Za nami BeefForum, czyli XI Międzynarodowe Forum Wołowiny, a na nim bardzo znamienici goście z Polski i Europy. I chyba jeszcze ważniejsze wyzwania całego sektora. Zagrożeń dla polskiej branży mięsnej nie było tak wielu i tak potężnych, jak dzisiaj. Co konkretnie udało się ustalić?

My jako Rada Sektora Wołowiny, Platforma Zrównoważonej Wołowiny jesteśmy głównym organizatorem Forum i rzeczywiście staramy się, by, po pierwsze do stołu dyskusyjnego zapraszać osoby decyzyjne wraz z realnymi uczestnikami rynku, a po drugie szukać realnych rozwiązań problemów, które nas dotykają. Jest mnóstwo miejsc, gdzie trwa niekończąca się dyskusja, a efektów rozmów nie ma. Nie ma wyważonych propozycji rozwiązań.

Tutaj cały nasz sektor bardzo jasno artykułuje bezpośrednio ministrom rolnictwa i komisarzom europejskim, realne zagrożenia i przedstawia konkretne rozwiązania jak możemy lepiej sprostać wyzwaniom.

I żeby była jasność z punku widzenia przeciętnego Polaka: my nie pracujemy nad wzmocnieniem konkurencyjności polskiego sektora wołowiny, dążymy do transformacji produkcji w kierunku produkcji zrównoważonej niskoemisyjnej, przyjaznej dla klimatu o gwarantowanej wysokiej jakości kulinarnej.

Pracujemy, aby zapewnić prawdziwe bezpieczeństwo żywnościowe każdego Polaka. Wypowiadamy się w imieniu każdego z nas.

Jak to rozumieć?

Mieszkaniec dużej aglomeracji miejskiej nie myśli o tym, skąd się bierze żywność, która trafia na jego stół. Przyzwyczaił się, że w supermarkecie ma 30 rodzajów wędlin, kiełbas, czy gotowych steków. W restauracji ma bogatą kartę dań, z której codziennie może wybrać wykwintny obiad o zupełnie innym smaku. Nawet w fast-foodach ta różnorodność jest potężna. Ale to dzięki ciężkiej, codziennej pracy naszych rodzimych hodowców ma zapewniony tak olbrzymi wybór i tak dobrą jakość żywności.

To bardzo restrykcyjne normy narzucone przez Unię Europejską i rzetelnie kontrolowane przez polskie instytucje państwowe powodują, że mamy najbezpieczniejszą żywność na świecie. Zupełnie inną jakościową niż to co je się na innych kontynentach.

Ale to wcale nie jest dane raz na zawsze. Jeżeli tylnymi drzwiami wprowadzimy na nasz rynek producentów, którzy nie muszą spełniać tych kryteriów, to po pierwsze jakość żywności diametralnie może spaść, a po drugie doprowadzimy do upadku nasze firmy i naszych rolników.

W obu tych przypadkach są to działania na niekorzyść konsumenta ostatecznego, czyli właśnie odbiorcę w mieście. Chcę to jasno i klarownie powiedzieć: wszystkie te protesty rolników, o których Państwo słyszycie w telewizji, to działania w interesie zarówno producenta, jak i konsumenta. Przecież ja sam jestem konsumentem i sam chcę odżywiać się zdrowo, smacznie i chcę wiedzieć, że ta żywność jest z pewnego źródła.

Szybko Pan przeszedł do umowy z Ameryką Południową i problemu importu żywności z Ukrainy.

Tak, bo w 30-letniej historii polskiej produkcji żywności nigdy nie było tak poważnego zagrożenia, jakie mamy dzisiaj. To już nie są żarty. To realnie może zabić polski przemysł mięsny i polskich hodowców. A ostatecznie doprowadzić do tego, że niekontrolowana produkcja żywności z drugiego końca świata będzie trafiać na nasze stoły.

W Unii Europejskiej niedopuszczalne są w produkcji zwierzęcej antybiotyki i hormony, które podawane są w Brazylii czy Argentynie. Tam nie dba się o dobrostan zwierząt tak jak w Unii Europejskiej.

I nikt nie będzie dbał, bo ich nie będą obowiązywać takie restrykcje, jak polskich hodowców.

Co to dokładnie znaczy?

Przez tyle lat Unia Europejska narzucała nam bardzo wyśrubowane normy uzasadniając wysokimi oczekiwaniami konsumentów. Polscy rolnicy się do nich skrupulatnie dostosowali. Stali się producentami żywności premium na stoły całego świata, a jedną decyzją Komisji Europejskiej mamy znieść bariery celne dla produkcji, która nie spełnia tych wysokich wymagań.

Mamy zaakceptować nierówne warunki konkurencji? Mamy zgodzić się na wywieranie nieuczciwej presji cenowej na branżę gospodarki, która stała się naszą perłą w eksportowej koronie? Musimy być racjonalni względem naszych interesów. W niewielu branżach udało się nam podbić zachodnie rynki i zarabiać godziwe pieniądze, które płyną z Niemiec do Polski a nie odwrotnie.

Dzięki eksportowi bogacimy się wszyscy. I mamy za darmo oddać rynki zbytu, na które tak długo i ciężko pracowaliśmy? Mamy dalej akceptować wyższe standardy i co za tym idzie wyższe koszty kiedy otwiera się dostęp produktom tańszym, nie spełniających wyśrubowanych wymagań ważnych jak nas zapewniano dla konsumenta. Przecież to absurd. Oczekujemy podejścia zdroworozsądkowego i Polska takie stanowisko przyjęła. I prezentuje na forum Rady Europejskiej.

Ukraina też jest niebezpieczna?

Na Ukrainie rolnictwo jest w rękach niewyobrażalnie bogatych oligarchów i magnatów. Ich areał i potencjał jest nieporównywalny z naszym. Możecie sobie wyobrazić gospodarstwo rolne gospodarujące na 200 tysiącach hektarów? W Polsce na takim areale utrzymuje się kilka tysięcy rodzin.

Sam Pan też w swoich reportażach opisywał skalę korupcji w tym sektorze. Nie jesteśmy w stanie na równych warunkach konkurować z takimi podmiotami. I nie chcemy, by nasi konsumenci mieli dostawać żywność, która nie spełnia standardów Unii Europejskiej. Ukrainie należy pomagać w czasie wojny. Należy dążyć, aby jak najszybciej stała się członkiem UE. Ale należy to robić z głową i w sposób racjonalny.

Wejście Ukrainy do UE nie może oznaczać pełnego dostępu dla produktów rolnych, a jedynie po długim okresie przejściowym. W przeciwnym razie, w razie umożliwienia pełnoskalowej ofensywy ukraińskich oligarchów rolnych na wspólny rynek model europejskiego rolnictwa, gospodarstw rodzinnych zostanie zdewastowany w nierównej walce. Oddając im nasze rynki rolne wcale nie pomagamy wygrać wojny obywatelom Ukrainy. My pomagamy jeszcze bardziej wzbogacić się wąskiej grupie oligarchów.

Ja nie dziwię się emocjom, które panują na wsi. Bo ludzie, którzy poświęcili całe swoje życie, by zbudować własny biznes i rolnictwo najwyższej jakości czują, że poświęca się ich dorobek w imię zupełnie innych grup z zupełnie innych krajów.

Czyli Wspólna Polityka Rolna przedstawiana przez Komisję Europejską też nie jest wymarzona?

To już chyba minister Czesław Siekierski powiedział, że zmiany muszą być ewolucyjne, a nie rewolucyjne. Stworzyliśmy w Unii Europejskiej model rolnictwa niezwykle przyjaznego dla konsumenta i dla środowiska. Niezwykle bezpiecznego. Dopłacamy do tego, by nasza żywność była jednocześnie przystępna cenowo dla każdego odbiorcy i aby zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe, abyśmy byli samowystarczalni. I nagle mamy to wszystko wywrócić do góry nogami.

Kryzys związany z koronawirusem pokazał nam dobitnie, że bezpieczeństwo żywnościowe nie jest dane raz na zawsze. Łańcuchy dostaw mogą być przerwane z dnia na dzień. Jeżeli nie będziemy samowystarczalni, w tak podstawowej potrzebie, jak dostarczenie pożywienia to będzie totalną porażką naszego kraju. Ale przede wszystkim porażką dla całego społeczeństwa.

Przyszłość Wspólnej Polityki Rolnej musi oznaczać sprawiedliwość i zrównoważony rozwój. Dla każdego. Producentów, hodowców i konsumentów. Także w kwestiach środowiskowych.

A jakie są plany unijne na wasz sektor?

Dzisiaj niewiele osób w przestrzeni publicznej o tym mówi, ale rolnicy dostarczający produkty do sieci handlowych oberwą rykoszetem poprzez tzw. raportowania ESG. Duża część naszej branży nie jest na to kompletnie przygotowana. (ESG to skrót: E – środowisko (z ang. environmental), S – Społeczna odpowiedzialność (z ang. social responsibility) i G – Ład korporacyjny (z ang. corporate governance – przyp. red).

Komisja Europejska w 2022 r. przyjęła dyrektywę w tym zakresie, która weszła w życie w ubiegłym roku i w obecnym pojawią się pierwsze sprawozdania zrównoważonego rozwoju. Banki, sieci handlowe w tym spożywcze, duże firmy spożywcze objęte obowiązkiem raportowania przyjęły ambitne cele porozumienia paryskiego zero emisji netto w 2050 roku.

Polscy dostawcy do dużych sieci będą, w praktyce, musieli wykazywać drastyczne ograniczanie śladu węglowego, a owe sieci, w praktyce, będą wybierały tych producentów, którzy będą mogli pochwalić się odpowiednią emisją CO2. To całkowicie może wywrócić rynek. Nie od razu, bo redukcja będzie szła powoli około 4 % rocznie, ale skutecznie.

Boję się, że przez brak odpowiedniej komunikacji, brak dobrych rozwiązań w ramach Programu Strategicznego dla Wspólnej Polityki Rolnej możemy przespać okres dostosowania się do nowych wymagań i obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku.

Co to oznacza w praktyce?

Dla dużych sieci handlowych głównym składnikiem śladu węglowego są produkty, które sprzedają na półkach. Zwrócą się więc do swoich dostawców, żeby ślad węglowy ograniczali. Dostawcy zwrócą się więc do przetwórców żywności, a oni do rolników.

Pierwsze lata to będzie doszlifowywanie raportowania, kwestie techniczne, ustalanie schematów. A później zacznie się już toczyć wielka gra o to, kto zaoferuje produkt z najniższym śladem węglowym. Nawet kosztem ceny. Jeśli nie będziemy w stanie wykazać redukcji śladu węglowego i raportować tej redukcji w ramach raportów ESG, to wypadniemy z rynku.

Polska Platforma Zrównoważonej Wołowiny we współpracy z Instytutem Zootechniki Balice Państwowym Instytutem Badawczym od kilku lat przygotowuje praktyczne rozwiązania i narzędzia stosowane w polskim systemie jakości produkcji zrównoważonej QMP. Jest opracowany katalog praktyk niskoemisyjnych i kalkulator redukcji śladu węglowego. Nie przespaliśmy tego okresu przygotowań, jesteśmy gotowi, nasi rolnicy już maja wymagani stosowania przynajmniej jednej dobrej praktyki niskoemisyjnej a w tym roku zwiększymy do dwóch.

Korespondujemy z MRiRW i staramy się przekonać, aby poprzez odpowiednią modyfikację ekoschematów zmotywować rolników do redukcji emisji w produkcji wysokiej jakości. Możemy być liderem w produkcji wołowiny niskoemisyjnej w Europie.


Karol Wasilewski

Udział
Exit mobile version