Jakie to uczucie dla Syryjczyka widzieć koniec reżimu?
Dr Abdulkarim Ekzayez: Na pewno wielka radość. To wspaniałe zobaczyć, że wreszcie, po 54 latach, skończyły się rządy klanu Asadów. Od lat 70. Syryjczycy żyli pod opresyjnym reżimem. Przez ostatnie 14 lat widzieliśmy nieprzerwane zbrodnie popełniane przez wojska rządowe. Teraz mam – bardzo ostrożny – optymizm co do przyszłości Syrii, chociaż jest oczywiście wiele wątpliwości i powodów do zmartwień.
A zaskoczenie?
Ogromne zaskoczenie. Nikt nie spodziewał się, że teraz do tego dojdzie. Nikt nie sądził, że reżim mający więcej lat niż wielu z nas może upaść w dwa tygodnie.
Ponad pół wieku u władzy, 14 lat wojny domowej i nagle reżim posypał się pod ofensywą grup zbrojnych. Jak do tego doszło?
Trzeba spojrzeć na powody zewnętrzne i wewnętrzne. Te pierwsze to osłabienie sojuszników, którzy od lat wspierali Baszara al-Asada. Z jednej strony konfrontacja Izraela z Iranem – począwszy od wojny w Strefie Gazy, po konfrontacje ze wspieranymi przez Iran szyickimi milicjami, po poważne straty zadane Hezbollahowi w Iranie. Piechota Hezbollahu i innych organizacji powiązanych z Teheranem była fundamentalna dla utrzymania władzy przez Asada. Zaś Rosja zapewniała wsparcie z powietrza – tyle że teraz przeniosła swoją uwagę na Ukrainę, do tego poniosła tam poważne straty.
A przyczyny wewnętrzne?
Sytuacja w kraju stawała się gorsza z roku na rok. Rz±d w Damaszku kontrolował większość kraju, jednak narastał kryzys gospodarczy i korupcja. Armia i różne instytucje działały dla własnych korzyści. Nawet w miejscach, gdzie Asad był popularny, dochodziło do protestów.
Z drugiej strony zbrojna opozycja nie marnowała ostatnich lat. Stała się bardziej zorganizowana, zaczęła używać nowych technologii jak drony, była gotowa wykorzystać okazję. Trzeba też zauważyć, że nie było to „łatwe zwycięstwo” – pierwsze przerwanie linii frontu wymagało dużo czasu i sił. Dopiero po zdobyciu Aleppo i ruszeniu na południe reżim zaczął się załamywać.
I wtedy chyba nawet sami rebelianci byli zaskoczeni swoim sukcesem. Wojska rządowe opuszczały posterunki, Asad uciekł, do Damaszku weszli prawie bez walki.
Zdecydowanie, ci bojownicy byli zaskoczeni tempem upadku reżimu.
Czy byli gotowi przejąć władzę w kraju w tak krótkim czasie?
Nawet jeśli nie spodziewali się zwycięstwa tak szybko, to przygotowywali się na nie. Przez ostatnie lata główna siła stojąca za tą ofensywą – Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) – rządziła prowincją Idlib na północnym zachodzie Syrii przez cywilny Syryjski Rząd Ocalenia. Po upadku Asada premier i ministrowie tego rządu stopniowo przejęli obowiązki administracyjne od władz reżimowych.
Co trzeba wiedzieć o ludziach, którzy teraz de facto rządzą w Syrii?
Przede wszystkim musimy zacząć od tego, skąd wzięła się zbrojna opozycja. Wojna w Syrii to nie był spór polityczny, walka o władzę. Sprzeciw wobec reżimu wziął się z łamania praw człowieka i zbrodni popełnianych przez Asada, który tworzył w kraju machinę represji. Zaś w czasie konfliktu popełniał zbrodnie, używał broni chemicznej na cywilach. Teraz ujawniane są kolejne dowody na masowe tortury i mordowanie ludzi.
Zaś co do opozycji, trzeba podkreślić, że HTS jest tylko jednym z ugrupowań. Jest wspierana przez Turcję Syryjska Armia Narodowa, działająca na północy kraju; są grupy zbrojnej opozycji z południa kraju; a także wspierane przez USA Syryjskie Siły Demokratyczne. Trzeba też dodać, że w ostatnich dniach reżimu przeciwko niemu występowali zwykli ludzie, niezwiązani z żadną grupą zbrojną.
Hajat Tahrir asz-Szam jest uznawane za organizację terrorystyczną; została utworzona m.in. przez dawną Al-Kaidę w Syrii.
To jasne, że dojście do władzy grup lub osób powiązanych z Al-Kaidą może budzić obawy. Ale żeby dobrze ocenić tę grupę, trzeba spojrzeć na ich rzeczywiste działania w ostatnich latach. HTS kontrolował w tym czasie prowincję Idlib na północnym zachodzie Syrii. W tym czasie dochodziło do protestów, którym udawało się wymusić pewne zmiany. To pokazuje, że społeczeństwo w Syrii ma moc wpływania na takie grupy, by uwzględniały wartości i różnorodność kraju.
Słyszymy teraz ze strony władz USA i krajów europejskich, że mogą rozważyć zmianę klasyfikacji HTS jako organizacji terrorystycznej. Teraz ich Rząd Ocalenia deklaruje, że będzie działać tymczasowo, do marca. Z czasem do władz mają zostać włączone inne grupy. Mowa też o rozwiązaniu samego HTS. Myślę, że to, co widzimy dotychczas, daje powody do ostrożnego optymizmu. Także włączenie do rządu innych frakcji i ugrupowań zmniejszyłoby wpływ tych osób, które mają powiązania z ekstremistami.
Jak powinien wyglądać ten proces odchodzenia od tymczasowych rządów?
Najważniejsze, aby różne grupy wewnątrz Syrii, a także diaspora, miały realny głos i wpływ na kluczowe decyzje. Po drugie – musi powstać plan przywrócenia życia politycznego w Syrii. Bo kraj wychodzi nie tylko z 14 lat wojny domowej, ale też 54 lata reżimu Asadów, bez realnej opozycji i życia politycznego.
Pilną kwestią jest zapewnienie bezpieczeństwa. Siły reżimu rozpadły się, a nowe władze jeszcze nie weszły całkowicie na ich miejsce. Dochodzi do przestępstw, grabieży, lokalnych sporów. Dlatego ważne jest zapewnienie kontroli i bezpieczeństwa na całym terytorium, a także usunięcie broni z ulic. Po 14 latach wojny broń palna jest powszechna. Trzeba z tym skończyć, by uzbrojone były tylko legalne siły zbrojne i policyjne.
Czy uzasadnione są obawy, że sytuacja w Syrii potoczy się tak jak np. w Libii, gdzie po obaleniu dyktatury kraj od lat jest podzielony między walczące frakcje i pogrążony w chaosie?
Gdyby do szybkiego upadku reżimu doszło na początku wojny, już w 2011 lub 2012 roku, to bardzo możliwy byłby taki scenariusz. Ale stało się to po 14 latach walki. Przez ten czas różne grupy nauczyły się współpracować. Widzieliśmy koszt takiej wojny. Mam też nadzieję, że po stronie społeczeństwa będzie jasna wola współpracy.
Jednak na pewno istnieje ryzyko rozłamu. Jedno z największych zagrożeń widzę we wpływie sił zewnętrznych i innych krajów, które wspierają tę czy inną grupę i dążą do realizacji swoich interesów. To może napędzić walkę lub nawet na nowo wzniecić wojnę domową. Ale jestem przekonany, że nie dojdzie do tego, jeśli Syryjczycy sami będą mogli zdecydować o swoim losie. Ja sam mam taką nadzieję.
Co z sytuacją cywilów? Po 14 latach wojny i kryzysu wiadomo, że sytuacja jest bardzo trudna.
Po pierwsze trzeba zapewnić podstawowe potrzeby: woda, elektryczność, paliwo, jedzenie, schronienie, opieka zdrowotna, edukacja. Ostatnie burzliwe tygodnie doprowadziły m.in. do braku paliwa, wyczerpania zapasów w szpitalach. Nawet w tym tygodniu ważna stacja dializ w Aleppo została pozbawiona dostaw wody. Powinniśmy wkrótce zobaczyć pierwsze kroki procesu odbudowy w Syrii i myślę, że jest wiele podmiotów, które mogą i powinny pomóc w tym procesie. Mowa o odbudowie domów, infrastruktury, całej gospodarki.
Jaka powinna być w tym rola krajów europejskich?
Unia Europejska oraz jej poszczególne kraje od 2011 roku są zaangażowane w pomoc humanitarną w Syrii lub dla syryjskich uchodźców. Odsuwając na bok wątpliwości co do tego, czy i jak rozmawiać z HTS, ważne jest kontynuowanie i zwiększenie skali pomocy. Teraz będzie można ją lepiej zaplanować, bo wcześniej mieliśmy do czynienia z podziałem na obszary rządowe i te pod kontrolą grup zbrojnych.
Nieco osobnym tematem jest odbudowa kraju. To działania długofalowe i tutaj większą rolę odgrywa polityka i to, jak potoczy się sytuacja w Syrii. Być może kraje europejskie mogą postawić nowym władzom warunki – dotyczące przestrzegania praw człowieka, ochrony mniejszości, włączania ich do rządu – od których uzależnione będzie wsparcie gospodarcze.
Jakie są perspektywy powrotu syryjskich uchodźców do kraju?
Po pierwsze trzeba skupić się na wysiedleniu wewnętrznym. Uchodźców wewnątrz kraju jest o wiele więcej niż poza jego granicami. Wielu z nich od lat żyje w bardzo ciężkich warunkach, czasem w prowizorycznych obozach. Więc po pierwsze im należy umożliwić powrót do domów i życia z godnością.
Uchodźcy w krajach sąsiednich, jak Turcja albo Liban, oraz ci dalej, np. w Europie, powinni mieć możliwość dobrowolnego powrotu. To ważne także dla odbudowy kraju – by wróciły osoby, które mogą wesprzeć ją swoim doświadczeniem i umiejętnościami. Ale wszelkie sygnały o przymuszaniu uchodźców do powrotu są bardzo niepokojące.
Bo na masowy powrót może być za wcześnie?
Po pierwsze sytuacja w kraju wciąż jest niepewna. Ale przede wszystkim mówimy o 7 milionach ludzi poza granicami kraju. Masowe powroty mogłyby wywołać nowe problemy w momencie, kiedy kraj nie jest na to gotowy.
A pan?
Ja mam nadzieję pojechać do Syrii w ciągu najbliższych tygodni. Nie tylko zawodowo – chcę też zobaczyć sytuacją na własne oczy i sprawdzić, czy możliwe jest przeprowadzenie się tam z rodziną.
….
Dr Abdulkarim Ekzayez to specjalista ds. międzynarodowych w Konsorcjum Syryjsko-brytyjskim. Poza wykształceniem w zakresie stosunków międzynarodowych jest doktorem nauk medycznych i epidemiologiem. Jego rezydencja na neurochirurgii w Aleppo została przerwana przez wojnę. Po tym pracował w szpitalach polowych oraz w organizacji Save the Children in Syria w północno-wschodniej Syrii; wspierał budowę systemu opieki zdrowotnej na obszarach kontrolowanych przez zbrojną opozycję.