W poniedziałek 26 sierpnia Rosja przeprowadziła zmasowany atak na terytorium Ukrainy. Po raz kolejny zaatakowano za pomocą rakiet i dronów bojowych. Eksplozje słychać było między innymi w Kijowie, Lwowie i Zaporożu. Alarm bombowy ogłoszono na terytorium całej Ukrainy. W związku z ostrzałem odnotowano problemy z ukraińską siecią energetyczną. Prądu nie było między innymi w niektórych częściach Kijowa.

Zobacz wideo Rosyjskie bombowce Su-34 z bombami UMPK w akcji

Rosja jednego dnia wystrzeliła na Ukrainę ponad sto pocisków rakietowych

Dowódca Sił Powietrznych Ukrainy generał Mykoła Ołeszczuk poinformował, że strona rosyjska w sumie w poniedziałek wystrzeliła 127 pocisków rakietowych i 109 dronów szturmowych. Z czego 102 pociski i 99 bezzałogowych statków powietrznych zostało zestrzelonych. „Do odparcia ataku lotniczego wykorzystano całą dostępną broń i sprzęt: lotnictwo, przeciwlotnicze siły rakietowe Sił Powietrznych, mobilne grupy ogniowe Sił Obronnych Ukrainy i jednostki walki elektronicznej” – przekazano w komunikacie.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w swoim cowieczornym orędziu poinformował, że „każdy z tych ataków wielokrotnie przypomina o krytycznej potrzebie zdolności dalekiego zasięgu”. Przekazał również, że wojska ukraińskie zyskują kontrolę nad coraz większym terenem Federacji Rosyjskiej.

Z kolei na Telegramie ukraiński prezydent napisał, że „to był jeden z największych ataków”. Jak zaznaczył Zełenski, poniedziałkowy atak potwierdził, że Wadimir Putin „pozostaje wierny sobie – to chora kreatura”. „Putin sam siebie nie zdradzi: to chora istota, co dla wszystkich jest zrozumiałe od dawna. Zrozumiałe jest też jednak, że on może robić tylko to, na co pozwala mu świat. Słabość, niewystarczające decyzje w odpowiedzi podsycają terror” – przekazał polityk. 

Masowy ostrzał Ukrainy. Na teren Polski wleciał niezidentyfikowany obiekt

W związku z poniedziałkowym zmasowanym atakiem na Ukrainę rano na teren Polski wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny z terytorium Ukrainy. Obiekt przekroczył powietrzną granicę państwa na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród. 

Wojsko obserwowało obiekt na polskim niebie od 6:43. Rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych Jacek Goryszewski powiedział, że dowódca operacji był gotów wydać zgodę na zestrzelenie obiektu. Nie doszło do tego, ponieważ – zgodnie z prawem – wymagana jest tak zwana „identyfikacja wizualna”. Oznacza to, że wojsko – w czasie pokoju – musi mieć pewność, że nie strzela na przykład cywilnej jednostki. Wojsko straciło kontakt z obiektem około 7:00 rano.

„Od momentu wejścia w polską przestrzeń powietrzną podjęto próby weryfikacji wizualnej obiektu w celu identyfikacji przed ewentualną neutralizacją. Niestety z uwagi na panujące warunki atmosferyczne nie udało się go jednoznacznie zidentyfikować, co uniemożliwiło podjęcie decyzji o jego zestrzeleniu” – głosił komunikat Dowództwa Operacyjnego.

Obiekt poszukiwany jest w gminie Tyszowce – na południe od Hrubieszowa. W poszukiwaniach biorą udział wojska operacyjne przy wsparciu Naziemnych Zespołów Poszukiwawczo-Ratowniczych WOT. Do poszukiwań obiektu zostali zaangażowani także żołnierze 2. Lubelskiej i 19. Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Nie ma stuprocentowej pewności, że obiekt, który naruszył przestrzeń powietrzną Polski, znajduje się w kraju. Wojsko nie wyklucza także, że obiekt mógł zawrócić i opuścić terytorium naszego kraju. Wiadomo, że po godzinie 20:00 zakończono poszukiwania obiektu, działania zostaną wznowione we wtorek.

Przekazano, że zgodnie z obowiązującymi procedurami, poderwane zostały dyżurne pary myśliwskie oraz śmigłowce, a naziemne systemy obrony powietrznej i rozpoznania radiolokacyjnego osiągnęły stan najwyższej gotowości. Dowództwo Operacyjne podkreśliło, że jest w stałym kontakcie ze stroną ukraińską mającym na celu ostateczną weryfikację informacji na temat incydentu. 

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.