Grześ już w pierwszych miesiącach życia miał problemy z przyjmowaniem pokarmów. Przy rozszerzaniu diety wymiotował, nawet kilkanaście razy dziennie. – Okazało się, że ma alergię na mleko i jajo – mówi Interii Anna Czarnecka, mama chłopca.

Mimo specjalnej diety poprawy nie było.

Pewnego dnia chłopiec zjadł chrupki kukurydziane ze śladowymi ilościami orzechów. Dostał wstrząsu anafilaktycznego. Miał wtedy niecałe dwa lata.

– To był szok, nie wiedziałam, co się dzieje. Spuchł, nie mógł oddychać, był cały czerwony. Wezwaliśmy karetkę, pojechaliśmy do szpitala. Podano mu adrenalinę, a my po tej sytuacji zrobiliśmy rozszerzony panel alergiczny. Okazało się, że ma łącznie 27 alergii pokarmowych – opowiada Anna.

EpiPen, czyli adrenalinę do wstrzykiwań, Grześ ma zawsze przy sobie. W dwóch egzemplarzach.

25 przedszkoli odmówiło przyjęcia

Alergie chłopca oraz konieczność posiadania adrenaliny okazały się być ogromnym problemem, gdy przyszło szukać przedszkola. – Mieszkaliśmy na warszawskiej Białołęce, tam przedszkoli jest mnóstwo. Zaczęłam wysyłać do nich maile, opisując naszą sytuację. Takich maili wysłałam 27 – opowiada kobieta.

Większość placówek od razu odpowiedziała, że „takiego dziecka nie przyjmuje”. – Do tych, które nie odpowiedziały, zadzwoniłam. To było znów zderzenie ze ścianą: albo twierdzili, że w ogóle maila nie dostali, albo zbywali mnie w inny sposób. Jedno przedszkole zgodziło się przyjąć Grzesia, ale… bez adrenaliny. Dla mnie to dyskwalifikuje taką placówkę – relacjonuje Anna.

W mailu od placówki czytamy: „Niestety nie mamy możliwości przyjęcia dzieci wymagających podania adrenaliny w sytuacji zagrożenia”.

Ostatecznie udało jej się znaleźć jedno przedszkole, które zgodziło się przyjąć chłopca razem z adrenaliną. Ta jedna placówka była jednak za daleko – w jedną stronę ponad godzinę drogi.

Dlaczego moje dziecko nie może się rozwijać tak jak inne dzieci? Ani wyglądem, ani zachowaniem, ani właściwie niczym nie odbiega od innych rówieśników. Ma po prostu alergie – komentuje mama chłopca.

Rodzina postanowiła wyprowadzić się z Warszawy do Legionowa. – Zaczęłam tę samą procedurę z mailami. Wysłałam ich siedem. O dziwo od razu dwa przedszkola odpowiedziały, że przyjmą Grzesia z adrenaliną. Byłam w szoku – opowiada Anna.

Kiedy udało się dostać do wybranej placówki, do kobiety zadzwoniła przyszła wychowawczyni chłopca. – Powiedziała mi, że ona się nie boi. I że to jest dziecko, które zasługuje na to, by być z innymi dziećmi i alergie nie powinny stać temu na drodze. Miałam łzy w oczach.

Chłopiec jest teraz częścią przedszkolnej społeczności. Nie tylko wychowawca, ale i inne nauczycielki są przeszkolone z obsługi EpiPena. Dzieci też wiedzą o alergiach chłopca.

Konsekwencje biernej postawy

Taką lub podobną „drogę” do dostania się do przedszkola przeszło wielu rodziców dzieci zagrożonych anafilaksją. Z takimi przypadkami Fundacja Allergia ma najczęściej do czynienia.

Agnieszka Panocka, założycielka fundacji, mówi Interii, że sytuacja idealna, w której dziecko od razu przyjmowane jest do przedszkola, razem z adrenaliną, którą nauczyciel godzi się w razie potrzeby podać, wciąż zdarza się rzadko.

– Jeśli już przyjmowane jest dziecko z adrenaliną, bywa, że dyrekcja prosi rodzica o podpisanie dokumentu, gdzie ten zrzeka się dochodzenia roszczeń, jeżeli wystąpi wstrząs i nauczyciel poda adrenalinę lub opracowuje dokumenty wewnętrzne wyłączające odpowiedzialność placówki w związku z udzieleniem pierwszej pomocy w anafilaksji. Przy czym warto podkreślić, że w przypadku wstrząsu anafilaktycznego podanie adrenaliny jest bezpieczne, stąd podejmowane przez placówki próby uchylenia się od odpowiedzialności są niezrozumiałe – wskazuje Panocka, z zawodu adwokatka.

Prof. Zbigniew Bartuzi, przewodniczący Zespołu Polskiego Towarzystwa Alergologicznego ds. dostępności adrenaliny w szkole, wskazał: „Konsekwencje złego podania czy nawet przekroczenia zalecanej dawki są dużo mniejsze niż konsekwencje biernej postawy. Adrenalina jest lekiem, który w nadmiarze skutkuje zwiększeniem ciśnienia tętniczego, rozszerzeniem dróg oddechowych i zwiększeniem poziomu cukru we krwi, ale nigdy śmiercią„.

Niepodanie adrenaliny we wstrząsie może skutkować śmiercią.

Nauczyciele nie chcą podawać adrenaliny

Są też takie sytuacje, jak w przypadku Grzesia: adrenaliny nikt nie chce podać, więc dziecko nie jest przyjmowane do placówki, albo jest, ale bez EpiPena.

Problem jest nie tylko w przedszkolach, ale i w szkołach – choć obowiązuje tu ustawa o opiece zdrowotnej nad uczniami, zdaniem Fundacji Allergia rozwiązania obowiązujące w szkołach nie są do końca trafne. Podanie leku dziecku przewlekle choremu uzależnione jest od pisemnej zgody nauczyciela.

A nauczyciele godzić się na podawanie leków nie chcą. – Zasłaniają się tym, że nie mają takiego prawnego obowiązku – mogą, ale nie muszą, więc wybierają drugie. Tylko że udzielić pierwszej pomocy w przypadku zagrożenia życia trzeba zawsze, a podanie adrenaliny jest w przypadku anafilaksji właśnie ratowaniem życia. Jednak użycie tego leku nie mieści się jeszcze w definicji pierwszej pomocy, tylko z tego powodu, że jest lekiem wydawanym na receptę – wskazuje Panocka.

I tu zaczyna się problem i chaos w przepisach.

Zgodnie z obecną definicją pierwszej pomocy z ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym jest to „zespół czynności podejmowanych w celu ratowania osoby w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego wykonywanych przez osobę znajdującą się w miejscu zdarzenia, w tym również z wykorzystaniem udostępnionych do powszechnego obrotu wyrobów medycznych oraz produktów leczniczych”.

Bazując tylko i wyłącznie na ustawowej definicji pierwszej pomocy nie ma możliwości podania leku na receptę przez osobę udzielającą tej pomocy, nawet jeśli lek ten jest dostępny na miejscu zdarzenia.

Jednak, zgodnie z art. 162 § 1 Kodeksu karnego: Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Zatem, z jednej strony nie można podawać leku, a z drugiej lek podać trzeba.

MEN i MZ zabierają głos

Fundacja dopytywała o sprawę między innymi Ministerstwo Edukacji Narodowej. „Czy można podać adrenalinę mimo braku pisemnej zgody?” – pyta fundacja. MEN odpowiada: „W przypadku ratowania życia dziecka – tak. Brak ratowania życia w sytuacji jego zagrożenia grozi karą – zgodnie z ustawą z dnia 6 czerwca 1997 r. – kodeks karny”.

– Ratowanie życia jest kwestią najważniejszą, luki w przepisach nie zwalniają z odpowiedzialności – komentuje Agnieszka Panocka.

Już w 2022 roku Ministerstwo Zdrowia zapowiadało, że definicja pierwszej pomocy zostanie rozszerzona o podanie leków wydawanych na receptę, w tym adrenaliny.

W ocenie skutków regulacji Ministerstwo Zdrowia wówczas zapisało: „Z powodu coraz częstszego stosowania w ramach pierwszej pomocy produktów leczniczych wydawanych z przepisu lekarza, a niezbędnych osobom przewlekle chorym zagrożonym wystąpieniem stanu nagłego (np. wstrząsu anafilaktycznego, napadu padaczki czy chorującym na cukrzycę), konieczne jest rozszerzenie definicji pierwszej pomocy również o takie leki, które umożliwią świadkom zdarzenia postępowanie zgodne z prawem”.

Idą zmiany w przepisach. Czy to coś zmieni?

Sprawa została zapowiedziana i na lata ucichła. Teraz temat wraca. 19 lutego Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o zmianie ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym oraz niektórych innych ustaw. Zgodnie z nim definicja pierwszej pomocy ma być w końcu rozszerzona.

„Świadek wypadku będzie mógł podać poszkodowanemu leki, które ten ma przy sobie, aby mu pomóc i przerwać np. atak padaczkowy, wstrząs anafilaktyczny czy hipoglikemię. Również w szkołach i przedszkolach nauczyciele i opiekunowie będą mogli podać leki dzieciom przewlekle chorym. Zmiany mają pomóc szybciej reagować w nagłych przypadkach, zanim przyjedzie pogotowie” – czytamy w informacji MZ.

– Miejmy nadzieję i nie pozostaje nic innego niż wiara w to, że teraz nie będzie żadnych wątpliwości, czy w ramach pierwszej pomocy podawać adrenalinę czy nie. Nadal kluczowa jest i będzie edukacja i szkolenia nauczycieli z pierwszej pomocy. Tych niestety jest wciąż za mało i nie są przeprowadzane regularnie mimo prawnego obowiązku. Jak wynika z raportu NIK, niektóre placówki robią szkolenia z pierwszej pomocy co dziesięć lat, co więcej, takie szkolenia nie obejmują zazwyczaj zagadnienia anafilaksji. To też jest niestety duży problem – wskazuje Agnieszka Panocka.

Na koniec mama Grzesia podkreśla: – Wydaje mi się, że w przypadku anafilaksji rządzi strach. Ludzie, w tym nauczyciele, nie wiedzą jak się zachować, gdy dochodzi do wstrząsu. A tylko podanie adrenaliny może uratować takiej osobie życie. Zmiana przepisów to jedno, marzy mi się jeszcze większa świadomość, którą można osiągnąć przede wszystkim edukacją. Może wtedy placówki będą bardziej otwarte na takie dzieci.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Udział
Exit mobile version