Hałas nam szkodzi?

Prof.‌ ‌dr‌ ‌hab.‌ ‌inż.‌ ‌Piotr‌ ‌Kleczkowski‌: Tak i to na różne sposoby. Od rozdrażnienia i problemów ze snem, po poważniejsze choroby. Może nawet przyczyniać się do przedwczesnej śmierci. Skala jest co prawda mniejsza niż w przypadku zanieczyszczenia powietrza, ale wciąż grozi to wielu z nas.

A czym właściwie jest „hałas”?

Najprostsza definicja mówi, że hałas to dźwięk niepożądany. Dla danej osoby, w danych okolicznościach. 

Brzmi jak coś bardzo subiektywnego.

Jak najbardziej, niepożądane mogą być dla nas różne rzeczy. Trzeba dodać, że są dźwięki, które mogą być dla nas przyjemne, a jednocześnie szkodliwe, gdy są za głośne. Niektóre koncerty potrafią być tak głośne, że następuje po nich czasowe pogorszenie słuchu, mówiąc bardziej fachowo – podniesienie progu słyszenia. Także słuchanie zbyt głośnej muzyki w słuchawkach może być szkodliwe. 

Mówi się też o „zanieczyszczeniu hałasem”, co wskazuje nie subiektywne odczucie, a wymierną szkodliwość. I to w sposób niezależny od nas, w przeciwieństwie do za głośnej muzyki w słuchawkach. 

Niektóre definicje dodają jeszcze, że hałas to niepożądany dźwięk, który jest w jakiś sposób szkodliwy. A zanieczyszczenie hałasem to pochodzące z różnych źródeł, niepożądane i potencjalnie szkodliwe dźwięki, które mamy w środowisku wokół nas. Warto odróżnić to od hałasu w miejscu pracy, który także może być szkodliwy, nawet jeśli spełnia obowiązujące normy. Ten hałas jest z miejscem pracy związany i z reguły pracodawca może starać się go ograniczyć. Zanieczyszczenie hałasem dotyczy tak zwanego hałasu środowiskowego.  

Skąd się bierze to zanieczyszczenie dźwiękiem?

Za zdecydowanie największą część narażenia na zanieczyszczenie hałasem odpowiada ruch drogowy. Daleko za nim jest hałas lotniczy i kolejowy, który lokalnie może być silny, ale dotyka znacznie mniejszej części społeczeństwa. W klasyfikacjach pojawia się też hałas budowlany, sąsiedzki oraz rekreacyjny, czyli na przykład głośny koncert. Te ostatnie źródła hałasu są okazjonalne i ograniczone w czasie. 

A koszenie trawnika? To hałas, który wielu zapewne działa na nerwy.

To jedno ze źródeł poza formalną klasyfikacją, ale może być bardzo dokuczliwe. Koszenie trawy, i przez sąsiadów, i służby miejskie przy pomocy spalinowych kosiarek może być okropnie dokuczliwe. A do tego z punktu widzenia ochrony bioróżnorodności to częste koszenie także jest szkodliwe. 

Sam chodząc po Krakowie, często zwracam też uwagę na odgłosy pił, na przykład z przycinania drzew i krzewów. A już wręcz diabelskim wynalazkiem są dmuchawy do liści. Taka dmuchawa nie tylko hałasuje, ale wydziela też spaliny, a do tego unosi pył, potęgując zanieczyszczenie powietrza. Truje nas i to zupełnie bez celu.

Jaka jest skala problemu szkodliwego hałasu?

Przyjmuje się, że przekroczenie średnio 55 decybeli w ciągu doby już jest szkodliwe dla zdrowia. W Europie (Unia plus Wielka Brytania, Szwajcaria, Norwegia) 113 milionów ludzi jest narażonych na przekroczenie tego poziomu hałasu. 

A u nas?

Polska jest mniej więcej w środku stawki wśród krajów europejskich – nie jest najgorzej, ale mogłoby być lepiej. 4,7 miliona mieszkańców Polski jest narażonych na hałas uznawany za potencjalnie zagrażający zdrowiu. 

Jak dokładnie przekłada się to na nasze zdrowie?

W skali Europy 22 miliony ludzi cierpi z powodu chronicznego rozdrażnienia. 6,5 miliona jest narażona na zakłócenie snu w wysokim stopniu. Każdego roku mamy 48 tysięcy przypadków niedokrwiennej choroby serca oraz 12 tysięcy przedwczesnych zgonów związanych z hałasem, głównie z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego. Hałas powoduje też upośledzenie procesów poznawczych u dzieci. W całej Europie cierpi na to 12 tysięcy dzieci. 

W Polsce z powodu hałasu milion ludzi cierpi na chroniczne rozdrażnienie w wysokim stopniu, ćwierć miliona – na zakłócenia snu. Mamy też 840 przedwczesnych zgonów z powodu zanieczyszczenia hałasem.

Za zdecydowaną większość tych skutków – ponad 90 procent – odpowiada hałas drogowy. 

Nietrudno zrozumieć, jak hałas może prowadzić do rozdrażnienia. Ale w jaki sposób przekłada się na choroby serca czy przedwczesną śmierć?

Na skutek hałasu najbardziej cierpi nasz układ nerwowy, co przekłada się negatywnie na funkcjonowanie innych systemów organizmu, jak układ sercowo-naczyniowy. Hałas zakłóca także nasz metabolizm. Okazjonalny, ale bardzo silny hałas może też oczywiście uszkodzić nasz słuch.

Pamiętam, jak kiedyś przejazd motocykla wyrwał mnie ze snu. Czy nocą hałas jest bardziej dokuczliwy?

Jak najbardziej, bo na nasze odczucie hałasu wpływ ma nie tylko jego bezwzględna wartość wyrażona w decybelach, ale też okoliczności. W ciągu dnia w mieście panuje szum, dochodzą nas dźwięki z różnych źródeł i mamy do czynienia z maskowaniem dźwięku. Na przykład głośny przejazd samochodu albo motocykla mniej się wybija na tle tego szumu. 

W nocy panuje większa cisza. Do tego nasz organizm jest wyciszony i wtedy reakcja naszego układu nerwowego na taki szok, jaki powoduje bardzo głośny przejazd, jest poważniejsza. 

Więc nocne rajdy samochodów lub motocykli mogą być groźna dla zdrowia?

Ich skutki nie tylko są bardzo poważne, ale mają też duży zasięg. W zasięgu hałasu z pędzącego nocą auta, w gęsto zaludnionej części miasta, mogą być tysiące ludzi. Zatem nawet jeden taki przejazd negatywnie wpływa na ogromną liczbę osób. 

Swoją drogą, nie widziałem żadnych badań słuchu u motocyklistów, ale nie zdziwiłbym się, gdyby wykazały, że jest on wyraźnie słabszy – słysząc, jak głośne są motocykle. 

Nie ma norm, które mogłyby ograniczyć ten problem?

Od 2014 roku unijna dyrektywa przewiduje stopniowe zaostrzanie norm emisji hałasu dla nowych samochodów. Polska do dziś się do tych przepisów nie dostosowała, za co zresztą grożą nam kary. Nie znaczy to, że nie ma żadnych norm, ale są one bardzo stare – to 93 decybele dla aut benzynowych, podczas gdy od 2026 roku unijna norma będzie wynosić 68 decybeli.

Osobną kwestią jest egzekucja tych norm. Jaskrawym przykładem są osoby, które wręcz specjalnie modyfikują samochody, by były głośniejsze i jeżdżą po polskich drogach. A już motocykle moim zdaniem w zdecydowanej większości nie spełniają swoich norm poziomu hałasu. 

Czyli zdecydowana większość motocykli przekracza normy – i nic z tym nie robimy?

Mamy do tego narzędzia, policja może zatrzymać pojazd i zmierzyć poziom hałasu. Jednostki policji posiadają takie urządzenia, a jeśli nie – to nie są one bardzo kosztowne. 

Egzekwowanie nawet istniejącej normy znacząco obniżyłoby zanieczyszczenie hałasem i to w sposób w zasadzie bezkosztowy dla społeczeństwa.  

Jakie są inne sposoby walki z zanieczyszczeniem hałasem?

Miasta, a ostatnio na przykład województwo mazowieckie, tworzą programy ograniczania hałasu. Najczęściej znajdziemy w nich „usprawnianie ruchu”, „ciche ulice”, „wyprowadzanie ruchu na obwodnice”. Te hasła są powtarzane jak zaklęcia od dziesiątek lat. Ale bez podejmowania tych działań w sposób radykalny efektów nie zobaczymy. A na radykalne działania niekoniecznie jest akceptacja społeczna.

Co w takim razie będzie działaniem skutecznym, a nie powtarzaniem zaklęć?

Bardzo skutecznym sposobem w kwestii organizacji ruchu drogowego jest ograniczanie prędkości. Obniżenie prędkości z 70 km/h na 30 km/h zmniejsza hałas o średnio 10 decybeli. 

Tutaj ważna uwaga: decybele są trochę nieintuicyjną miarą. Zwiększenie poziomu hałasu o 10 decybeli – na przykład z 50 na 60 – nie oznacza, że jest on wyższy o kilkanaście procent. 10 decybeli więcej to podwojenie głośności hałasu. Zatem zmniejszając prędkość do 30 km/h mamy dwa razy mniejszy hałas niż w przypadku 70 km/h. Oczywiście poza samym ograniczeniem potrzebna jest skuteczna egzekucja. Niestety intensyfikacja kontroli prędkości to kolejne z „zaklęć”, które powtarza się w oficjalnych dokumentach, ale niekoniecznie realizuje w praktyce.

Zmniejszenie hałasu może być dodatkowym, korzystnym skutkiem wprowadzania Stref Czystego Transportu w miastach, bo w praktyce nowsze samochody są cichsze. Pomoże też elektryfikacja transportu – auta elektryczne są zupełnie ciche, oczywiście do pewnej prędkości.

Czyli nie tylko silniki odpowiadają za hałas drogowy?

Hałas z silnika w autach spalinowych dominuje do około 50 km/h. Aut elektrycznych to oczywiście nie dotyczy. Ale powyżej tej prędkości większym źródłem hałasu, niezależnie od napędu, jest toczenie się opon na nawierzchni. 

W ograniczeniu tego źródła hałasu do pewnego stopnia mogą pomóc tak zwane ciche nawierzchnie. Jednak to kolejne działanie, które świetnie wygląda na papierze. W praktyce taka nawierzchnia z jednej strony jest droższa od zwykłej, a z drugiej – działa skutecznie tylko przez jakiś czas. 

Innym rozwianiem technicznym, który ma ograniczone zastosowanie, są ekrany akustyczne. Tuż za takim ekranem mamy wyraźną redukcję hałasu, ale można je stosować raczej na obrzeżach miast, w centrach nie jest to praktyczne rozwiązanie. 

A co możemy robić w domach?

Pomogą oczywiście na przykład dźwiękoszczelne okna. Jednak ja jestem zdania, że powinniśmy przede wszystkim zwracać uwagę na emisje hałasu u źródła – i tam z nimi walczyć. 

Udział
Exit mobile version