientacyjnych szacunków, pandemia zmniejszyła rynek PKS-ów o jedną trzecią względem 2019 roku. – Koszty transportu rosną. Możemy się spodziewać likwidacji kolejnych linii autobusowych – podsumował szef SET.
Znikanie PKS-ów z mapy Polski dokumentuje też Ariel Ciechański z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania Polskiej Akademii Nauk.
– U schyłku lat 90. funkcjonowało mniej więcej 180 przedsiębiorstw pasażerskich „typu PKS”. Pozostała połowa tej liczby, w tym część jako niesamodzielne oddziały większych podmiotów, należących do samorządów wojewódzkich. Reszta formalnie nadal jest w upadłości lub likwidacji albo przewozi wyłącznie towary – wyjaśniał w rozmowie z Interią.
wka/Polsat News/ Polsatnews.pl