O sprawie 44-letniego Tomasza Szypuły cała Polska usłyszała w kwietniu ubiegłego roku. Wszystko za sprawą wpisu na Facebooku przyjaciółki mężczyzny, udostępnionego setki razy i nagłośnionego przez media (w tym portal Gazeta.pl), komentowanego przez polityków. Jak relacjonowała kobieta, 17 kwietnia siostra Tomasza Szypuły zaprowadziła mężczyznę do przychodni w związku z wysokim ciśnieniem krwi. Leki nie zadziałały. Po powrocie do domu pan Tomasz zasłabł, bolała go głowa. Karetka zawiozła 44-latka wieczorem do Wojskowego Instytutu Medycznego – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie, popularnie nazywanego szpitalem na Szaserów. 

Z relacji bliskich Tomasza Szypuły wynikało, że dopiero po kilkunastu godzinach oczekiwania na SOR-ze został przyjęty na oddział laryngologiczny, i to po naciskach siostry. Stan mężczyzny znacznie się pogorszył, okazało się finalnie, że przeszedł udar. Następnego dnia znalazł się na Oddziale Intensywnej Terapii, gdzie wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną. Później pana Tomasza przeniesiono na oddział neurochirurgii, a następnie rehabilitacyjny. Ze szpitala wyszedł po czterech miesiącach, 15 sierpnia.  

Zobacz wideo Jakie są objawy udaru, jak go rozpoznać i pomóc?

„Ciężko pracuję, by samodzielnie chodzić”

Tomasz Szypuła zawodowo zajmuje się komunikacją i PR-em. W latach 2002-2004 był wiceprezesem i rzecznikiem prasowym krakowskiego oddziału Kampanii Przeciw Homofobii, od 2010 do 2012 r. był prezesem KPH. Był również pomysłodawcą Festiwalu Kultura dla Tolerancji w Krakowie. Od lat działa na rzecz praw osób LGBT+ i wprowadzenia w Polsce związków partnerskich. 

– To cud, że żyję – mówi dziś w rozmowie z Gazeta.pl. Wciąż zmaga się ze skutkami udaru, czyli porażeniem lewej strony ciała. Porusza się przy pomocy balkonika i kijków nordic walking. Przechodzi rehabilitację.

– Nie mogę odkurzyć mieszkania, wyprowadzić psa. Zakupy na szczęście mogę zrobić przez internet. Ciężko pracuję na to, by samodzielnie chodzić, to prawdopodobnie perspektywa roku – mówi.

Za kilka miesięcy chce wrócić do pracy zdalnej. – Nie wybieram się na świadczenie społeczne. Mój mózg, mój aparat mowy działają. Jeśli chodzi o dłonie, przy pomocy specjalnie dostosowanej klawiatury będę mógł pisać – zaznacza.

Pierwszych tygodni w szpitalu nie pamięta. O tym, co się wydarzyło na SOR-ze, wie od swoich bliskich. Do późniejszej opieki nie ma zastrzeżeń. – To świetny szpital z wykwalifikowaną kadrą. Oddział rehabilitacyjny oceniam bardzo wysoko. Problem jest z SOR-em – mówi nam Tomasz Szypuła.

Koszty rehabilitacji są wysokie, rzędu nawet tysiąca złotych dziennie. Pan Tomasz nawiązał współpracę z Funduszem dla Odmiany, za pomocą którego można przekazywać 1,5 proc. podatku na jego leczenie. Wciąż działa też zbiórka na Pomagam.pl.

„Rozległy udar lewej półkuli móżdżku”

Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec po zapoznaniu się z wpisem w mediach społecznościowych wszczął postępowanie wobec Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Zwrócił się m.in. o kopię dokumentacji medycznej Tomasza Szypuły i o wyjaśnienia placówki „wobec długiego czasu oczekiwania na przyjęcia pacjenta do szpitala”. Poproszono też o opinię doświadczonych ekspertów: neurochirurga i radiologa. 

Postępowanie trwało niemal rok. Jak dowiedział się portal Gazeta.pl, RPP „stwierdził naruszenie prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych”. „W związku z zakończeniem postępowania RPP wydał zalecenie wobec podmiotu leczniczego. Podmiot ma 30 dni na poinformowanie RPP o zajętym stanowisku. Obecnie oczekujemy na stanowisko podmiotu leczniczego” – przekazało nam we wtorek biuro prasowe. 

Portal Gazeta.pl dotarł do pełnej treści dokumentu RPP zatytułowanego „Stwierdzenie naruszenia prawa pacjenta” z 21 lutego tego roku.

Z dokumentu wynika, że pan Tomasz został przywieziony do szpitala o godz. 21.35. Z mężczyzną był „pełen kontakt logiczno-słowny”, choć narzekał na zawroty głowy. Przeprowadzono badanie TK (tomografię komputerową). W mózgu i móżdżku „nie stwierdzono zmian ogniskowych”.

Doszło także do konsultacji z neurologiem, w wyniku której lekarz stwierdził „brak wskazań do hospitalizacji w Klinice Neurologicznej”. Zalecił późniejsze udanie się do poradni i wykonanie rezonansu magnetycznego w związku z wykrytym w trakcie TK drobnym oponiakiem.

Przeprowadzona została również konsultacja laryngologiczna. Lekarz sprawdził, czy pan Tomasz może w ogóle stanąć o własnych nogach. „Podjęto nieskuteczną próbę pionizacji. Pacjent nie jest w stanie ustać przy otwartych oczach” – czytamy. 

O godz. 17.08,  czyli po ponad 19 godzinach od przyjazdu do szpitala, pan Tomasz został przekazany do Kliniki Otolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej. Wciąż był z nim kontakt, choć nadal doświadczał zawrotów głowy i nie mógł chodzić. W pewnym momencie spadł z łóżka, podano mu później także lek nasenny. 

W nocy doszło do znacznego pogorszenia jego stanu, mężczyzna stracił przytomność. Rano wykonano kolejne badanie TK, które wykazało już „rozległy udar lewej półkuli móżdżku z obrzękiem”. 

RPP: Nierozpoznanie udaru skutkowało progresją choroby

„Rzecznik Praw Pacjenta uznał, że prawo pacjenta zostało naruszone, gdyż w przypadku wątpliwości klinicznych wskazanym było wykonanie poszerzonej diagnostyki w postaci MR [rezonans magnetyczny – red.], które jest badaniem zdecydowanie bardziej czułym niż TK, zwłaszcza jeśli zastosuje się dodatkowo opcję dyfuzyjną. Zastosowanie tej metody pozwala w sposób precyzyjny diagnozować ostre incydenty mózgowo-naczyniowe” – czytamy w dokumencie. 

„Badanie TK miało niejednoznaczny charakter – obraz lewej półkuli móżdżku był niejasny, co powinno być argumentem za poszerzeniem diagnostyki i wykonaniem dodatkowego badania MR. (…) Nierozpoznanie udaru skutkowało progresją choroby, którego efektem był bardzo ciężki stan kliniczny pacjenta” – wskazano.  

„Rzecznik Praw Pacjenta prosi o omówienie niniejszego rozstrzygnięcia wraz z personelem medycznym, aby wdrożyć działania naprawcze, które pozwolą na wyeliminowanie wystąpienia podobnej sytuacji w przyszłości” – wskazano. 

Sprawa w prokuraturze

To nie jedyny wątek w sprawie. Pan Tomasz po wyjściu ze szpitala złożył do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga Południe zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.

– W zawiadomieniu wskazaliśmy, że mogło dojść do narażenia mojego klienta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówi w rozmowie z Gazeta.pl adw. dr Aleksandra Miśkiewicz z kancelarii Gałczyński Osowiecki Banasik sp. k., pełnomocniczka Tomasza Szypuły. Postępowanie się toczy.

Mężczyzna będzie domagał się też finansowej rekompensaty. Na razie trwa wymiana pism ze szpitalem i firmą ubezpieczeniową, z którą placówka ma podpisaną umowę. – Chcemy rozwiązać tę sprawę w sposób ugodowy – zaznacza Aleksandra Miśkiewicz.

Szpital: Ściśle przestrzegamy procedur

„W sprawie Pana Tomasza Szypuły Rzecznik Praw Pacjenta zajął swoje stanowisko, z którym absolutnie się nie zgadzamy, co przedstawiliśmy w odpowiedzi na pismo RPP z tymże stanowiskiem. To wyczerpuje ścieżkę postępowania przed Rzecznikiem Praw Pacjenta, dlatego jesteśmy gotowi bronić naszego stanowiska na każdej możliwej drodze administracyjnej i prawnej” – przekazał w oświadczeniu przesłanym portalowi Gazeta.pl rzecznik prasowy Wojskowego Instytutu Medycznego – Państwowego Instytutu Badawczego Mariusz Gierej.

W kwietniu ubiegłego roku szpital nie odnosił się do zarzutów, o których pisała w sieci przyjaciółka Tomasza Szypuły. Rzecznik placówki zaznaczał wtedy m.in., że „zgodnie z polskim prawem informacje o stanie zdrowia pacjenta są danymi szczególnie wrażliwymi, które podlegają ochronie”. „WIM-PIB świadczy usługi SOR, ściśle przestrzegając procedur, a pomoc jest udzielana każdemu, kto jej potrzebuje zgodnie z obowiązującymi przepisami i zaleceniami” – podkreślał. 

Udział
Exit mobile version