Jednym z najgorętszych problemów jest kwestia migracji, która raz po raz wracała w kampanii wyborczej. – To był jeden z głównych wątków w kampanii. Pomysł jest taki, by politykę migracyjną Niemiec potraktować bardziej restrykcyjnie. Przykładowo chodzi o odsyłanie tych osób, które przybyły do Niemiec, a nie ma podstaw, by je przyjmować. Szacuje się, że takich osób, które będą zmuszone do powrotu z Niemiec, jest ok. 220 tys. To jest liczba „na już”. Część z nich może oczywiście trafić do Polski – mówił Interii prof. Koźbiał.
Ilu migrantów z Niemiec może trafić do Polski?
Jaka część migrantów może trafić do Polski? – Myślę, że może to być ok. 20-30 tys. osób, które nielegalnie przekroczyły granicę, a my byliśmy państwem, które przyjmowało tych ludzi jako pierwsze – dodaje szef Zakładu Studiów nad Europą Środkową Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Myślę, że to perspektywa kilku lub nawet kilkunastu miesięcy. Jeżeli w ogóle do tego dojdzie, a zapewne dojdzie, bo to był jeden z wiodących tematów w kampanii wyborczej. Nie będzie można tego tematu teraz sprytnie ominąć, bo to jest coś, co jest w Niemczech dostrzegalne i nieakceptowane. Nowy rząd będzie postawiony przed faktem, że coś z tym fantem trzeba zrobić – przekonuje prof. Koźbiał, który nie ma wątpliwości, że nowe niemieckie władze na serio podejdą do tematu migracji.
Tyle tylko, że w trudnej sytuacji może znaleźć się Polska. Przedstawiciele rządu Donalda Tuska, jak i sam premier, przekonują, że tematu migracji po prostu nie ma. Tłumaczą, że Polska przyjmowała uchodźców z Ukrainy, a tym samym nasz kraj ma być zwolniony z wszelkich ustaleń europejskich.
– To oczywiście wszystko do ustalenia. Kwestia stosunków polsko-niemieckich to jest też zupełnie inne zagadnienie. Wiąże się sporo nadziei z tym, że nowy rząd niemiecki nawiąże lepsze relacje z Polską, niż miało to miejsce ostatnio – dodaje prof. Koźbiał.
Wrócą kontrole na granicy z Niemcami?
CDU w kampanii wyborczej przekonywało natomiast, że wschodnią granicę niemiecką trzeba uszczelniać. A co za tym idzie, nie zanosi się na to, że kontrole graniczne zostaną zniesione. A jeśli wręcz zostaną utrzymane, trudno o poprawę wzajemnych relacji.
– Powstaje pytanie, po co w ogóle jest Schengen? Jeżeli Niemcy mają chronić swoją granicę, to za chwilę Finowie będą bronić swoją, my swoją, a to samo mogą zrobić Czechy, Austria i inne państwa. Według mnie nic nie zrobiłoby tak Niemcom po wprowadzeniu kontroli na granicy z Polską, gdyby polska strona zrobiła to samo. Nic tak dobrze nie działa na drugą stronę, jak takie realistyczne podejście – podkreśla rozmówca Dawida Serafina i Łukasza Szpyrki.
Jak mówi naukowiec z UJ, nawet pociąg relacji Kraków-Berlin jest wyrywkowo kontrolowany na granicy. – Tak, są kontrole, co oczywiście w jakiś sposób wpływa na komfort podróży. Ale jeszcze bardziej wpływa na to sytuacja w Słubicach, Zgorzelcu czy na autostradzie w Jędrzychowicach, kiedy trzeba stać w kilkukilometrowym korku, by wjechać do Niemiec. Po co więc w takim razie jest Schengen? – zastanawia się rozmówca Interii.
Dawid Serafin, Łukasz Szpyrka