W Gruzji trwają protesty przeciwko rządzącej partii „Gruzińskie Marzenie”, wywołane ogłoszeniem przez rząd decyzji o zawieszeniu negocjacji w sprawie procesu integracji z UE do 2028 roku. W trakcie protestów, które rozpoczęły się w różnych miastach kraju, zatrzymano 402 osoby, poinformował wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Aleksandr Darachwelidze.

W rozmowie z Gazeta.pl gruziński działacz społeczny i uczestnik protestów w Kutaisi Nugzar Kokhreidze opowiedział o nastrojach demonstrantów, ich żądaniach wobec władz oraz o propagandzie i represjach, które mają miejsce w Gruzji.

Zobacz wideo Kolejne protesty w Gruzji. Rządzący zawiesili negocjacje w sprawie przystąpienia do UE

Jak opisałby Pan obecną sytuację w Gruzji?

Sytuacja w Gruzji jest bardzo napięta. Niedawno premier ogłosił, że przez najbliższe cztery lata, do 2028 roku, zostają zawieszone prace nad integracją kraju z Unią Europejską. Ta deklaracja wywołała falę oburzenia w społeczeństwie, co doprowadziło do masowych protestów i demonstracji. Warto również przypomnieć, że wcześniejsze wybory wzbudziły wiele wątpliwości co do ich uczciwości i przejrzystości.

Wydarzenia te stały się iskrą dla protestów, które rozprzestrzeniły się na cały kraj, w tym na Kutaisi – miasto, które stało się jednym z centrów demonstracji. Już dziewiąty dzień z rzędu ludzie gromadzą się wieczorami przed budynkami administracji miejskiej. Protestujący sformułowali dwa kluczowe żądania.

Pierwsze to uwolnienie wszystkich osób niesłusznie aresztowanych podczas protestów. Widoczne działania policji i oddziałów specjalnych, polegające na licznych zatrzymaniach, jedynie zwiększają napięcie w kraju. Drugie żądanie dotyczy przeprowadzenia nowych wyborów parlamentarnych. Towarzyszą temu jednak dodatkowe warunki: dymisja ministrów spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa, depolityzacja policji oraz całkowita wymiana składu Centralnej Komisji Wyborczej.

Te postulaty jasno wskazują, że społeczeństwo straciło zaufanie do obecnych władz. Ludzie domagają się rzeczywistych zmian i są gotowi walczyć o ich realizację.

Jak wyglądają protesty w Kutaisi?

Ogólnie Kutaisi nie jest miastem protestów. Rzadko organizowano tutaj demonstracje, a mieszkańcy wychodzili na ulice jedynie w najbardziej krytycznych momentach. Jednak w ostatnich dniach obserwujemy bezprecedensową aktywność. Każdego wieczoru, o tej samej porze, ludzie gromadzą się na protestach.

W protestach biorą udział ludzie w różnym wieku i z różnych środowisk. Widać studentów, uczniów, osoby starsze – babcie i dziadków. Jest to bardzo zróżnicowana grupa, co jasno pokazuje, jak szeroko rozpowszechnione jest niezadowolenie wśród społeczeństwa.

Władza próbuje zastraszyć protestujących. Jak bardzo jest to skuteczne?

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że ani areszty, ani przejawy represji policyjnych nas nie zastraszają. Kluczową kwestią jest tutaj cel naszej walki. Walczymy o to, by Gruzja pozostała na europejskiej drodze rozwoju. Jest to absolutnie kluczowe, ponieważ bez europejskich standardów nie możemy mówić o wewnętrznej demokracji. Co więcej, brak integracji z Europą oznacza ryzyko wpadnięcia w strefę wpływów Rosji, co jest dla nas całkowicie nie do zaakceptowania.

Mówienie o neutralności w dzisiejszym świecie jest po prostu absurdem. Dlatego naszą walkę postrzegamy jako długofalową. Nie wierzymy, że ten reżim jest w stanie rozwiązać obecny kryzys w sposób demokratyczny. Stawiamy czoła trzem kryzysom: politycznemu, wynikającemu z braku zaufania do władz; konstytucyjnemu, ponieważ mechanizmy prawne przestały skutecznie działać; oraz narastającemu kryzysowi ekonomicznemu, który jeszcze nie ukazał w pełni swoich skutków, ale to tylko kwestia czasu.

Jesteśmy gotowi walczyć tak długo, jak to będzie konieczne, niezależnie od zasobów, którymi dysponuje władza.

Jak bardzo widoczny jest rosyjski wpływ podczas obecnych wydarzeń w Gruzji?

Niektórzy twierdzą, że wśród funkcjonariuszy na protestach można usłyszeć język rosyjski, choć osobiście nie spotkałem się z takimi przypadkami. Ważniejsze jest jednak to, że procesy zachodzące obecnie w Gruzji są jednoznacznie powiązane z rosyjskim wpływem. Rosja realizuje dwa podstawowe cele: maksimum (całkowicie podporządkować sobie Gruzję i przywrócić swoje wpływy) oraz minimum (utrzymywać Gruzję w stanie permanentnego napięcia, odsuwając ją od Unii Europejskiej).

Jest to zgodne z rosyjską strategią destabilizacji regionu, która ma na celu odciągnięcie uwagi Zachodu od Ukrainy i innych kluczowych problemów. Obecne władze Gruzji w istocie realizują politykę korzystną dla Rosji. Zamiast rozwiązywać kryzys, codziennie go pogłębiają, prowokując ludzi do protestów.

Uważam, że Rosja początkowo próbowała wdrożyć scenariusz „Majdanu 2”, który miał zakończyć się porażką i osłabić ruch społeczny. Jednak to się nie udało. Teraz realizują program minimum – utrzymywanie napięcia tak długo, jak tylko jest to możliwe.

Jak agresywne jest teraz zachowanie władzy i funkcjonariuszy podczas protestów?

Bezpośrednich starć między demonstrantami a policją w ostatnich dniach nie było, ale wynika to z wewnętrznych problemów w systemie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Niedawno odszedł ze stanowiska szef operacji specjalnych oraz instruktorzy, którzy zarządzali armatkami wodnymi. W MSW brakuje kadr zdolnych do wykonywania tych zadań. Mimo to państwo stara się przedstawić sytuację w taki sposób, jakoby to demonstranci byli stroną agresywną. Twierdzą: „Skoro demonstranci nas nie atakują, to i my nie atakujemy ich”. To absolutnie nielogiczny argument.

W rzeczywistości policja i władze nadal prowokują. Zamiast rozwiązywać kryzys polityczny, rząd zajmuje się represjami i biciem własnych obywateli. Dodatkowo państwo aktywnie wykorzystuje propagandę, wydając ogromne sumy na rozpowszechnianie fałszywych informacji, by zdyskredytować protestujących i przedstawić kłamstwo jako prawdę.

Gdzie dokładnie stosowana jest propaganda?

Oprócz mediów propaganda rozprzestrzenia się za pośrednictwem administracyjnych kanałów. Na przykład Ministerstwo Edukacji kontaktuje się z dyrektorami szkół, nakazując im zapobiegać udziałowi uczniów w demonstracjach. Dyrektorom przekazuje się polecenie, by sporządzali listy uczniów, którzy nie uczęszczają na zajęcia, a następnie wysyłają im nakazy mające na celu zapobieżenie jakiejkolwiek aktywności związanej z protestami.

Są przypadki, gdy dyrektorzy szkół, szczególnie w Kutaisi, którzy wspierają rządzącą partię, organizują spotkania z rodzicami uczniów. Takie spotkania mają miejsce późnym wieczorem, podczas których rodziców i uczniów intensywnie wypytują: „Dlaczego bierzecie udział w protestach? Dlaczego sprzeciwiacie się rządowi?” Wprost sugerują możliwe problemy dla dzieci lub samych rodziców.

Jeden z przypadków dotyczył szkoły niedaleko Kutaisi, gdzie jedna z uczennic opowiedziała, że dyrektorka wezwała ją i zaczęła krytykować za udział w protestach, twierdząc, że „szkodzą państwu”. Dziewczynie grożono, że mogą ją wyrzucić ze szkoły i przenieść do placówki, z której wcześniej odeszła. To przykład metod, którymi reżim stara się stłumić nastroje protestacyjne poprzez zastraszanie.

Takie metody nie są nowe w historii Gruzji. Już wcześniej spotykaliśmy się z podobnym naciskiem. Jednak teraz represje dotykają nie tylko zwykłych obywateli. Istnieją informacje, że przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, którzy odmawiają wykonania rozkazów przełożonych, są brutalnie traktowani. Są bici, hospitalizowani, a następnie przenoszeni z jednej szpitala do innego, aby ukryć ślady i uniknąć rozgłosu. To pokazuje poziom represyjnego systemu.

Obecna sytuacja przypomina metody stosowane przez reżimy autorytarne w krajach, takich jak Białoruś czy Rosja.

Jak ocenia Pan międzynarodową reakcję na protesty?

Reakcja międzynarodowa zawsze jest spóźniona, co jest typowe dla takich sytuacji. Protesty toczą się dzięki wytrwałości i determinacji samych ludzi. Dziś mamy do czynienia z unikalną sytuacją: protesty odbywają się równocześnie w 40 miastach Gruzji. Tego rodzaju skala protestów nigdy wcześniej nie miała miejsca. Ludzie masowo wychodzą na ulice, co stanowi precedens. Wcześniej protesty skupiały się głównie w Tbilisi, a tylko w rzadkich przypadkach pojawiały się w regionach. Dziś cały kraj jest zjednoczony, a ludzie nie zamierzają przestać walczyć.

Tymczasem rząd udaje, że nic się nie dzieje. Przewodniczący parlamentu stwierdził, że nadszedł czas, by uspokoić sytuację i „wrócić do normalnego życia”. To przejaw ogromnego cynizmu. Takie zachowanie władz tylko podkreśla, że nie chcą rozwiązywać prawdziwych problemów, bo oznaczałoby to utratę władzy.

Kluczowe postacie w rządzie, takie jak premier czy przewodniczący parlamentu, nie mają żadnego znaczenia – są to całkowicie marionetkowe figury, pozbawione politycznego ciężaru czy niezależności. Dla gruzińskiego społeczeństwa te osoby nie mają żadnego autorytetu.

Warto powiedzieć, że międzynarodowa reakcja stopniowo się nasila. W ostatnich dniach pojawiły się bardziej konkretne oświadczenia. Ukraina oraz przedstawiciele państw bałtyckich ostro skrytykowali sytuację. Mowa jest o wprowadzeniu sankcji wizowych i innych przeciwko gruzińskim urzędnikom odpowiedzialnym za represje.

Ambasada USA w Gruzji codziennie wyraża swoje poparcie dla narodu gruzińskiego poprzez różne formy i oświadczenia. Rozumiemy, że demokratyczne państwa nie podejmują decyzji natychmiast. Proces ten wiąże się z dyskusjami, poszukiwaniem konsensusu, co wymaga czasu. Jednak jesteśmy pewni, że jeśli takie decyzje zostaną podjęte, będą miały znaczący wpływ na sytuację.

Dla gruzińskiego społeczeństwa teraz kluczowe jest zachowanie cierpliwości i wytrwałości. Władze spieszą się z tłumieniem protestów i szybkim rozwiązaniem sytuacji, ale obywatelom pozostaje wywierać presję i kontynuować walkę.

Udział
Exit mobile version