O co chodzi: Kierowca fiata seicento Sebastian Kościelnik, który uczestniczył w wypadku kolumny Beaty Szydło, po raz pierwszy publicznie odniósł się do listu, który otrzymał 15 lutego 2017 roku od byłej premierki. Wiadomość od polityczki przyszła zaledwie kilka dni po wypadku. 

Zobacz wideo Szydło ostro w parlamencie: Nie jest pani królową Europy!

Komentarz kierowcy: Sebastian Kościelnik w swoim wpisie w mediach społecznościowych zwrócił uwagę, że mimo upływu ośmiu lat „sprawa ta nadal budzi wiele emocji i wątpliwości oraz nieustannie jest w zainteresowaniu opinii publicznej”. Mężczyzna podziękował też po raz pierwszy za list, który otrzymał od Beaty Szydło. „Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek w życiu otrzymam korespondencję od osoby pełniącej tak zaszczytną funkcję (…). Wywarł na mnie ogromne wrażenie” – zaznaczył Kościelnik. „Życzę Pani, jak i sobie, aby ta sprawa została jak najszybciej wyjaśniona. I aby emocje, które jej towarzyszą, przerodziły się w coś pozytywnego – na przykład w refleksję nad tym, jak ważne jest zachowanie bezpieczeństwa w ruchu drogowym” – podkreślił mężczyzna. 

List oddany na WOŚP: 25 stycznia Sebastian Kościelnik poinformował, że list, który otrzymał od Beaty Szydło, został przekazany na licytację prowadzoną przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. „Oryginalny list wylicytowany! +2650 zł na konto WOŚP!” – przekazał w serwisie X. Na antenie TVN24 Kościelnik ujawnił, że „wylicytował go pan, który bardzo hojnie wspiera WOŚP od wielu lat”. – Licytuje różne takie nietuzinkowe przedmioty, które są naprawdę niepowtarzalne i stwierdził, że właśnie ten list chciałby mieć – mówił mężczyzna. Dodał również, że „list był w ramce i wisiał dumnie przez kilka lat w różnych miejscach w łazience„. – To było odpowiednie miejsce dla tego listu – oceniał. 

Więcej na ten temat przeczytasz w artykule: „Wraca sprawa wypadku Beaty Szydło. 'Czuję ulgę, ale jestem też przerażony'”.

Źródła: Sebastian Kościelnik (X), TVN24

Udział
Exit mobile version