Niefortunne przejęzyczenie Barbary Nowackiej o „polskich nazistach” oburzyło opozycję, ale podczas obchodów 80. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau doszło do innej, wydaje się poważniejszej gafy. Uroczystość zaszczycił m.in. król Karol III, który – wspominając o ofiarach niemieckiej zbrodni – nie wymienił Polaków. Co gorsza, był przecież wtedy właśnie w naszym kraju.

O czym mówią nam te dwa przypadki dużego faux pas – i w wykonaniu minister edukacji, i monarchy Wielkiej Brytanii? O tym dyskutowali prowadzący podcast „Polityczny WF”: redaktor naczelny Interii Piotr Witwicki oraz Marcin Fijołek, prowadzący „Graffiti” w Polsat News. Zdaniem pierwszego zapominanie o roli Polski w II wojnie światowej „jest tak częste, tak fatalne i tak symptomatyczne, że aż ciężko się tego słucha”.

A niestety takie sytuacje się powtarzają. Można stworzyć całą listę światowych mediów, które fałszywymi zwrotami, jak „polskie obozy śmierci”, obarczyły nas wojennymi zbrodniami Niemców. Miejsce znajdą na niej „New York Times”, „Die Welt”, BBC, a doliczyć można i światowych przywódców – na czele z Barackiem Obamą, byłym prezydentem USA.

„Polityczny WF” – nowy odcinek w każdy piątek w serwisie Interia Wydarzenia oraz na platformach YouTube, Spotify i Podcasty Apple.

Planowali film „na bogato”, został ciemny zaułek

Marcin Fijołek nie ma wątpliwości, iż nasz MSZ oraz zagraniczni korespondenci wykonują świetną pracę, prędko prostując takie określenia. – Ale mam poczucie, że polska polityka historyczna od dłuższego czasu to tylko reakcja na takie wydarzenia. To jedyne pole, gdzie jesteśmy w miarę skuteczni, a potem się chwalimy, że jeden czy drugi redaktor wycofał coś z internetowej publikacji – dodał.

Natomiast Piotr Witwicki chciałby, aby pomyłka Barbary Nowackiej stała się punktem wyjścia do szerszej debaty nad tym, jak na świecie opowiadamy o dziejach Polski i kreujemy nasze „soft power”. – Jak to możliwe, że pozwalamy – mniej czy bardziej intencjonalnie – aby dochodziło nieustannie do takich sytuacji? – zastanawiał się.

Dalszy ciąg artykułu pod wideo

Mocniejszą opinią podzielił się Marcin Fijołek, według którego polityka historyczna utknęła w „ciemnym zaułku”, chociaż przez ostatnie lata władza – zwłaszcza ta z nadania PiS – wiele o niej mówiła. Chociażby Jarosław Kaczyński zapowiadał, że ruszy „machina broniąca prawdy”, a Polska Fundacja Narodowa powołana przez Zjednoczoną Prawicę, szukała kontaktów w Hollywood, aby z rozmachem powstał film o Polakach podczas II wojny światowej.

– Machina nie ruszyła. Mam wrażenie, że nastawienie było bardzo prymitywne, na krótkofalowy sukces: stworzymy film, opowiemy w nim historię, zagra Mel Gibson albo inny znany aktor i dzięki temu świat się dowie. Tak to nie działa. Polityka historyczna polega na budowaniu długofalowych efektów poprzez kulturę, relacje zagraniczne, dyplomację – wyjaśniał.

PFN dostała wielkie pieniądze. Nie wydarzyło się nic

Jak dodał współprowadzący „Polityczny WF”, superprodukcja nie powstała, a w Hollywood po prostu przepaliliśmy pieniądze. – Nie ma nastawienia na to, że inwestujemy dzisiaj, a zbieramy za 20 lat. Trzeba myśleć w pewnej perspektywie, mozolnie budować instytucje, które na stałe wryją się w obraz polskiej polityki historycznej – ocenił.

Piotr Witwicki zwrócił uwagę, że kilka rzeczy jednak się udało, w tym powstanie muzeów. Trudno jednak o szeroko zakrojone działania na świecie w przypadku, gdy w kilkudziesięciu krajach nie mamy ambasadorów. – Jak możemy mówić, że prowadzimy zorganizowaną politykę? (…) W PFN pieniędzy nie brakowało, sama konstrukcja była bardzo dobra – uściślił.

Konstrukcja to jedno, a wykonanie – co innego. Redaktor naczelny Interii przypomniał o „słynnych billboardach” opłaconych przez Fundację, związanych z kampanią o reformie sądownictwa. – Temat mający ogromny użytek wewnętrzny, ale zewnętrzny – bardzo umiarkowany. Jakieś billboardy, śpiewniki, jacht… Śmiem zaryzykować, były wielkie pieniądze, a nic wielkiego się nie wydarzyło – uznał Piotr Witwicki.

Aby nie było zbyt pesymistycznie, wśród dobrych przykładów działania Polski wymienić można Muzeum Powstania Warszawskiego oraz inicjatywy Instytutu Pileckiego. – Mam wielki żal do poprzednich rządzących, że tego nie wykorzystali – skwitował Marcin Fijołek.

Czym jest „polityka futurologiczna” minister kultury?

PiS miało swój czas, teraz o losach kraju decyduje Koalicja 15 Października. Obecna minister kultury Hanna Wróblewska stwierdziła w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, iż polityka historyczna jest ważna, ale „czas teraz na politykę futurologiczną„. Piotr Witwicki przyznał, że nie do końca wie, co ten termin miałby oznaczać.

– Prawda jest taka, że jeśli mamy potężne braki, takie błędy wciąż się pojawiają to nie możemy wybierać tylko przyszłości, musimy zadbać o tę przeszłość, bo mamy z nią najwyraźniej problem – powiedział, podając przy tym przykłady artykułów – z prasy, która nie jest z założenia antyrządowa – krytycznych wobec poczynań w sprawie polityki historycznej.

W opinii Piotra Witwickiego „może i PiS miało serce i zrozumienie do tych zagadnień, zwłaszcza w kampanii”. – Ale potem zabrakło pomysłu (…). W momencie, gdy na wadze są krótkoterminowe zyski i mamy na to kasę oraz te długoterminowe, politycy wybierają pierwsze – podkreślił.

Orzeł z czekolady Komorowskiego i muzealne wycieczki Kosiniaka-Kamysza

Marcin Fijołek nawiązał też do schyłku poprzednich rządów PO, gdy Bronisław Komorowski – prezydent wywodzący się z tej partii – zaprezentował orła z czekolady. – To się za nim ciągnie, było symbolem próby sprowadzenia opowieści o historii do święta i festynu. Amerykanie potrafią to łączyć – grilla oraz dumę z flagi – zaznaczył.

Nadmienił jednak, że młodszych pokoleń patriotyzmu niekoniecznie nauczy jedynie szkoła. – Władysław Kosiniak-Kamysz wyobraża sobie, że stworzymy podręcznik – trochę jak Przemysław Czarnek, który temu przyklasnął – a w nim spiszemy wszystkie ważne rzeczy dla Polek i Polaków, nakażemy uczniom pojechać w kilka wybranych miejsc, od Muzeum Powstania Warszawskiego po muzeum w Markowej i oto będzie załatwione – mówił.

Na uwagę Piotra Witwickiego, iż lepsza taka szkoła niż „szkoła kapitulująca”, odparł: – Mówię o wierzę, że oświata załatwi „soft power”. Młody człowiek, przymuszony do wyjazdu na Zamek Królewski, na pewno wyniesie z tej wycieczki turbowartości… Dzisiaj tak to nie działa – podsumował Marcin Fijołek.

Wybory prezydenckie 2025. Głowę państwa powinien wybierać Sejm?

W trzecim odcinku „Politycznego WF-u” dziennikarze omawiali też rolę głowy państwa w ustroju Rzeczpospolitej. – Czy jest sens wybierać prezydenta, który ma być gościem od wetowania? Być może jest „bezpiecznikiem”, natomiast mam poczucie, że w tym systemie, jaki mamy, dobrze byłoby brać odpowiedzialność za to, co się dzieje. Niech się jedni czy drudzy wykażą, niech rządzą, a prezydent może być wybierany na przykład większością dwóch trzecich przez Sejm – zaproponował prowadzący „Graffiti”.

Swoje zdanie miał również Piotr Witwicki. Dla niego system, w jakim żyjemy, „jest swego rodzaju potworem”. – Z drugiej strony mamy sytuację, że nikt w najbliższym czasie nie pokusi się o zmiany systemowe. Potrzeba do tego dwóch trzecich głosów w Sejmie i każda władza, która się za to brała, prędzej czy później, a zazwyczaj prędzej, źle z tym kończyła – zauważył, dodając, iż „jesteśmy więźniami” dzisiejszego systemu, a tym samym – skazani na ten wyborczy, kampanijny plebiscyt prezydencki.

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Udział
Exit mobile version