Tworząca innowacyjny system rekrutacyjny (ATS) firma Traffit, przeanalizowała blisko 3 mln aplikacji na 72 tys. stanowisk. Okazuje się, że zdecydowana większość osób odpada z procesu rekrutacyjnego już na starcie.

Z danych przedstawionych przez firmę wynika, że aż 71 proc. kandydatów nie zostaje zaproszonych do kolejnego etapu. Dlaczego tak dużo? – Mamy przetasowania na rynku pracy. Dostępnych kandydatów jest więcej, co ma związek m.in. z sytuacją gospodarczą. Część firm przeprowadziła redukcje etatów, inne z kolei zdecydowały się na zamrożenie procesu rekrutacji. Kandydatów na rynku pracy jest znacznie więcej niż jeszcze 2-3 lata temu, a co za tym idzie kandydatom jest trudniej zdobyć pracę – mówi w rozmowie z „Wprost” Adrian Wolak, CEO Traffit.

Wiele osób wysyła CV, gdzie się da

Nasz rozmówca podkreśla, że wiele aplikacji nie spełnia kryteriów podanych w ogłoszeniu, a kandydatom brakuje potrzebnych na danym stanowisku kompetencji. Dzieje się tak m.in. ze względu na fakt, że liczne grono osób sfrustrowanych brakiem odzewu wysyła aplikacje na wszelkie możliwe oferty pracy.

– Kandydaci coraz częściej aplikują na co się da. Mowa o osobach, które szukają pracy nie od miesiąca, a znacznie dłużej, np. pół roku. Są już tak zdesperowani, że wysyłają CV na różne oferty, licząc, że ktoś zaprosi ich na spotkanie rekrutacyjne. W efekcie pojawia się wiele niepasujących aplikacji, stąd tak wielu kandydatów odpada już na tym wstępnym etapie rekrutacji – wyjaśnia Wolak.

W jakich branżach liczba aplikacji przewyższa liczbę dostępnych miejsc pracy? Analiza przeprowadzona przez Traffit wskazuje, że chodzi m.in. o branżę IT. – Pojawia się dużo aplikacji na stanowiska juniorskie. Warto tu podkreślić, że wysyłają je niekoniecznie osoby młode, ale również te, które dopiero zaczynają swoją przygodę w tej branży, czyli osoby, które się przebranżowiły. Takim osobom jest dzisiaj trudniej zacząć swoją przygodę z IT niż jeszcze 3-4 lata temu, kiedy to po wybuchu pandemii branża ta miała dobry czas i w związku z tym było zapotrzebowanie na pracowników – mówi przedstawiciel Traffit.

Wolak podkreśla, że znacząca liczba nietrafionych aplikacji w branży IT to w dużej mierze efekt właśnie braku doświadczenia. – Firmy spowolniły z rekrutacjami, więc jeśli kogoś szukają, to stawiają na osoby z doświadczeniem – tłumaczy Wolak.

Poza IT, branżą, w której pojawia się wiele nietrafionych aplikacji jest m.in. marketing, e-commerce. Nasz rozmówca zwraca uwagę na miejsca, gdzie sytuacja jest odwrotna – jest duże zapotrzebowanie na pracowników, a liczba aplikacji nie jest zadowalająca. – Mowa o branży produkcyjnej, branży związanej z zieloną energią. One rosną i dostrzegamy, że pojawia się tam dużo ofert pracy, jest duże zapotrzebowanie na pracowników, a aplikacji jak na razie nie jest aż tak dużo – tłumaczy Wolak.

Dlaczego nikt nie dzwoni?

Analiza Traffit wskazuje, że tylko cztery na dziesięć organizacji udziela kandydatom informacji zwrotnej. Dlaczego tak mało? – Rekruterzy tłumaczą to rosnącą liczbą aplikacji, tym, że kiedyś otrzymywali po 100-200 aplikacji, a teraz mają ich 500 i trudno jest im z każdym kandydatem się skontaktować. Jest to jakieś wytłumaczenie, ale przypomnę, że mamy dziś narzędzia, które umożliwiają automatyzację takiego kontaktu – podkreśla nasz rozmówca.

Należy zwrócić tutaj uwagę, że działy HR też w ostatnim czasie dotknęły zwolnienia i w wielu firmach osób odpowiedzialnych za rekrutację jest obecnie mniej niż jeszcze rok temu, a procesów rekrutacyjnych może być tyle samo. Rekruterzy mają zatem więcej pracy, więcej projektów do zrealizowania, a aplikacji przybywa – dodaje.

Zdaniem Wolaka rekruterzy powinni mieć jednak świadomość, że brak jakiegokolwiek odzewu budzi frustrację wśród kandydatów, a taki sfrustrowany kandydat to potencjalny klient danej organizacji.

Koniec rynku pracownika?

Pytany o to, czy w Polsce kończy się rynek pracownika, Adrian Wolak odpowiada: – Jeśli mamy pracodawców, którzy mają do wyboru coraz większą liczbę kandydatów, to można powiedzieć, że rynek pracownika się kończy, choć osobiście nie jestem zwolennikiem podziału na rynek pracownika i pracodawcy, bo buduje to podział pomiędzy firmą a kandydatem.

Zdaniem naszego rozmówcy nie powinniśmy natomiast obawiać się o pracę w związku z rozwojem sztucznej inteligencji. – Różnego rodzaju przewidywania dotyczące sztucznej inteligencji to trochę wróżenie z fusów, ale wydaje mi się, że dostęp do AI może spowodować, że pracownicy będą efektywniej pracować. Owszem, sztuczna inteligencja jest w stanie zastąpić pewne działania, ale nie pozbawi pracy rzeszy osób. Pracownicy będą musieli przystosować się do zmiany, nauczyć się wykorzystywać AI – tłumaczy Wolak.

O tym, że powrót do rynku pracodawcy w związku z rozwojem sztucznej inteligencji raczej nam nie grozi mówił w niedawnym wywiadzie dla „Wprost” Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service. – Widać wyraźnie pewną stabilizację np. na wskaźnikach bezrobocia. Rynek pracownika wydaje się być stabilny i nie ma na razie powrotu do rynku pracodawcy. Z punktu widzenia pracownika wydaje się, że miejsca pracy będą i będą one na wystarczającym poziomie, aby polski pracownik chciał pracować w Polsce, a nie wyjeżdżał za granicę – powiedział ekspert rynku pracy.

Inglot wskazuje, że to, jakie zawody będą zastępowane sztuczną inteligencją, będzie zależeć od charakteru rozwoju technologicznego. Już teraz sztuczna inteligencja bierze udział w programowaniu, jest wykorzystywana w sektorze usług wspólnych czy bankowości.

W sektorze usług wspólnych i finansowych już jest coraz mniej miejsc pracy, bo wypiera je sztuczna inteligencja. Mówimy tutaj przede wszystkim o osobach z wyższym wykształceniem, często ekonomicznym bądź finansowym, które pracowały digitalizując dokumenty, bądź analizując je. Cała grupa średnich kompetencji będzie najszybciej wyparta przez sztuczną inteligencję – mówi nasz rozmówca.

Udział
Exit mobile version