– Wierni wkrótce przybędą, aby się modlić. Świat odkryje katedrę odbudowaną i upiększoną – zapewniał Emmanuel Macron na uroczystym otwarciu paryskiej Notre Dame. Prezydent Francji miał rację, przemawiając 7 grudnia przed przywódcami, monarchami czy przedstawicielami światowych organizacji, bo potężna liczba wiernych rzeczywiście się zjawiła.
Za wspomniane odkrywanie świątyni mogą jednak zapłacić: nie pieniędzmi, lecz cierpliwością – i do stania w kolejce, i pewnego informatycznego systemu. Ale po kolei.
/
Zdjęcia, które 15 kwietnia 2019 roku obiegły świat, wydawały się nieprawdopodobne. Oto płonął budowany prawie 200 lat gotycki symbol Paryża, miejsce pełne niezwykle cennych zabytków, wśród których były XIII-wieczna tunika Ludwika IX czy korona cierniowa, ważna dla chrześcijan relikwia. Telewizje złamały ramówki, by pokazać widzom na żywo, jak płomienie trawią sklepienie czy wieżyczkę jednej z najbardziej znanych świątyń. Żywioł poskramiało kilkuset strażaków i po całonocnej walce im się to udało.
Notre Dame otwarte po pożarze. Jak zwiedzić katedrę? O rezerwację trudno
Prezydent Francji jeszcze w dniu pożaru zapowiedział, że Notre Dame powstanie jak feniks z popiołów do 2024 roku. Prędko pojawiły się głosy, że wskazany przez niego termin jest mało realny i nie wiadomo, czy katedrę w ogóle da się odtworzyć w dawnej postaci. Spośród mnogości problemów eksperci wyłowili te mniej oczywiste, jak kłopot z dostępnością wiekowych, dębowych bel, z których wykonano iglicę, dach czy stolarkę. Pomoc zaoferowały Niemcy, a sami Francuzi – mimo protestów ekologów – urządzili wycinkę nawet 230-letnich drzew.
/
Jak już wiemy, główny lokator Pałacu Elizejskiego dopiął swego: 8 grudnia świątynię otwarto dla paryżan i turystów. Jednak ze względów bezpieczeństwa w środku świątyni zmieszczą się najwyżej trzy tysiące osób. Wymyślono więc specjalny system rezerwacyjny.
/
Jego głównym elementem są bezpłatne wejściówki pozwalające ominąć kolejkę nieposiadających takiego bileciku. By go zdobyć, na stronie katedry trzeba podać liczbę chcących ją odwiedzić (maksymalnie pięć), wybrać z kalendarza pasującą datę, a na końcu wskazać dokładny przedział godzinowy. Tyle teoria, natomiast praktyka wygląda tak, że obojętnie, czy na zegarku mamy 8:00, 16:28 albo 1:22 w nocy – na witrynę wchodzi tyle osób, iż niemal ciągle jest zablokowana z powodu „zbyt dużego ruchu”.
/
Zwiedzanie Notre Dame. Terminy znikają w mgnieniu oka
Instrukcja zachęca, żeby „prostej rezerwacji” dokonać dwa dni, dobę lub nawet tuż przed wizytą w Notre Dame, a wtedy będziemy „w pełni się cieszyć” podziwianiem słynnego kościoła. Poradę uznałem za trafną, dlaczego chciałem „zaklepać” termin jeszcze przed przyjazdem pociągiem z Warszawy do Paryża (więcej o tej podróży przeczytasz tutaj). Próbowałem raz, trzeci, dziewiąty… lecz wszystkie starania szły na marne.
/
Najczęściej wyświetlał się komunikat, że znalazłem się wśród oczekujących i abym nie zamykał strony, gdyż ta automatycznie się odświeża. Zdarzało się, iż blokada „puszczała”, przekierowując mnie do kalendarza. Ten jednak – choć mijało zaledwie kilka sekund – zazwyczaj miał same wyszarzone pola, w które nie dało się kliknąć. A nawet, gdy któraś z dat była zaznaczona na niebiesko, sugerując swoją „aktywność”, po jej wybraniu objawiał się napis „sold out” – „wyprzedane”.
/
Obawiałem się, że nie uda mi się wejść do katedry bez uciążliwego stania w kolejce. Przecież zbliżało się Boże Narodzenie, więc sporo chrześcijan przed świętami na pewno chciało znaleźć się w niedawno otwartej Notre Dame i tam pomodlić.
Kolejka do Notre Dame. Nawet dwie godziny czekania
Aby rozpoznać sytuację, będąc już w Paryżu, poszedłem na plac Jana Pawła II, przy którym stoi odrestaurowana katedra i zobaczyłem wijący się sznur ludzi, którego początku w ogóle nie widać. Panowała tam międzynarodowa, słowna wrzawa, z której wydobyłem brzmienia języków azjatyckich, rzecz jasna europejskich, jak też polskiej mowy.
Pracowników wpuszczających do Notre Dame zapytałem, ile trzeba czekać na wejście. – Bez rezerwacji to półtorej godziny, może nawet dwie. Trudno ocenić – odpowiedzieli.
/
Pojawiła się jednak iskierka nadziei. Pilnujący porządku młody mężczyzna zasugerował mi, by przyjść następnego dnia rano. Niekoniecznie o 8:00, gdy świątynia otwiera swoje podwoje, lecz nawet nieco później – tak do 10:00. Jak wyjaśnił, o tej porze tłum jest znacznie mniejszy, także z tego względu, że mamy najkrótsze dni w roku. W połowie grudnia słońce wstaje w Paryżu około 8:40 (godzinę później niż w Warszawie) i wielu turystom nie chce się wstawać, gdy za oknami jest jeszcze ciemno.
/
Rada okazała się cenna, ponieważ 18 grudnia przyszedłem przed Notre Dame właśnie wcześniej i czekałem zaledwie 15 minut. Przy sąsiedniej bramce wejściowej, przeznaczonej dla mających wejściówki, nie było prawie nikogo, a dzień wcześniej ta kolejka też nie była długa. Funkcjonujące niczym yeti elektroniczne potwierdzenia okazywano pracownikom bardzo rzadko. Jak widać, zatykający się system nie tylko mi pokrzyżował szyki.
Stoją dźwigi, są rusztowania. Nadal odbudowują Notre Dame
Świątynię, mimo wielu osób, mogłem zwiedzać swobodnie. Część osób kontemplowało na rozstawionych w głównej nawie krzesłach, inne chodziły od zakątka do zakątka, fotografując kaplice, obrazy czy witraże. Światło z tych ostatnich, razem z żyrandolami czy podświetleniem ołtarza wprowadzało podniosłą atmosferę, podkreślającą rangę tego miejsca. Niemalże nikt też głośno nie rozmawiał – donośne było za to bicie dzwonów, rozsławione przez prozę Victora Hugo, a w naszych czasach – disneyowską animację.
/
Prace w Notre Dame nadal trwają – jeszcze na zewnątrz uważny obserwator dostrzeże rusztowania w górnych częściach budynku. Obok niego stoją wciąż żurawie, ale nie przeszkadza to w podziwianiu katedry od środka. Co jakiś czas odzywały się organy i gdy ich muzyka dochodziła moich uszu, przenosiłem się myślą do dawnych epok, patrząc przy tym na kunsztowne rzeźby, reliefy albo relikwie Krzyża Świętego, przy których było najtłumniej.
/
Zwiedzający interesowali się nie tylko zabytkami, ale też maszynami do wybijania pamiątkowych monet. Do jednej z nich podchodzili tak często, że w pewnej chwili zapas krążków się wyczerpał. Elektronika wkroczyła nawet do skrzyneczek ze świeczkami do palenia przy kaplicach. Zapłacić można było bilonem, ale i kartą. W kruchcie z powodzeniem działał też sklepik z dewocjonaliami oraz książkami.
/
Polski akcent w Notre Dame. Obrazu Matki Boskiej jednak zabrakło
Na chwilę zatrzymałem się przy polskiej kaplicy poświęconej Matce Boskiej Częstochowskiej, gdzie od 2018 roku wystawiano kopię tego obrazu. Została uratowana z pożaru, ale nie było jej na swoim miejscu. Na wyjaśniającej tablicy patronkę naszego kraju przedstawiono jako „Królową Polski”. „Matko Boska Częstochowska, Matko osób oddających się Opatrzności Bożej, módl się za nami” – napisano po polsku.
/
Swój punkt na planie katedry otrzymały również osoby, które odbudowywały ją ze zgliszczy. Znalazły się na czarno-białych, grupowych zdjęciach – nieopodal mapy krajów, z których popłynęły datki na rekonstrukcję Notre Dame. Natomiast wszystkim, co przyczynili się do tego, że katedrę znów da się podziwiać w pełnej krasie, zadedykowano małą wystawę.
/
Na razie świątyni nie mogą zwiedzać grupy zorganizowane. Od lutego 2025 roku wpuszczane będą pielgrzymki i dla nich również powstać ma rezerwacyjna platforma. Z kolei od 9 czerwca (dzień po Zielonych Świątkach) dostępne będą terminy dla innego rodzaju wycieczek, liczących do 25 osób.
Z Paryża Wiktor Kazanecki
Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!