Koalicja rządząca zarzuca byłej władzy szereg nieprawidłowości finansowych, które liczy w milionach złotych. – Ustaliliśmy, że 23 mln 390 tys. 484 zł i 40 gr to kwota, którą PiS wydał na przestępcze finansowanie kampanii wyborczej w ubiegłym roku – twierdzą europosłowie KO Michał Szczerba i Dariusz Joński. Ta kwota ma wiele składników.

Wiele zastrzeżeń do kampanii PiS

Przykładowo do swoich wyliczeń europosłowie wliczają wydatki z Funduszu Sprawiedliwości, które trafiały do okręgów wyborczych polityków Suwerennej Polski i przeznaczane były chociażby na prezenty dla kół gospodyń wiejskich, czy na zakup wozów strażackich. W ten sposób do okręgu Zbigniewa Ziobry i Marcina Warchoła trafiło około 16 mln, a do okręgu Marcina Romanowskiego ponad 19 mln złotych.

Kolejnym zarzutem jest zatrudnienie przez byłego ministra Krzysztofa Szczuckiego sześciu urzędników do kancelarii premiera, którzy – zgodnie z ujawnionymi w maju przez Donalda Tuska informacjami – nie świadczyli żadnej pracy dla kancelarii i nie logowali się nawet na komputerach, a którzy zajmowali się jedynie kampanią wyborczą. Premier oszacował ich płace na 900 tys. złotych.

Do listy zarzutów dochodzą także badania wykonywane przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową (NASK), które podczas kampanii parlamentarnej skupiały się wokół sprawdzania wiarygodności Prawa i Sprawiedliwości. – Każda partia polityczna zleca prywatnym firmom monitoring internetu […] To jest oczywiste, każda partia tak robi. Natomiast każda partia płaci za to z własnych pieniędzy. PiS tylko od 10 sierpnia do 15 października wyłudził 538 tys. złotych – mówił we wtorek Michał Szczerba.

PKW ogranicza wyliczenia do czasu kampanii

Kwestia jest jednak taka, że nie wszystkie z tych zarzutów interesują Państwową Komisję Wyborczą. Przykładowo w przypadku Funduszu Sprawiedliwości nie jest możliwym wyliczenie, jaka była wartość promocji, która została uzyskana przez wykorzystanie w swoich okręgach środków państwowych. Pytany o to przez Onet anonimowy rozmówca z PKW mówi wprost: to jest praktycznie niemożliwe do wliczenia w ukryte koszty kampanii.

– Korzyść polityków Suwerennej Polski polegała na tym, że pokazywali się na imprezach, gdzie przekazywane były takie wozy. Tyle że bardzo trudno oszacować finansowo, ile taka promocja była warta. A my musimy mieć twarde dane finansowe. Fundusz Sprawiedliwości to jest sprawa dla prokuratury i sądów, a nie dla PKW – słyszy Onet.

Problem wyliczeń pojawia się także w przypadku urzędników zatrudnionych przez Krzysztofa Szczuckiego. PKW skupia się jedynie na okresie kampanii wyborczej, która trwała od 8 sierpnia do 13 października. W okres ten nie wlicza się tzw. prekampania, czyli okres poprzedzający formalną kampanię. Przez to 900 tys. złotych wynagrodzeń, które podał Donald Tusk, musi zostać podzielone przez okres całej pracy.

PiS straci miliony złotych?

Maksymalny wymiar kary, który może nałożyć PKW za niepoprawne sprawozdanie finansowe, to obcięcie o 75 proc. wynoszącej blisko 26 mln złotych rocznie subwencji oraz obcięcie o 75 proc. dotacji zwracającej około 40 mln złotych wydanych przez partię na kampanię. Wtedy do budżetu partii wpływałoby rocznie zaledwie około 6,5 mln złotych.

Z drugiej strony minimum nieprawidłowości, aby PKW odrzuciło sprawozdanie finansowe, wynosi 1 proc. całości wydatków partii na kampanię. W tym przypadku to około 400 tys. złotych. Próg ten – zdaniem rozmówcy Onetu – został bez najmniejszych wątpliwości przekroczony, na co komisja ma posiadać dokumenty. Nie został on jednak przekroczony na tyle, na ile szacują to europosłowie KO.

Kara więc – najpewniej – będzie. Onet wylicza, że PiS zapłacić może od kilku do maksymalnie kilkunastu milionów kary. Oznacza to, że przez całą kadencję otrzyma on łącznie ok. 100 mln złotych w formie corocznych subwencji i jednorazowej dotacji.

PiS opłaca się usłyszeć negatywną decyzję PKW

Choć kara nie będzie tak dotkliwa, w PiS-ie mają istnieć realne obawy finansowe. Mimo że partii daleko do „skraju bankructwa”, prawdopodobnie będzie musiała ona ograniczyć wydatki na bieżącą działalność.

Obawa partii wynika przede wszystkim z potencjalnych problemów ze spłatą kilkunastomilionowego kredytu zaciągniętego w banku PKO BP na poczet częściowego sfinansowania kampanii wyborczych. W powietrzu wiszą odsetki, które mogą powodować kolejne problemy finansowe.

W tym przypadku na znaczną niekorzyść PiS działa to, że PKW już dwukrotnie przesuwała datę ogłoszenia decyzji. – Jeśli PKW odrzuci sprawozdanie, mamy problem, ale przynajmniej będziemy za jakiś czas wiedzieć, na czym stoimy. A to ułatwi rozmowy z bankiem. Odsetek możemy jednak nie uniknąć – słyszy Wirtualna Polska od anonimowego rozmówcy z partii.

– Ale jeśli PKW znów przedłuży termin wydania decyzji o sprawozdaniu, będzie jeszcze gorzej, bo to zawiesi nasze rozmowy z bankiem o kredycie. I nic nie będziemy wiedzieć. A właśnie tego scenariusza wielu się spodziewa – mówi dziennikarzom polityk.

Przed PiS ciężki wybór

Nad ugrupowaniem pojawia się więc coraz bardziej widmo potrzeby cięcia wydatków, czego obawiać się mają bardzo działacze. – U nas ludzie nie zarabiają kokosów. Wielu zarabia nieco powyżej minimalnej pensji albo średniej krajowej. A już po cichu rozmawia się o obniżkach pensji, zwolnieniach, cięciach etatów – słyszy Wirtualna Polska od jednego z nich.

Obawy te wydają się być jednak nieco zbyt mocne. Choć nie wiadomo dokładnie ile, na kontach PiS nadal są miliony. Możliwe za to, że partia będzie musiała stanąć przed decyzją: obciąć pensje i etaty lub obciąć wydatki na kampanię prezydencką. Decyzja PKW – o ile nie zostanie ponownie odroczona – ogłoszona ma zostać w czwartek, 29 sierpnia.

Udział
Exit mobile version