Temat pieniędzy rozgrzewa do czerwoności otoczenie Prawa i Sprawiedliwości po tym, jak PKW zdecydowała o częściowym odebraniu subwencji. Z drugiej strony ruszyła zbiórka, która ma załatać dziurę w budżecie partyjnym. Na chwile obecną PiS zebrał pięć milionów złotych.

– Kampania wyborcza trwa w tym momencie, kiedy są ogłoszone wybory, czy do Sejmu, czy do samorządu, czy to europejskie, czy prezydenckie, ale w międzyczasie politycy walczą i zabiegają o popularność, o głosy, więc cały czas partie są aktywne i muszą wydawać pieniądze także na aparat partyjny, który trzeba zatrudnić, więc to kosztuje często grube miliony. Kampania to już koszty 20-30 milionów, więc partia polityczna, która chce walczyć o władzę, która chce walczyć o dobry wynik w wyborach, musi mieć pieniądze. Jeśli tych pieniędzy nie ma, to oczywiście dana partia ma mniejsze możliwości oddziaływania, bo dzisiaj wszystko kosztuje – stwierdził Krzysztof Łapiński.

– Z jednej strony to jest 5 milionów, czyli dużo, bo kilka czy kilkanaście tysięcy osób płaciło pewnie różne kwoty od kilku złotych czy kilkudziesięciu do kilku tysięcy. Ale żeby prowadzić skuteczną kampanię do parlamentu, to trzeba wydać grubo powyżej 20 milionów. A prezydencką grubo powyżej 20 milionów – dodał gość Joanny Miziołek.

Napięcie w PiS. „To oni zarobili miliony. Nie chcą się dzielić”

W związku z problemami finansowymi partii pojawiło się napięcie, kto najhojniej powinien dotować zbiórkę. Pojawiła się informacja, że Mateusz Morawiecki wpłacił już 64 tysiące złotych, czyli maksymalną kwotę, jaką może wpłacić członek partii.

Oglądanie programu i czytanie całości treści w dniu premiery nowych odcinków dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników korzystających z „WPROST PREMIUM”.

Oto fragment odcinka:


Program powstaje we współpracy ze Studiem Plac.

Udział
Exit mobile version