Po decyzji Państwowej Komisji Wyborczej, która zakwestionowała kampanijne wydatki Prawa i Sprawiedliwości na kwotę 3,6 mln złotych, partia straci 10 mln złotych dotacji i, choć to jeszcze nie przesądzone, kolejne kilkadziesiąt milionów wynikające z trzech lat subwencji. – My będziemy walczyli – zapowiedział Jarosław Kaczyński.
Do tej walki partia potrzebuje pieniędzy. Po pierwsze, żeby utrzymać aktualny stan rzeczy: biura, pracowników. Po drugie, żeby przeprowadzić przyszłoroczną kampanię prezydencką. Po trzecie – w tej chwili najważniejsze – żeby spłacić zaciągnięty w PKO BP wielomilionowy kredyt.
Ostatni z punktów, jak twierdzi w rozmowie z „Onetem” skarbnik partii Henryk Kowalczyk, wydaje się być załatwiony. – Teraz gdy już wiemy, o ile PKW obcięła dotację, mogę powiedzieć, że poradzimy sobie ze spłatą tego kredytu – mówi dziennikarzom. Dodaje, że trzeba jedynie ustalić termin spłaty.
PiS znalazł dwa dodatkowe źródła finansowania
Dodatkowe pieniądze na konto partii płynąć mają z dwóch źródeł – od polityków ugrupowania i od jego wyborców.
Ci pierwsi w piątek zostali zobowiązani przez prezesa do comiesięcznego przelewania minimalnych kwot. Dla posłów i senatorów jest to 1 tys. złotych, dla europosłów 5 tys. złotych. Ponadto – jak słyszy „Wirtualna Polska” od ludzi z partii – o wpłaty proszeni mają być także Ci, którzy za rządów Zjednoczonej Prawicy dorobili się fortun.
W przypadku drugiej grupy, wyborców, już teraz na kontach partii pojawić miała się pokaźna suma. Podczas piątkowej konferencji Kowalczyk informował, że zarejestrowane zostało blisko 3 tys. wpłat na łączną sumę ponad 500 tys. złotych. Do soboty kwota ta miała wzrosnąć potrójnie, a po weekendzie sięgnąć – według ustaleń „Wirtualnej Polski” – 3 mln złotych.
Wpłaty mogą przynieść PiS-owi problemy
Zbiórka ta może przynieść partii niepotrzebne i niespodziewane kłopoty. Już jej pierwszego dnia w sieci zorganizowana została akcja wpłacania na konto partyjne bardzo małych kwot – przykładowo 1 grosza – zawierających niepełne dane lub błędnie opisanych, aby narazić PiS na dodatkowe koszty zwrotu pieniędzy.
– Przygotowana już jest akcja wpłacania po kilka groszy na nas, żeby nam utrudnić sytuację, z jakimiś tam dopiskami. My oczywiście będziemy musieli to zwracać, to chodzi o to, żeby nas tym obciążyć. Ale my będziemy mieć z tego korzyść, będziemy mogli, ponieważ to trzeba podpisać, wiedzieć, gdzie są Silni Razem – mówił o akcji Kaczyński.
Na wypowiedź tę uwagę zwróciła posłanka Agnieszka Pomaska, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej. „W związku z groźbami wykorzystania przez polityków PiS niezgodnie z prawem danych osobowych wpłacających darowizny na rzecz partii, składam dzisiaj zawiadomienie do UODO” – napisała w mediach społecznościowych. „Za nieprzestrzeganie RODO grozi kara do 20 mln euro” – zaznaczyła.
Teraz PiS ma mieć jednak inny sposób na rozwiązanie problemu uciążliwych wpłat. – Złośliwość nie zna granic. Widzimy w tym rozmyślne działanie, ale my sobie z tym poradzimy. Nie chcę podawać, jakie rozwiązanie znaleźliśmy, niech sobie tamci dalej działają – przekazał „Onetowi” Kowalczyk.