Zanim doszło do meczu pomiędzy Polakiem a Hiszpanem, polski talent z Warszawy musiał przebrnąć przez kwalifikacje. W nich Maks Kaśnikowski pokonał trzech rywali, spełniając tym samym swoje wielkie marzenie i wchodząc do drabinki głównej turnieju rangi wielkoszlemowej. Czyli absolutnej elity, patrząc na tenisowe rozgrywki.

US Open: Maks Kaśnikowski z imponującym debiutem w turnieju głównym

Mający 21 lat warszawianin w poniedziałkowy wieczór polskiego czasu stanął do walki z dużo bardziej doświadczonym Pedro Martinem. Hiszpan to aktualnie tenisista klasyfikowany na miejscu 43 w rankingu ATP. Dla porównania, na takiej samej pozycji, tylko wśród pań, znajdowała się przed startem US Open Magdalena Fręch.

Łodzianka swojego meczu co prawda nie wygrała w Nowym Jorku, sensacyjnie żegnając się z turniejem, ale zupełnie inne plany wydawał się mieć na swoją inaugurację w NYC Martin. Kaśnikowski od początku narobił jednak Hiszpanowi sporo problemów. Pierwszy set padł bowiem łupem Polaka, który rozstrzygnął na swoją korzyść losy tie-breaka. Kaśnikowski wygrał ostatecznie 8:6 po godzinie i dwunastu minutach gry.

Od drugiej partii na twardym korcie numer 15 karty rozdawał w głównej mierze Martin. Hiszpan wygrał dwa kolejne sety właściwie w takim samym czasie, w jakim panowie wymieniali się „uprzejmościami” w secie otwarcia. Najpierw 6:1, a następnie 6:2 dla hiszpańskiego gracza.

Imponująca była zwłaszcza seria do zamknięcia trzeciego seta, kiedy od stanu 2:1 dla Martina, po przełamaniu jego serwisu przez Polaka, hiszpański tenisista wygrał kolejne 16 punktów, odbierając Kaśnikowskiemu chęci do ponownego podpięcia się pod rywalizację.

Polak i Hiszpan przed ostatnim, jak się miało okazać, setem meczu, skorzystali z przysługującej przerwy toaletowej. Po powrocie Kaśnikowski raz jeszcze próbował zrywu. Trzeba jednak przyznać, że młody Polak odczuwał trudy warunków panujących w NYC. A te, nie były najłatwiejsze. Zarówno pod względem ciepła, jak i wilgotności w południowych godzinach czasu rozgrywania meczu w USA.

Warszawianin nie poddał się, drugi raz w meczu przełamując Hiszpana (4:2). To poderwało Polaka na tyle, że zdołał doprowadzić do piątego seta. Kaśnikowski zwyciężył 6:3, domykając seta kolejnym przełamaniem. W tym momencie to Hiszpan był zdecydowanie w defensywie, nie mogąc znaleźć sposobu na napędzającego się Polaka.

Piąty set zadecydował o losach thrillera w Nowym Jorku

Po trzech godzinach gry panowie weszli w ostatnią część pojedynku. Panowie rozpoczęli od solidarnych… przełamań swoich gemów serwisowych (1:1). Kaśnikowski był jednak minimalnie z przodu, mając np. wynik 3:2 na swoją korzyść. Warto podkreślić, że Polaka z trybun znajdujących się tuż obok kortu, wspierała wierna i całkiem solidna osobowo grupa kibiców. Co rusz to mogąca cieszyć się z coraz dłuższych i jakościowych akcji, które oferowali, raz jeden, raz drugi.

Kapitalna była akcja na 5:4 dla Polaka, którą Kaśnikowski zakończył efektownym minięciem, podrywając trybuny. Dodajmy, że Polak właśnie w takim stylu rozgrywał swoją pierwszą w karierze pięciosetówkę.

Niestety, z perspektywy Polaka, dał on się przełamać w jedenastym gemie. Kolejna odsłona wyrównanego grania, ale ostatecznie ten najważniejszy punkt, najbardziej banalny i bolesny. Podwójny błąd serwisowy Kaśnikowskiego. Hiszpan nie zdążył jednak długo się nacieszyć prowadzeniem 6:5, bo po chwili został… przełamany powrotnie i o sukcesie miał zadecydować super tie-break, rozgrywany w piątej partii turniejów wielkoszlemowych do 10 zdobytych punktów.

Panowie weszli w ten fragment meczu, mając już na liczniku ponad 4 godziny gry. A przy okazji wręcz niemożliwe zwroty akcji – choćby wspomniane 6:5 z przełamaniem dla Hiszpana i ostateczne, powrotne 6:6 po kilku minutach.

Super tie-break był najlepszym podsumowaniem thrillera z udziałem Polaka i Hiszpana. Wiele zwrotów akcji, wymian i dawania z siebie absolutnie wszystkiego. Ostatecznie Martinez wygrał 10:6 i mógł… głęboko odetchnąć.

Młodemu Polakowi należą się jednak wielkie brawa za postawę w całym spotkaniu. Tak należy debiutować w Wielkim Szlemie! Na zwycięstwa Kaśnikowskiego z pewnością przyjdzie jeszcze czas.

Kiedy swoje mecze w US Open rozegrają Iga Świątek i Hubert Hurkacz?

We wtorek (tj. 27 sierpnia) do gry na kortach w Nowym Jorku wkracza najlepsza singlowa dwójka z Polski, czyli Iga Świątek oraz Hubert Hurkacz. Wrocławianin rozstawiony z numerem 7 w tegorocznej drabince zagra z Kazachem Timofiejem Skatowem. Początek spotkania o godzinie 17:00 polskiego czasu.

W przypadku Świątek pierwszą rywalką w US Open 2024 będzie Kamilla Rachimowa. Rosjanka w turniej znalazła się jako tzw. szczęśliwa przegrana, przegrywając w ostatniej rundzie kwalifikacji, ale wchodząc do turnieju za sprawą kontuzji jednej z zawodniczek. Początek starcia Świątek – Rachimowa o godzinie 18:00, patrząc na polskie zegarki.

Finał gry pojedynczej kobiet zaplanowano na sobotę 7 września, panowie zagrają o tytuł w niedzielę 8 września. Za zwycięstwo zarówno triumfatorka, jak i triumfator, zgarną po 3,6 miliona dolarów. Tytułu sprzed roku bronią Coco Gauff oraz Novak Djoković.

Mecze US Open dostępne są na kanałach Eurosportu oraz platformie MAX.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.