Kiedy na jaw wyszła kwestia pobierania przez posłankę Kingę Gajewską i jej męża wiceministra sprawiedliwości Arkadiusza Myrchę niemal 8 tys. złotych ryczałtu na wynajem mieszkania, media zaczęły przyglądać się innym wydatkom, z którym małżeństwo się rozlicza. Uwagę przykuł chociażby zakup przez Gajewską na potrzeby biura poselskiego zegarka Apple Watch i zakup przez Myrchę – także na potrzeby biura – czterech ekspresów do kawy w ciągu trzech lat.
Okazuje się, że małżeństwo z KO nie jest osamotnione w „ciekawych” wydatkach. Wręcz na tle innych parlamentarzystów ich rozliczenia mogą wydawać się zupełnie normalne. Dziennikarze „Rzeczpospolitej” prześwietlili wydatki posłów poprzedniej kadencji na prowadzenie biur. A jest co prześwietlać – miesięczny ryczałt na prowadzenie biura wynosi 22,2 tys. złotych, co w skali roku daje ponad ćwierć miliona złotych.
„Kontrowersyjne wydatki w biurach poselskich znaleźliśmy w innych sprawozdaniach posłów wszystkich partii politycznych ubiegłej kadencji” – pisze „Rzeczpospolita”.
Wiele wydatków parlamentarzystów budzi wątpliwości
Największe wątpliwości dziennika budzą wydatki opisane przez posła Prawa i Sprawiedliwości Waldemara Andzela jako „wydatki na korespondencję i ogłoszenia”, przy których widnieje kwota ponad 190 tys. złotych. Pytany o sprawę parlamentarzysta nie potrafił wytłumaczyć dziennikarzom, czym te wydatki dokładnie są. Na ten sam cel pieniądze wydatkowali także inny posłowie PiS: Kamil Bortniczuk (122 tys. zł), Mateusz Morawiecki (106 tys. zł) czy Marlena Maląg (158 tys. zł).
Wśród wydatków na fizyczne rzeczy najciekawsze wymienione przez „Rzeczpospolitą” to m.in. warty 250 złotych gramofon zakupiony przez Klaudię Jachirę z Zielonych oraz warty 8 tys. złotych iPhone zakupiony przez Aleksandrę Gajewską z KO.
Wysokie koszty pochłaniają także kwestie podróży. Piotr Adamowicz z KO wydał 7,5 tys. złotych na taksówki, a Iwona Arendt z PiS 16,5 tys. złotych na wynajem samochodu. Do tego dochodzi 3 złote wydane przez Dobromira Sośnierza z Konfederacji na opłacenie parkingu.
Ta posłanka potrafiła wydać ryczałt co do grosza
Znaczną część kosztów pochłaniają wydatki na pracowników. Pod tym kątem rekordzistą był Zbigniew Ziobro z Suwerennej Polski, którego umowy z pracownikami wyniosły rocznie 163 tys. złotych. Analogicznie Bartłomiej Sienkiewicz z KO wydawał rocznie 140,8 tys. złotych, Jarosław Kaczyński z PiS 126 tys. złotych, a Paweł Kukiz z Kukiz’15 128 tys. złotych.
Fundusze pochłaniały także kwestie internetowe. Zbigniew Ziobro na obsługę mediów społecznościowych wydał 41 tys. złotych. Wielokrotnie w zeznaniach pojawiają się także prowadzony przez Janusza Jaskółkę serwis videoParlament, który zajmuje się publikacją wystąpień polityków.
Dziennik zauważa, że parlamentarzyści są w kwestii wydawania ryczałtu bardzo skrupulatni. Przykładowo Kindze Gajewskiej z KO udało się wydać całe otrzymane 227 tys. 442 złote i 1 grosz, podczas gdy Grzegorzowi Braunowi z Konfederacji zabrakło do tej kwoty całe 4 grosze. Największą kwotę – 150 tys. złotych – zwrócił Mariusz Błaszczak z PiS.