
-
Kamerdyner przez kilka miesięcy wynosił z Pałacu Elizejskiego cenną porcelanę, odpowiadając za nią służbowo.
-
Zrabowaną zastawę sprzedawał kolekcjonerowi z Wersalu, który pracował także jako ochroniarz w Luwrze.
-
Trzech oskarżonych – kamerdyner, jego partner i kolekcjoner – stanie przed sądem, a większość skradzionych przedmiotów odzyskano.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Były pracownik Pałacu Elizejskiego przez kilka miesięcy systematycznie wynosił z rezydencji prezydenta Francji elementy cennej zastawy stołowej.
Jak informują francuskie media, z pałacu zniknęło ponad 100 porcelanowych naczyń – w tym talerze, filiżanki i spodki – używane podczas wystawnych obiadów państwowych. Łączne straty oszacowano na dziesiątki tysięcy euro.
Francja. Zniknęła prezydencka porcelana z Pałacu Elizejskiego
Jak podał publiczny nadawca FranceTV, do winy przyznał się Thomas M., który przez pięć lat pełnił funkcję głównego kamerdynera i skarbnika Pałacu Elizejskiego. To on odpowiadał za prezydencką zastawę i doskonale znał jej wartość oraz sposób ewidencjonowania. Śledczym udało się odzyskać większość skradzionych przedmiotów.
Z ustaleń wynika, że Thomas M. sprzedawał porcelanę trzydziestokilkuletniemu kolekcjonerowi z Wersalu, pasjonatowi historii, który – jak się później okazało – pracował także jako ochroniarz w paryskim Luwrze.
W procederze miał pośredniczyć partner kamerdynera, zawodowo związany z handlem antykami. Wszyscy trzej mężczyźni zostali zatrzymani i usłyszeli zarzuty, a kolekcjoner przyznał się do paserstwa.
– Myślę, że prawdopodobnie poniosła go pasja. Wpadł w pewną spiralę i podczas zatrzymania mówił nawet, że poczuł ulgę, iż to wszystko dobiegło końca, bo zaczynało go to przerastać – powiedział dziennikarzom Thomas Malvolti, adwokat jednego z oskarżonych, Ghislaina M.
Kradzież zastawy stołowej. Trzech oskarżonych stanie przed sądem
Eksperci podkreślają, że kradzież była skazana na wykrycie. Cała zastawa stołowa Pałacu Elizejskiego pochodzi z prestiżowej państwowej manufaktury porcelany w Sèvres i jest wyraźnie oznaczona pieczątką „Pałac Elizejski”.
– To nasze wspólne dziedzictwo. Te przedmioty są praktycznie niemożliwe do legalnej sprzedaży – zaznacza Cyrille Froissart, specjalista od francuskiej porcelany. Jak dodaje, pojedynczy talerz może być wart kilka tysięcy euro; egzemplarz z 1861 roku osiągnął na aukcji w Wiedniu cenę 1300 euro.
Francuskie media zwracają uwagę, że kolekcjoner z Wersalu, zamieszany w sprawę kradzieży z Pałacu Elizejskiego, pracował jako strażnik w Luwrze – tym samym muzeum, z którego w listopadzie skradziono klejnoty koronne, do dziś nieodnalezione. Po zatrzymaniu sąd zakazał mu dalszej pracy w tej instytucji.
Proces trzech oskarżonych rozpocznie się 26 lutego. Większość skradzionej porcelany wróciła już do zbiorów Pałacu Elizejskiego.
Źródła: PAP, Interia, Le Figaro
-
Problemy Luwru trwały latami. Pracownicy zignorowali wskazówki audytu
-
Rabunek w Luwrze. Prokuratura podała nowe informacje o sprawcach

