Zdjęcia nietypowego zwierzęcia, pasącego się na skraju mazurskiego lasu, pojawiły się w poniedziałek na portalach społecznościowych. To samiec sitatungi sawannowej (Tragelaphus spekii), antylopy ze środkowej Afryki.
– Pierwszy raz zobaczyłem to zwierzę przed miesiącem w okolicach Ogonek, na podmokłych terenach w pobliżu jeziora Święcajty. W ostatnią niedzielę udało mi się je sfotografować w tej samej okolicy – komentował fotoreporter lokalnego portalu z Giżycka Dominiuk Misiun.
Według informacji portalu Giżycko.info, zwierzę może zostać odstrzelone.
„Wasza rozwaga może uratować mu życie” – apelują miłośnicy zwierząt
Sprawą zainteresowała się fundacja „Kopytka z nadzieją” prowadząca azyl dla zwierząt. Po „krótkim dochodzeniu” ustaliła, że antylopa uciekła latem z minizoo Bezkrwawe Safari koło Gołdapi.
„Apelujemy do wszystkich, którzy zauważą zwierzę, aby: Nie zbliżali się do niego. Nie płoszyli go ani nie próbowali łapać. Zachowali spokój i natychmiast skontaktowali się z właścicielami” – napisała fundacja „Kopytka z nadzieją – Azyl dla Zwierząt leśnych i gospodarskich” na swoim Facebook’owym profilu, podając numer telefonu do właściciela zbiegłej antylopy.
„Zwierzę wymaga specjalistycznej opieki. Wasza rozwaga może uratować mu życie, zanim trudne zimowe warunki staną się dla niego niebezpieczne” – ostrzega fundacja.
Właściciel był pewien, że antylopę zjadły wilki
„Właściciele zwierzęcia są świadomi sytuacji i dysponują specjalistycznym sprzętem potrzebnym do jego bezpiecznego odłowienia” – napisali na portalu społecznościowym przedstawiciele fundacji.
Właściciel Bezkrwawego Safari Paweł Rudziewicz potwierdził, że to „rzeczywiście nasz uciekinier”. – Jeszcze latem to zwierzę zostało wypłoszone z zagrody przez wilki, w jakiś sposób pokonało dwumetrowe ogrodzenie z siatki – powiedział Rudziewicz, dodał, że był przekonany, że wilki dogoniły i zjadły antylopę.
Antylopa jednak uszła z życiem i w niedzielę znaleziono ją pod Węgorzewem, prawie 50 km od miejsca, z którego uciekła.
Właściciel minizoo zadeklarował, że robi wszystko, żeby ją możliwie szybko złapać. W przeciwnym razie antylopa może nie przeżyć na mrozie.
To nie gatunek inwazyjny, więc leśnicy nie mają obowiązku jej odłowienia
Zarządzające lasami w tej okolicy nadleśnictwo Borki przekazało, że nie otrzymało oficjalnych zgłoszeń o obecności sitatungi. Leśnicy dowiedzieli się o sprawie z internetu.
– Służba Leśna została poinformowana i zachowuje wzmożoną czujność. W przypadku zlokalizowania tego osobnika poinformujemy odpowiednie organy odpowiedzialne za zwierzęta w stanie wolnym, tj. właściwą terytorialnie gminę i powiatowy inspektorat weterynarii – powiedziała Natalia Trzcinka z nadleśnictwa Borki.
Rzeczniczka Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Olsztynie Justyna Januszewicz przypomniała, że sitatunga sawannowa nie jest na liście inwazyjnych gatunków obcych (IGO) stwarzających zagrożenie dla UE i Polski.
– Obowiązek jej odłowienia ze środowiska naturalnego spoczywa na właścicielu. Sitatunga sawannowa nie należy do IGO, więc nie ma obowiązku informowania RDOŚ w Olsztynie o stwierdzeniu jej obecności w środowisku – wyjaśniła.