Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Atmosfera na świecie gęstnieje. Panu również udziela się niepokój?
Jan Wojciech Piekarski: Tak, ale nie do tego stopnia, bym z powodu turbulencji zapinał pasy.
Wydaje mi się, że w najbliższym czasie – w perspektywie najbliższych miesięcy, lat – nie będzie zwrotów w akcji, które by w bezpośredni sposób zagroziły bezpieczeństwa Polaków. Natomiast w dalszej perspektywie może być bardzo groźnie.
Mamy do czynienia z dużymi różnicami między największym sojusznikiem za oceanem a UE, która jest bardziej zaangażowana w sprawy Ukrainy.
Europa wreszcie się obudziła z letargu, ale czy uda jej się w tym wytrwać?
Problem Europy polega na tym, że poszczególne kraje mają różne interesy, a decyzje, w odróżnieniu od USA czy Chin, nie są podejmowane jednoosobowo lub błyskawicznie. Czasami, by wypracować porozumienie, musi dojść do spotkania krajów, które nie są w UE, natomiast należą do NATO, są w Europie – jak Wielka Brytania, Turcja, czy Norwegia.
Każdego dnia przywódcy Starego Kontynentu są zaskakiwani nowymi decyzjami Trumpa, i spotykają się częściej niż zwykle – w ciągu kilkunastu dni zorganizowano specjalne szczyty – w Paryżu, Londynie i Brukseli. Najnowszym pomysłem amerykańskiej administracji jest masowa deportacja Ukraińców z USA, już w kwietniu. Zaskoczyła pana ta decyzja?
Gdyby okraszono to komentarzem: „niech wyjeżdżają do siebie i idą w kamasze”, byłoby to bardzo cyniczne. Szczęście w nieszczęściu, wiele zapowiadanych decyzji Trumpa przybiera potem inny kształt lub trafiają do kosza. I dotyczy to nie tylko Ukrainy ale uderza też w stosunki handlowe z Europą, Kanadą czy Meksykiem. Decyzje Trumpa są chaotyczne i zmienne. UE jest świetnie zintegrowana jeśli chodzi o sprawy gospodarcze i handlowe, ale trudniej jest z prowadzeniem jednolitej polityki zewnętrznej, bo w Europie podejmuje się najważniejsze decyzje kolektywnie.
Takim frontmenem, choć nie należącym do UE, wydaje się być brytyjski premier.
Brytyjski premier jest postacią znaczącą i wpływową w Europie, ale w UE najbardziej aktywna w sprawach bezpieczeństwa jest Francja.
Z Kremla płyną głosy, że Macron jest oderwany od rzeczywistości, bo stwierdził, że Rosja zagraża Europie. Jeden z rosyjskich wysoko postawionych polityków ostrzegł, że takie komentarze mogą doprowadzić Zachód w otchłań nowej wojny światowej.