Od początku 2025 roku w Polsce odnotowano już 33 ogniska ptasiej grypy w hodowlach ptaków na drób, a także 22 ogniska u ptaków dzikich oraz ptaków utrzymywanych w niewoli, wynika z danych Głównego Inspektoratu Weterynarii.

Zabito (oficjalnie „skierowano do uboju sanitarnego i utylizacji”) kilka milionów ptaków. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz Ogniska szacuje, że do uboju przeznaczono aż 6 mln kur niosek. Ogniska ptasiej grypy wybuchają niekiedy w małych gospodarstwach, ale głównie na dużych fermach. To wielki problem.

– Na tę chwilę GIW informuje o 33 ogniskach na fermach komercyjnych utrzymujących od kilku do kilkuset tysięcy ptaków. W minionych latach dominowała narracja, że za problem odpowiadają małe gospodarstwa, co miało wzmacniać przekaz o konieczności skupienia produkcji drobiu w rękach dużych firm rzekomo lepiej dbających o bioasekurację. Dane GIW temu przeczą. Ogniska wybuchają na dużych fermach, bo nie są to sterylne obiekty – mówi Zielonej Interii Bartosz Zając, członek inicjatywy Stop Fermom Przemysłowym.

– Wirus może się tam przedostać różnymi drogami, przez wentylatory, ale dużą rolę odgrywa też czynnik ludzki. Na dużych przemysłowych fermach pracuje więcej osób niż na małych obiektach, a więc ryzyko zanieczyszczenia rośnie – zaznacza specjalista z zakresu dobrostanu zwierząt.

Na fermach wirus rozprzestrzenia się wśród licznych osobników o obniżonej odporności. Mimo wieloletnich badań prowadzonych w branży nadal nie opracowano skutecznych szczepionek, które zapewniałyby ochronę zwierzętom.

Bartosz Zając, Stop Fermom Przemysłowym

Produkcja stale się zwiększa. Nie tylko kosztem zwierząt

W Polsce nadal w ciasnych klatkach przetrzymuje się kilkadziesiąt milionów kur niosek. W lutym ub.r. było to, według danych Głównego Inspektoratu Weterynarii, 37,7 mln zwierząt. Chów klatkowy wiąże się z okrucieństwem. Ptaki nie mogą się swobodnie poruszać i rozprostować skrzydeł. Druciane podłogi często ranią ich nogi i powodują infekcje. Skalę problemu dostrzegają zwłaszcza organizacje prozwierzęce, ale nie tylko.

– W 2021 roku gdy grypa ptaków zbierała największe w historii żniwo w Wielkopolsce i na Mazowszu. Na związek koncentracji przemysłowych ferm ze skalą epidemii zwrócił uwagę Główny Lekarz Weterynarii Bogdan Konopka. Niestety dopiero tuż przed swoim odwołaniem – przypomina Bartosz Zając.

Wirus grypy ptaków może zachowywać aktywność w sprzyjającym środowisku kurnika przez długi okres czasu – długo przeżywa w niskich temperaturach: w temperaturze +4°C ponad 2 miesiące, a w zamrożeniu wiele miesięcy, a nawet lat.123RF/PICSEL

Według aktywisty zyski firm drobiarskich są ważniejsze niż zagrożenie i problemy, o których mówią naukowcy oraz strona społeczna.

Przedstawiciele branży drobiarskiej i ministerstwa rolnictwa chcą stale zwiększać produkcję wskazując przy tym na „bezpieczeństwo żywnościowe„. Nie rozumiem jak możemy mówić o bezpieczeństwie żywnościowym w sytuacji, w której ponad połowa drobiu trafia już na eksport. Zachód wypycha produkcje od siebie, między innymi ze względu na zagrożenia epidemiologiczne i koszty środowiskowe – zaznacza działacz.

Niezbyt optymistyczna wizja przyszłości wyłania się ze statystyk z 2021 r., kiedy to zjadliwa grypa ptaków (HPAI) doprowadziła do konieczności wybicia niemal aż 13 mln ptaków w rejonie Żuromina i Mławy. Wysoka liczba ognisk, przede wszystkim w województwach o wysokiej koncentracji przemysłowych ferm, przerosła moce przerobowe zakładów utylizacyjnych i spalarni, podjęto więc decyzję o utworzeniu grzebowisk.

– Dziś idziemy w podobnym kierunku. Mam nadzieję, że mieszkańcy wsi, w pobliżu których takie fermy są lokowane, nie staną przed zagrożeniem tworzenia tam grzebowisk dla martwego drobiu. Tak przecież planowano rozwiązać kryzys z grypą ptaków kilka lat temu. Liczba ferm od czasu tamtej epidemii nie wzrosła, ale wraz z nią nie wzrosła liczba spalarni i zakładów utylizacyjnych. Ten scenariusz jest więc bardziej niż prawdopodobny – komentuje Zając.

Ceny jaj mają coś wspólnego z chowem klatkowym

Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz poinformowała, że w związku z ptasią grypą i masowym ubojem kur niosek m.in. w dwóch największych polskich regionach pod względem przemysłowego chowu kur, zmniejszy się liczba jaj na rynku.

Ceny jaj w Polsce rosną zresztą od połowy 2024 roku, a według resortu rolnictwa pod koniec grudnia 2024 r. średnie ceny jaj w zakładach pakowania wynosiły ok. 72 zł za 100 szt. jaj pochodzących z chowu klatkowego. Z wolnego wybiegu identyczna liczba jaj kosztowała końcem 2024 84 zł. W styczniu jaja znów zdrożały, nawet o kilkadziesiąt procent. KIPDiP szacuje, że również na skutek braku chęci hodowców do powiększania produkcji, liczba utrzymywanych w Polsce kur spadła o niemal 5 mln sztuk.

„Konsumenci nie powinni liczyć na tradycyjne wiosenne promocje cenowe związane ze świętami” – mówiła Katarzyna Gawrońska, prezeska izby.

Według danych Głównego Inspektoratu Weterynarii zaledwie 1 proc. kur w Polsce utrzymywanych jest w chowie ekologicznym. – To około 633 tys. kur. W sumie jest to tylko 55 ferm – mówi Zielonej Interii Julia Pająk ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.

W USA wciąż dominuje chów klatkowy123RF/PICSEL

Działacze z Otwartych Klatek mówią, że trudno określić zależność między cenami jaj a działalnością ferm przemysłowych. Z jednej strony duże fermy mogą produkować jaja po niższych kosztach, m.in. ze względu na duże zagęszczenie, szczególnie w chowie klatkowym. Z drugiej strony właśnie to zjawisko powoduje duże ryzyko rozprzestrzeniania się ptasiej grypy, a to oznacza wzrost cen jaj – tak jest obecnie w Stanach Zjednoczonych.

Grypa atakuje nie tylko ptaki hodowane w Polsce, ogniska pojawiają się od miesięcy w całej Europie, a także w USA. Departament rolnictwa przewiduje, że ceny jaj wzrosną o kolejne 20 proc. w tym roku.

– W USA wciąż dominuje chów klatkowy, choć obserwuje się stopniowe odchodzenie od tego systemu – mówiła w rozmowie z Zieloną Interią Julia Pająk. 40 proc. kur niosek w przemyśle amerykańskim nie przebywa w klatkach. Ok. 9 mld ptaków hoduje się na fermach przemysłowych.

Sytuacja w Polsce jest według KIPDiP „lepsza” ze względu na relatywnie większy margines nadwyżek produkcyjnych w stosunku do potrzeb wewnętrznych. W Stanach Zjednoczonych na obywatela przypada około 1,25 kury, a w Polsce to ok. 1,5 kury.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Udział
Exit mobile version