Lesław Kolczyński, syndyk odpowiedzialny za likwidację Manufaktury Piwa Wódki i Wina, w rozmowie z Bankier.pl ujawnia dramatyczną sytuację spółki należącej do Janusza Palikota. Wierzytelności sięgają 200 mln zł, a majątek firmy jest szacowany na zaledwie 50 mln zł.

Opuszczony zakład

Po przejęciu zakładu w Browarze Tenczynek syndyk zastał całkowicie opuszczony zakład – bez nadzoru, ochrony, a nawet podstawowego personelu zarządzającego.

– Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, w której wchodzimy do firmy i nie ma tam absolutnie nikogo – mówi Kolczyński. – Zostali jedynie czterej pracownicy: dwóch magazynierów, pracownik gospodarczy i sprzedawczyni w sklepie.

Sytuacja zatrudnionych w firmie osób jest skomplikowana, ponieważ część z nich była przenoszona między spółkami bez pełnej wypłaty wynagrodzeń. Syndyk skierował wnioski do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych o wypłatę zaległych pensji dla około 50 osób.

Finansowy chaos i niejasna struktura firmy

Przejęcie kontroli nad aktywami Manufaktury ujawniło nieprzejrzysty system powiązań między różnymi podmiotami. W Tenczynku funkcjonowała spółka Kraft Alkohole, która prowadziła sprzedaż detaliczną i internetową, lecz utarg nie trafiał do Manufaktury, a firma nie płaciła za korzystanie z zakładu.

Syndyk zwraca uwagę, że założono wiele spółek, prawdopodobnie po to, aby zbierać fundusze na nowe inwestycje i spłacać wcześniejsze zobowiązania.

– Jeśli w jednej spółce brakowało środków, tworzono kolejną i zbierano pieniądze pod pretekstem nowych projektów – dodaje Kolczyński.

W zakładzie wciąż znajdują się zapasy piwa, które są już niezdatne do spożycia, a także urządzenia produkcyjne, które mogą posłużyć nowemu właścicielowi. Problemem są jednak dziurawe dachy i konieczność poniesienia dodatkowych kosztów na remonty.

Próby odzyskania majątku i przyszłość zakładu

W skład masy upadłościowej wchodzi m.in. alkohol zabezpieczony przez CBA – około 100 palet wysokoprocentowych trunków. Syndyk będzie ubiegał się o jego zwrot, aby zwiększyć wartość majątku spółki.

Obecnie trwa poszukiwanie sprzętu należącego do firmy, który mógł zostać wywieziony do innych lokalizacji, w tym do browaru w Niechanowie i gorzelni w Szczytnie. Syndyk podejmuje działania, by odzyskać wszystkie możliwe składniki majątku.

Zastanawiająca jest również kwestia słynnych „beczek Palikota”, które nie w całości znajdują się w zakładzie. Część została najprawdopodobniej przewieziona do innych miejsc.

Czy wierzyciele odzyskają swoje pieniądze?

Szanse na pełne spłacenie zobowiązań są niewielkie. Kolczyński podkreśla, że na ten moment tylko wierzyciele posiadający zabezpieczenia majątkowe mogą liczyć na częściowe odzyskanie środków.

– Bez cudu ten majątek się nie rozmnoży – mówi syndyk.

Najwyższa pojedyncza wierzytelność wynosi 14 mln zł, a zgłosiło się około 1400 wierzycieli. Ci, którzy nie posiadają żadnych zabezpieczeń, najprawdopodobniej nie odzyskają pieniędzy.

Wśród najbardziej zaskakujących odkryć była całkowita pustka na kontach.

– Kiedy przejęliśmy firmę, konta były zupełnie puste – zajęte przez komorników. Nie było ani złotówki w kasie – ujawnia Kolczyński.

Czy znajdzie się nowy inwestor?

Syndyk poszukuje chętnych do przejęcia Browaru Tenczynek, najlepiej w całości, aby wznowić produkcję. Na razie nikt nie zgłosił oficjalnego zainteresowania.

– Prawo upadłościowe dopuszcza możliwość wydzierżawienia zakładu z prawem pierwokupu – podkreśla Kolczyński.

Sytuacja Manufaktury Piwa Wódki i Wina jest dramatyczna. Model zarządzania i liczne zaniedbania doprowadziły do upadku firmy, która miała być symbolem sukcesu w branży alkoholowej.

Udział
Exit mobile version