Uwaga! Wywiad zawiera opisy wstrząsających praktyk agresorów.

Maciej Słomiński, Interia: Jak, kiedy i dlaczego wpadłeś na pomysł założenia Orlej Straży?

Bartosz Rutkowski, założyciel Orlej Straży: – 7 października 2015 r. Byłem żołnierzem zawodowym, oficerem Wojska Polskiego w Ośrodku Szkolenia Nurków. Przed pracą miałem zwyczaj sprawdzać, co dzieje się na świecie. Pierwszą informacją, jaką wtedy przeczytałem, był artykuł o ukrzyżowanym żywcem 12-latku.

– Do tej zbrodni doszło niedaleko Aleppo w Syrii. Jej sprawcami byli terroryści z ISIS. Wersja dla osób uduchowionych – doznałem objawienia, druga – dla mniej uduchowionych – wk…łem się. Wstałem zza biurka. Pamiętam, że przeszła mnie myśl, co bym zrobił, gdyby to dotyczyło mojego syna? Antek miał wtedy też 12 lat. Jak powiedział irlandzki filozof Edmund Burke: „do zwycięstwa zła wystarczy bezczynność dobrych ludzi”. 

Postanowiłeś działać.

– Księża to nazywają: stanięcie w prawdzie. Z drukarki wyciągnąłem kartkę A4 i zacząłem pisać, co będzie mi potrzebne do wyjazdu na Bliski Wschód w strefę działań wojennych. Działałem jak w transie, wypisałem jakieś 20 rzeczy. Szczepienia, buty, plecak, legitymacja dziennikarska, żeby móc dojechać na front, dobry aparat, żeby wszystko udokumentować. Wiedziałem, że coś muszę zrobić. W domu czekała mnie jeszcze rozmowa z żoną. 

– Zapytałem wprost: czy nie masz nic przeciwko temu, żebym odszedł z wojska? Mariola na mnie spojrzała i spytała: a co będziesz teraz robił? Odpowiedziałem, że chciałbym wyjechać na Bliski Wschód i zacząć pomagać ofiarom Państwa Islamskiego. Pomyślała, że zwariowałem.

Działałem jak w transie, wypisałem jakieś 20 rzeczy. Szczepienia, buty, plecak, legitymacja dziennikarska, żeby móc dojechać na front, dobry aparat, żeby wszystko udokumentować. Wiedziałem, że coś muszę zrobić.

~ Bartosz Rutkowski

Dosyć przełomowy moment.

– Gdy zginął ten chłopiec, życie straciły też dwie pracownice kanadyjskiej fundacji charytatywnej. Zadzwoniłem do niej i zweryfikowałem, czy to nie efektowny fake news. Wszystkie informacje się potwierdziły. Żona powiedziała, że jak muszę jechać, to muszę. Ona zostanie, żeby nam się rodzina nie rozpadła. Musiałem dać słowo, że wrócę. Pamiętam, że Mariola zapytała, co zrobię, jeśli okaże się, że są zorganizowane obozy dla uchodźców i jest wszystko w miarę ogarnięte, a moja pomoc jest niepotrzebna.  

– Powiedziałem, że w najgorszym wypadku będę czytał bajki dzieciom w hospicjum i trzymał za rękę umierających na raka. Byłem zdeterminowany, żeby pomagać. Już po trzech dniach pobytu w Iraku wiedziałem, że nic nie jest dobrze.  

– Poszedłem do działu kadr, żeby przygotowali komplet dokumentów. Złożyłem papiery o zakończeniu stosunku służbowego w trybie przyspieszonym. Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem: chory jesteś, nowotwór?  

– 1 lutego przeszedłem na emeryturę, a sześć dni później byłem w drodze do Iraku. Za własną kasę zorganizowałem niskobudżetową wyprawę z Trójmiasta autokarem do Warszawy, stamtąd kolejnym autokarem na Ukrainę, potem tanimi liniami lotniczymi do Turcji, stamtąd do Iraku, na koniec taksówką na linię frontu.

– To miał być rekonesans, chciałem jak najwięcej zobaczyć. Myślałem, że jako wierzący i praktykujący katolik będę pomagał tylko chrześcijanom, ale los chciał, że umówiony kierowca był Jezydem – to mniejszościowa grupa etniczna, na której ISIS dokonało w 2014 r. ludobójstwa. 

– Zabrał mnie do wsi Khanke, gdzie po ludobójstwie schronienie znalazło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Mała wioska nagle sięgnęła populacji 80 tysięcy osób i przestała być wioską. Tam do dziś jest wielki obóz dla uchodźców. Przez kilka dni spałem z nimi na podłodze, jadłem z nimi, szwendałem się pośród nich z plecakiem i przegadałem wiele godzin, słuchając o piekle, które ich spotkało. 

Państwo Islamskie to byli ci źli, a kto był dobry? 

– Mężowie, którzy mając jedynie lekką broń ginęli, osłaniając odwrót swoich żon, matek i dzieci. Rodziny, które uciekały w łyżkach od koparki lub pieszo, gdy nie było innej możliwości. Tysiącami przez góry. Islamiści otoczyli ich z trzech stron, a wojsko kurdyjskie zablokowało ostatnią drogę ucieczki, wycofując swoją armię.

Srebrenica w innym wydaniu.

– Zupełnie inna skala. Cały świat oszalał, gdy odkryto masowy grób w Buczy pod Kijowem. Tam w Iraku dotychczas odkryto takich grobów ponad setkę i nikogo to nie obchodzi. Nikt nie zna dokładnej liczby ofiar. 

Dlaczego mudżahedini islamscy to robią?

– Innowiercy nie są ludźmi z ich punktu widzenia. Dla nich krzywdzenie dziewczynki jezydzkiej jest mniejszym moralnie problemem niż uderzenie zwierzęcia. Pierwsza z dziewczyn, z którą rozmawiałem, miała 23 lata, cały czas drapała się po nadgarstku, na którym miała zegarek po to, żeby ukryć blizny. W niewoli kilkukrotnie chciała odebrać sobie życie. 

– Gdy skończyliśmy rozmawiać, poszedłem za namiot, wziąłem wdech i wymiotowałem żółcią. Z czystej ludzkiej złości i bezradności, że nie mogę nic zrobić. Tłumacz powiedział wtedy, że się nadam.

– Żeby być z nimi. Nadam się, bo wymiotuję, a nie płaczę. On po pierwszej rozmowie zamknął się w domu na dwa dni i wył jak pies. Dorosły facet, nie był w stanie nic innego zrobić. 

Cały świat oszalał, gdy odkryto masowy grób w Buczy pod Kijowem. Tam w Iraku dotychczas odkryto takich grobów ponad setkę i nikogo to nie obchodzi. Nikt nie zna dokładnej liczby ofiar.

~ Bartosz Rutkowski

Złość jest często najlepszą motywacją do działania.

– Pierwszej nocy tam nie zapomnę do końca życia. Spaliśmy na podłodze, wszyscy zasnęli, a ja leżałem przykryty śpiworem, z otwartymi oczami. W głowie miałem gonitwę myśli. Co robić? Nagłośnić w mediach? Nieść pomoc tym ludziom? Zostać wolontariuszem? 

Co może zrobić jednostka wobec ogromu zła?

– Tak właśnie wtedy myślałem. Miałem za sobą kilkadziesiąt rozmów przez dwa tygodnie pobytu. Byłem z uchodźcami w obozach i z żołnierzami na linii frontu pod Mosulem. Wszyscy mówili jedno: że nie chcą pomocy, chcą wrócić do poprzedniego życia. 

– Po powrocie do Polski obdzwoniłem wszystkie możliwe fundacje. Wnioski zachowam dla siebie. Tak samo jako komentarz, że nigdy nie dostaliśmy ani grosza wsparcia od Ministerstwa Spraw Zagranicznych.  

To skąd macie środki na działalność?

Ludzie nie lubią żebraków. 

– Jestem z tego niezmiernie dumny, że mogę żebrać. Są zakony żebracze. To określenie w ogóle mi nie przeszkadza. Po ogłoszeniach parafialnych ksiądz nas wpuszcza na ambonę, gdzie mamy pięć minut, by dać świadectwo. Mówimy, czym się zajmujemy i jak można ludziom pomóc. Potem stoimy pod kościołem z puszkami. 

Pamiętasz pierwszą zbiórkę? 

– Jakby to było wczoraj. Byłem jak przerażony królik. To było w Hopowie na Kaszubach. Malutka wieś, 1300 mieszkańców. Przed chwilą byłem majorem (komandorem podporucznikiem), a tu nagle stoję z puszką pod kościołem. Ludzie mnie prawie zadeptali, ale pozytywnie. Zebrałem prawie trzy tysiące złotych, ogromny pozytywny kop. 

– To był początek. W tym roku z samych zbiórek uzbieraliśmy ponad 400 tysięcy plus wpłaty na konto fundacji. Jesteśmy jedną z największych małych fundacji w Polsce. Jesteśmy przy tym całkowicie niezależni. Pod nikogo nie jesteśmy podczepieni, ani pod żadną partię polityczną czy też wspólnotę religijną.  

Przed chwilą byłem majorem, a tu nagle stoję z puszką pod kościołem.

~ Bartosz Rutkowski

– Pamiętam, jak wróciłem do Iraku w lutym 2016 r., już po założeniu Orlej Straży. Ludzie na miejscu lekko się zdziwili, bo każdy obiecywał pomoc, ale nikt nie wracał. Żołnierze na froncie mieli zeszyt, gdzie wpisywali dziennikarzy, którzy ich odwiedzili: CNN, BBC, NBC, itd. 

– Po pierwsze, zajęliśmy się żołnierzami walczącymi pod Mosulem. Najbiedniejszym groziła eksmisja z domu. Tu zapłaciliśmy czynsz za ileś miesięcy, tam zorganizowaliśmy paczki żywnościowe. Poza tym organizowaliśmy pomoc dla kobiet, które były wykorzystywane seksualnie i mieszkały z dziećmi w dzikim obozowisku. Były przypadki, że któraś z kobiet popełniła samobójstwo między jednym, a drugim naszym przyjazdem.  

– Stałem przy namiocie, gdzie była nastoletnia dziewczynka, która została wykupiona z niewoli. Od dwóch tygodni klęczała na podłodze i zawodziła. Nie było z nią żadnego kontaktu, nie jadła, nie spała. Wyła. 

– Rozmawiałem z nastolatką, która była trzymana w klatce, wielokrotnie gwałcona, na końcu dostała gruźlicy. Wtedy ją sprzedali rodzinie. Natychmiast trafiła do szpitala w Kurdystanie. Na szczęście uratowano jej życie, choć musieli jej usunąć jedno płuco.  

Twoje życie zaczęło płynąć w rytm wyjazdów.  

– Siedem miesięcy non stop, prawie się zaorałem, bo fundacja to dużo papierów. Księgowość, rzeczy organizacyjne. Na szczęście spotkałem Darka Celińskiego, którego poprosiłem o pomoc. On przejął to wszystko, co mnie zabijało. Dziś działamy razem, jestem mu wdzięczny. 

Ile jest osób zaangażowanych w Orlą Straż? 

– Dotychczas cztery, ale od Świąt Bożego Narodzenie wzmocniła nas piąta osoba – pierwsza kobieta w naszym zespole – Natalia Grochal. Mamy też grono zaangażowanych wolontariuszy, którzy wspierają nas w działaniach na terenie całej Polski. 

Gdybyście nie byli głęboko wierzący, to byście pomagali chrześcijanom daleko od Polski?

– Można gdybać. Wiara to czynienie dobra. Paradoksalnie najbardziej podziwiam ludzi, którzy są uczciwi i niewierzący. Nasza motywacja jest również religijna. Co obliguje niewierzącego poza tym, że jest człowiekiem? Pełen szacunek. Ja się nawróciłem 11 lat temu, przygotowując dziecko do pierwszej komunii. 

– Uczyłem go na pamięć tych modlitw, pewnego dnia zrozumiałem jak wielka to hipokryzja. Uczę dziecko formułek, a samemu wygodnie jest mi żyć w grzechu. Następnego dnia poszedłem się wyspowiadać i wróciłem do Kościoła. 

Według jakiego klucza wybieracie miejsce, w które jedziecie pomagać?

– Jedziemy tam, gdzie świat nie patrzy. W odwrotnym kierunku niż kierowane są kamery telewizji i media. Jest bardzo mało informacji o Nigerii, na południu wydobywana jest ropa naftowa i tam jest skupiona uwaga świata. Na północnym wschodzie rządzi Boko Haram, tam obowiązuje prawo szariatu. Na samej północy strefa bezprawia i regularne ataki muzułmanów z plemienia Fulani. 

– Ostatnim przyczółkiem normalności jest miasto Jos. Tam, gdzie pomagamy, w zeszłym roku w wigilię Bożego Narodzenia zaatakowano naraz 26 miejscowości. Dlaczego wtedy? Wszyscy punktualnie o dziewiętnastej kończyli modlitwy i siadali do wieczerzy. To był koniec zbiorów i wszystkie magazyny pękały w szwach pełne ziaren i owoców. Po wymordowaniu części ludzi i doprowadzeniu reszty do ucieczki, cały ten region po prostu okradziono. Podwójny zysk. Do rana polowano na ludzi, zabito ponad 320 osób. 

Jedziemy tam, gdzie świat nie patrzy.

~ Bartosz Rutkowski

– Zmuszono do ucieczek 27 tysięcy ludzi. Najwięcej zginęło niestety kobiet z małymi dziećmi. Starsze dzieci są nauczone, żeby nie krzyczeć jak uciekają, a małe ryczały w buszu, oni je znajdowali i mordowali maczetami. Pod przykrywką religii chodzi o rabunek, po zamordowaniu ich albo wypędzeniu można przywłaszczyć majątek. Zerwano blaszane dachy z domostw, z których wszystko wyniesiono.  

– Ideałem jest pomoc rodzinie w ten sposób, że dalej już nie potrzebuje pomocy. Aby to się stało, muszą być spełnione dwa warunki – ludzie muszą mieć gdzie mieszkać i mieć za co żyć. Uchodźcy w Iraku odmawiali przyjmowania pieniędzy. Prosili natomiast, by pomóc odbudować sklep czy warsztat. Pomogliśmy odbudować blisko 150 firm rodzinnych. Zwykle odbudowujemy działalność, którą ci ludzie przez lata mieli, ale na skutek wojny lub ataku terrorystycznego została zniszczona. Nie uczymy ich nowego, tylko pomagamy wrócić do tego co robili.

– Jedna pani miała ośmioro dzieci. Po tym, jak jej mąż został zamordowany, dwójkę musiała oddać pod opiekę rodzinie. Kupiliśmy jej za 150 dolarów (600 zł) młyn z agregatem, w którym może mielić ziarna kukurydzy. Dzięki temu ona może normalnie funkcjonować, a dzieci wróciły do mamy. 

Jaki był najgorszy moment waszych wypraw?

– Lepsze wspomnienia wypierają gorsze, to normalne, ale pewnych rzeczy nie da się zapomnieć. Podczas przedostatniego wyjazdu do Nigerii rozmawiałem z 10-latką, której podpalono dom, rodzina schroniła się na poddaszu. Dziadek, mama, wujek i ciocia spłonęli żywcem. Matka wypchnęła ją przez lufcik, ona się stoczyła po dachu, tłum muzułmanów próbował ją z powrotem wrzucić do budynku, żeby spłonęła. 

– W tym momencie nadjechała policja. Ona jednego dnia straciła prawie całą rodzinę. Ma kuzynki w podobnym wieku, bawią się razem i nagle ona się zawiesza i patrzy w ścianę. Pyta, gdzie jest mama, dlaczego stało się to właśnie jej. Nie byłem w stanie sobie poukładać tego w głowie, a co dopiero ona. 

Po co ludzie robią coś takiego? Przecież ci muzułmanie mają rodziny, uczucia.

– Ty tak mówisz. Gdy słyszę, że to konflikt, to pytam – jaki konflikt, skoro tragicznie giną tylko członkowie jednej społeczności? Nie ma takich sytuacji, że chrześcijanie po mszy świętej robią najazd na wieś muzułmańską. 

– Gdy mam wątpliwości, czy ma sens to, co robimy, patrzę na jedno zdjęcie. Nie ciał i trupów, a uśmiechniętej dziewczyny. Płaciliśmy za leczenie, wspieramy rodzinę. Islamiści byli pewni, że zginęła, wzięli jej komórkę i zadzwonili do męża powiedzieć mu, że przyszli zabić jego, a zabili ją. Powiedzieli mu, że po niego też jeszcze przyjdą. Na szczęście oboje żyją.

Czy spotykacie się z zarzutem, dlaczego nie pomagacie w Polsce?

– Wielokrotnie. Odpowiadam, że w Polsce jest co najmniej kilkanaście tysięcy fundacji i stowarzyszeń do tego dedykowanych. Dzieciaki, którym my pomagamy, dotknęły rzeczy, jakie na szczęście w Polsce się nie zdarzają. W Polsce nikt nie trzyma nastolatki w klatce, nikt nie wykorzystuje seksualnie pięcioletniego dziecka bezkarnie. Nikt nie doprowadza dziewczynki do tego, żeby się oblała naftą i dokonała samospalenia i mógłbym tak mówić do rana. Na szczęście takie rzeczy się w Polsce nie dzieją.

Jakie ma Orla Straż plany na 2025 rok?

– Na każdy kolejny rok mamy taki sam plan. Chcemy pomagać kolejnym rodzinom. Jeśli popatrzymy dalej w przyszłość, to chciałbym znaleźć jeszcze kilku takich wariatów jak Darek Celiński czy Dawid Czyż. Nie chcemy przy tym rozrosnąć się do rozmiarów korporacji i działać jak fabryka pomocy.

– Chcemy dalej robić to, co teraz, pomagać sensownie. Powoli acz konsekwentnie staramy się dobijać do mediów. Umawiamy kolejne zbiórki w Polsce, bo to nam pozwala w jedną niedzielę spotkać od kilkuset do kilku tysięcy ludzi. Już teraz mamy umówione zbiórki do wakacji w 2025 r.

– Gdy jestem w Polsce wciąż uczestniczę w zbiórkach, poza tym pracuję zawodowo, mam firmę nurkową zajmującą się pracami podwodnymi i szkoleniem. Resztę czasu staram się spędzać z rodziną. Mam dobry kontakt z dziećmi. Uważam, że rolą ojca jest też dawanie przykładu. 

– Żona mi kiedyś powiedziała, że nie wyobraża sobie, żebym zasiadł przed telewizorem z pilotem w ręku. Ona chce żebym był sobą. Jesteśmy 27 lat po ślubie. Kiedyś ją spytałem, dlaczego ze mną jest. Powiedziała, że spodobało jej się to, że byłem odważny. 

Gdy mam wątpliwości, czy ma sens to, co robimy, patrzę na jedno zdjęcie. Nie ciał, a uśmiechniętej dziewczyny.

~ Bartosz Rutkowski

– Kolega mówi, że ratujemy białe wieloryby. Przyjeżdżamy w miejsca, gdzie często jesteśmy literalnie jedynymi ludźmi, którzy tam dotarli. Jak idziesz w błocie do wioski, którą niedawno spalono i tam przed tobą nie było nikogo z pomocą, to widzisz sens w tym, co robisz. 

– Ostatnio spotkaliśmy w Nigerii panią generał, która była bardzo zdziwiona, że są ludzie, którzy są gotowi poświęcić własne życie, żeby przywieźć im pomoc. Dodała przy tym, że to jeszcze od biedy mogłaby zrozumieć, ale największym szokiem było dla niej, że znaleźliśmy w Nigerii młodych ludzi, którym przesyłamy pieniądze, a oni karnie wykonują to, co im mówimy. Inni już dawno by je ukradlii uciekli z otaczającego ich piekła. 

– Korupcja w Nigerii jest ogromna, ale my zawsze wcześniej sprawdzamy ludzi, z którymi planujemy współpracę i testujemy ich miesiącami lub nawet dłużej. Nasz najbliższy współpracownik w Nigerii, Pam ma żonę i dwójkę dzieci. Przeżył wysadzenie w powietrze kościoła i postrzał w głowę z kałasznikowa. Wie, że pomagając może znaleźć śmierć, ale uważa, że warto ryzykować dla dobra innych. Obiecałem mu, że jeśli coś mu się stanie, to zaopiekujemy się jego rodziną. Tacy ludzie są prawdziwymi bohaterami.  

Rozmawiał Maciej Słomiński.

Udział
Exit mobile version