Miał być hitem, okazał się gniotem. Kasowy PIT, bo o nim mowa, miał stanowić antidotum na zatory płatnicze. Politycy zapewniali, że poprawi płynność finansową firm i dzięki temu wesprze przedsiębiorców.

– Zgodnie z założeniem, dzięki temu rozwiązaniu podatkowemu przedsiębiorcy będą płacić podatek dochodowy od osób fizycznych dopiero po faktycznym otrzymaniu zapłaty. Rozwiązanie jest czasowe, bo nawet przy tej metodzie, po dwóch latach od wystawienia faktury, obowiązek podatkowy jednak wystąpi – wyjaśnia w rozmowie z „Wprost” Piotr Juszczyk, Główny Doradca Podatkowy inFakt.

Kasowy PIT – utrudnienia już na starcie

Firmy, które chcą stosować kasową metodę rozliczania przychodów, muszą złożyć do właściwego naczelnika urzędu skarbowego oświadczenie o wyborze tej metody we wskazanym czasie.

– Przedsiębiorcy musieli dokonać tego wyboru do 20 lutego. Ci, którzy rozpoczynają działalność w trakcie roku, mają czas do 20. dnia miesiąca następującego po miesiącu rozpoczęcia działalności, nie później niż do końca roku. Wybór metody kasowego PIT dotyczy również kolejnych lat, chyba że przedsiębiorca zrezygnuje do 20 lutego danego roku – tłumaczy Piotr Juszczyk.

Kasowy PIT: skorzystało z niego 0,001 proc. przedsiębiorców

Z przekazanych przez Ministerstwo Finansów danych na podstawie CRP KEP wynika, że na dzień 25 lutego metodę kasowego PIT-u wybrało raptem 1673 podatników. Skąd tak mała liczba zainteresowanych? Zdaniem eksperta powodów jest kilka.

– Po pierwsze, kasowy PIT to de facto tylko odroczenie zapłaty podatku. Po drugie, należy pamiętać również o dodatkowej ewidencji i większych komplikacjach w księgowości – weryfikacja wyciągów bankowych i prowadzenie odrębnej ewidencji dla sprzedaży firma-firma oraz firma-osoba fizyczna. A po trzecie, kasowa metoda ma również zastosowanie do zakupów – tłumaczy Piotr Juszczyk i wskazuje, że przy tej metodzie dodatkowo dochodzą jeszcze warunki do spełnienia oraz konieczność pilnowania kosztów.

– Obowiązek podatkowy powstaje w dacie otrzymania płatności, co dodatkowo komplikuje wybór odpowiedniej formy opodatkowania. A co, jeśli jesteśmy na skali podatkowej i kumulują nam się płatności? A co, jeśli liczymy na duże dochody, wybieramy podatek liniowy, a nie otrzymujemy płatności i jednak skala byłaby bardziej korzystna? Problemów, jak można zauważyć, jest zbyt wiele, co też może tłumaczyć, dlaczego jedynie około 0,001 proc. przedsiębiorców zdecydowało się na tę metodę – uważa ekspert.

Ekspert: „Kasowy PIT, nie taki HIT”

Zdaniem eksperta kasowy PIT to rozwiązanie dalekie od doskonałości – jest ograniczone w czasie, a na dodatek przeznaczone dla wąskiego grona przedsiębiorców.

– Jakby tego było mało, komplikujemy przepisy, wprowadzając m.in. nowy limit oraz dodatkowe ewidencje – zauważa Piotr Juszczyk i podpowiada, że w jego ocenie lepszym rozwiązaniem na gruncie dzisiejszych przepisów jest ulga na złe długi.

– Uwolnijmy ulgę na złe długi z warunków, a dzięki temu firmy będą mogły korygować swoje podatki o niezapłacone faktury w 100 proc. A to oznaczałoby: brak zapłaty za wykonaną usługę lub sprzedany towar = brak podatków. Dziś przedsiębiorcy nie dość, że tracą swoje zasoby bez zapłaty, to jeszcze muszą od tego zapłacić podatek. Brzmi jak kara, ale to rzeczywistość – zauważa ekspert podatkowy.

Udział
Exit mobile version