– Obecna sytuacja na Półwyspie Koreańskim przypomina marsz lunatyków. Jak w 1914 roku, kiedy mocarstwa europejskie zbroiły się, eskalowały wzajemne napięcie, co ostatecznie doprowadziło do konfrontacji militarnej – mówi Karol Starowicz z Zakładu Pozaeuropejskich Studiów Politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Zdanie padło na koniec naszego wywiadu. Mój rozmówca w sierpniu wrócił do Polski z Korei Południowej, gdzie sytuację na półwyspie obserwował przez pół roku.

Sformułowanie o „marszu lunatyków” było podsumowaniem ostatnich wydarzeń. Korea Północna może wysłać do Ukrainy nawet 100 tysięcy żołnierzy – donosił 17 listopada Bloomberg. Informację powtórzył Wołodymyr Zełenski na forum Parlamentu Europejskiego.

Korea Północna przekazała systemy rakietowe i artyleryjskie dalekiego zasięgu – to „Financial Times”, również 17 listopada. W końcu główna wiadomość: Stany Zjednoczone zgodziły się na użycie pocisków ATACMS w rosyjskim obwodzie kurskim. „New York Times” podkreślał, że Waszyngton chce w ten sposób powstrzymać Kim Dzong Una przed wysłaniem kolejnych oddziałów na pomoc Rosji.

Kim Dzong Un wystraszy się ATACMS?

Zdaniem Starowicza podstawowe pytanie to jak zareaguje Pjongjang, jeśli koreańscy żołnierze zginą w wyniku użycia amerykańskiej broni.

– W okolicach Kurska stacjonuje około 11 tysięcy północnokoreańskich żołnierzy. Początkowo mieli obsługiwać logistykę, być zapleczem dla Rosjan. Teraz okazuje się, że mogą być wykorzystani w starciach z Ukraińcami. Według ukraińskich mediów są już pod ukraińskim ostrzałem – wskazuje.

Podkreśla też, że śmierci północnokoreańskich żołnierzy od pocisków ATACMS może oznaczać eskalację napięcia na Półwyspie Koreańskim.

Korea Północna regularnie reaguje bardzo stanowczo na każde działanie, które odbiera jako bezpośrednie zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa. Śmierć żołnierzy mogłoby zostać wykorzystana przez reżim jako pretekst do podjęcia działań odwetowych – wyjaśnia Starowicz i dodaje, że propagandowo Pjongjang może przedstawiać to jako „atak wymagający natychmiastowej odpowiedzi”.

Niewiadomą pozostaje natomiast skala ewentualnej odpowiedzi.

Korea Północna i dwa warianty odwetu

– Na granicy z Koreą Południową mogłoby dojść do większej prowokacji wojskowej lub w celu wymuszenia reakcji międzynarodowej, czyli zwrócenia na siebie uwagi, reżim mógłby przeprowadzić kolejną próbę jądrową, demonstrując w ten sposób swoją potęgę nuklearną – uważa Starowicz.

Ostatni test nuklearny Korea Północna przeprowadziła w 2017 roku. Perspektywa denuklearyzacji Korei Północnej oddaliła się jeszcze bardziej w 2019, po fiasku amerykańsko-koreańskich rozmów w Hanoi. W zamian za zniesienie sankcji Kim Dzong Un miał zgodzić się na zamknięcie ośrodka badań nuklearnych, ale posiadanych rakiet nie chciał oddać. Urzędujący wówczas Donald Trump takiego rozwiązania nie zaakceptował.

Kim Dzong Un podczas testu rakiety balistycznej. Wrzesień 2024/STR / KCNA VIA KNS/AFP

Później administracji Joe Bidena nie udało się porozumieć z Pjongjangiem. W międzyczasie Korea Północna znalazła nowego, wielkiego partnera – Rosję.

Pjongjang między USA i Rosją

Międzynarodowy układ sił sprawia, że Korea Północna funkcjonuje dziś wokół dwóch zależności. Pierwsza to relacje z Moskwą. Kim Dzong Un chce jak najwięcej zyskać na kontaktach z Rosją. Północnokoreańscy żołnierze do tej pory mieli tylko doświadczenie ideologiczne. Teraz w Ukrainie uczą się walczyć naprawdę.

Natomiast relacje Pjongjang – Moskwa to nie tylko sprawy wojskowe.

– Mowa o pomocy gospodarczej i rosyjskich technologiach pożądanych przez Koreę Północną. Dlatego konieczne jest wznowienie działań dyplomatycznych i przekonanie Kima, że na relacjach z Rosją może więcej stracić, niż zyskać. Pojawia się kluczowe pytanie jak to zrobić. Współpraca z Rosją to dla Pjongjangu partnerstwo strategiczne – podkreśla mój rozmówca.

Sytuacja na Półwyspie Koreańskim będzie eskalować. Tylko pytanie w jakim kierunku. Kolejna próba jądrowa zwróci uwagę Amerykanów na półwysep i odciągnie ich uwagę od Ukrainy

~ Karol Starowicz

Sprawy nie ułatwia brak kontaktów Północy z Seulem. – Cechą charakterystyczną obecnej kadencji prezydenta Yoon Suk-yeola jest brak dialogu z Koreą Północną. Nie ma żadnych rozmów – dodaje Starowicz.

Co więcej, w 2022 roku Kim Jo Dzong – siostra Kim Dzong Una, która kieruje propagandą Pjongjangu, oświadczyła, że w relacjach z Koreą Południową jej kraj chce „żyć bez wzajemnej świadomości”. Korea Południowa jest naturalnym sojusznikiem USA.

W tym miejscu dochodzimy do drugiej, trudniejszej zależności. Relacji Pjongjangu z Waszyngtonem. Trudniejszej, bo w praktyce sprzecznej. Kim Dzong Un oficjalnie oświadczył, że Korea Północna już nigdy nie zadeklaruje rezygnacji z broni jądrowej. Natomiast dla Stanów Zjednoczonych denuklearyzacja jest podstawowym celem polityki wobec Pjongjangu.

Korea Północna produkuje najgroźniejszą broń i jednocześnie potrzebuje technologii. Dlaczego? To jeden z przykładów. "Nowoczesna" korweta marynarki z 2023 roku. Eksperci zwracali uwagę na przestarzałe uzbrojenie

Korea Północna produkuje najgroźniejszą broń i jednocześnie potrzebuje technologii. Dlaczego? To jeden z przykładów. „Nowoczesna” korweta marynarki z 2023 roku. Eksperci zwracali uwagę na przestarzałe uzbrojenie/STR / KCNA VIA KNS/AFP

Wycofanie się z tej polityki byłoby dyplomatyczną porażką Waszyngtonu przede wszystkim dlatego, że prawdopodobnie wywoła efekt domina.

– Jeśli Stany Zjednoczone zgodzą się, by Korea Północna swobodnie dysponowała programem nuklearnym, to inne państwa nieprzychylne USA, jak na przykład Iran, również upomną się o takie rozwiązanie na zasadzie „skoro pozwoliliście Korei, to dlaczego nam nie pozwalacie” – tłumaczy Starowicz.  

Pjongjang uznaje broń atomową za gwarancję swojej suwerenności. Dla Koreańczyków z Północy dominującym odniesieniem jest Mu’ammar al-Kaddafi, który też miał ambicje atomowe. – Zrezygnował z atomu i wiemy jak skończył. Ukraina też miała gwarancje bezpieczeństwa za oddanie broni atomowej. Widzimy jak to się skończyło – komentuje Karol Starowicz.

Putin wygrywa, Kim sobie radzi, USA mają problem

W jaki sposób Stany Zjednoczone mogłyby przekonać Pjongjang do wycofania się z Ukrainy, nie wiadomo. Ludzie związani z przyszłą administracją przyszłego prezydenta na razie żadnego konkretnego planu nie przedstawili.

– Największą zaletą i jednocześnie wadą Donalda Trumpa jest jego nieprzewidywalność. Tak naprawdę nie wiemy, jaka będzie polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych po 20 stycznia 2025 roku – wskazuje Starowicz.

Nie wie tego również Władimir Putin. – I może trzymać przy sobie Kima, jako dodatkową kartę przetargową. To jest pewien paradoks. Putin instrumentalnie wykorzystuje Koreę Północną do swoich rozgrywek, a Korea Północna instrumentalnie wykorzystuje zbliżenie z Rosją, otrzymując pomoc gospodarczą i technologie – mówi dalej rozmówca Interii.

Pjongjang. Korea Północna liczy na pomoc gospodarczą i technologie Rosji/FRILET PATRICK / HEMIS.FR

Tym bardziej, że Putin może dać Korei Północnej to, czego Kim Dzong Un najbardziej potrzebuje. Karol Starowicz podkreśla, że „Putin ma mocniejsze karty”. Stany Zjednoczone Koreę chcą rozbrajać. Putin na stole kładzie technologie wojskowe. Wciąż obowiązują międzynarodowe sankcje, które blokują rozwój Korei Północnej. Putin oferuje pomoc gospodarczą, która może pozwolić zagospodarować jej potencjał.

Według nieoficjalnych źródeł przyrost naturalny jest wyższy w Korei Północnej, niż w Korei Południowej. W tym roku to 0,6 na Południu. To katastrofa demograficzna. Tymczasem Północ utrzymuje wzrost demograficzny na poziomie 1,8

~ Karol Starowicz

– Sytuacja gospodarcza Korei Północnej jest lepsza niż w latach 90., ale gorsza niż w Korei Południowej. Brakuje inwestycji zagranicznych, nowoczesnych rozwiązań w rolnictwie i przede wszystkim ekspertów z dziedziny wykorzystania surowców. Korea Północna ma u siebie całą tablicę Mendelejewa, ale nie ma specjalistów, którzy byliby w stanie odpowiednio zarządzać zasobami naturalnymi. Myślę, że w tym kierunku Rosjanie będą bardzo Korei Północnej pomagać – zaznacza Starowicz.

Dlatego dla administracji Trumpa Pjongjang będzie wyzwaniem nie tylko w ramach tradycyjnych celów amerykańskiej polityki zagranicznej, ale również w kontekście zakończenia wojny w Ukrainie, do czego przyszły prezydent USA zobowiązał się w kampanii.

Nieoczekiwanie w zabiegach dyplomatycznych może mu pomóc Polska.

Polska jako „okno Waszyngtonu”

15 listopada polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało komunikat o „misji rekonesansowej” w Pjongjangu, której celem jest przywrócenie stałej obecności dyplomatycznej Polski w Korei Północnej.

Oprócz Polski jedynym państwem zachodnim obecnym w KRLD jest Szwecja. – Myślę, że to jest szansa dla naszej dyplomacji, żeby międzynarodowo zaznaczyć swoją obecność w tym regionie świata. Warto zaznaczyć tutaj jedną rzecz. Polska od momentu podpisania rozejmu w Panmundżomie, cały czas działa w Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych – wskazuje Starowicz.

Rozejm z 1953 roku zakończył walki na półwyspie, natomiast komisja jest odpowiedzialna za monitorowanie jego przestrzegania.

– My cały czas jesteśmy obecni na półwyspie w ramach komisji. Nasz placówka dyplomatyczna w Pjongjangu mogłaby być łącznikiem albo nawet rozjemcą pomiędzy Koreą Północną i Stanami Zjednoczonymi. W tym kontekście nasza placówka byłaby też „oknem” Waszyngtonu na to, co się dzieje w Pjongjangu w relacjach politycznych i dialogu politycznym, który w tej chwili jest konieczny – mówi Interii Karol Starowicz.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Udział
Exit mobile version