Pożar na Tasmanii wybuchł około 10 dni temu, kiedy w wysuszony busz uderzyły pioruny. Z ogniem walczą zastępy strażaków, wspomagane przez załogi śmigłowców gaśniczych. Na terenach między Parkiem Narodowym Cradle Mountain a wybrzeżem między Pieman Heads a Sandy Cape aktywnych jest 20 pożarów.

Pożary coraz bliżej ludzkich siedzib

W czwartek ogień zbliżył się niebezpiecznie do osady Zeehan. Władze regionu wydały dla mieszkańców ostrzeżenie. Poradzono im „wyjechanie natychmiast lub poszukanie schronienia„. Nie wszyscy wysłuchali jednak zaleceń i mieszkańcy około 10 domów postanowili zostać i walczyć o swój dobytek.

Na miejscowym stadionie ustanowiono centrum ewakuacyjne. W jednej z tamtejszych szkół przygotowano też „schronienie ostatniej szansy„, gdzie mieszkańcy mogą uciec, jeśli sytuacja się pogorszy.

Serwis ABC News radzi mieszkańcom zagrożonych terenów, by w przypadku braku innej możliwości schronili się w „najbliższym budynku, regularnie sprawdzali otoczenie i gasili jakiekolwiek pożary” pojawiające się w pobliżu budynków.

Prowadzący hotel Centralny w Zeehan zapewniają, że ich obiekt jest „otwarty dla każdego, kto desperacko potrzebuje łóżka, schronienia lub piwa”.

Obecnie poziom zagrożenia w Zeehan obniżono do poziomu „obserwuj i działaj”. Oznacza to jednak, że wciąż jest tam zbyt niebezpiecznie by powracać i należy obserwować, czy warunki się nie zmieniają.

Do pożarów są „tak dobrze przygotowani, jak się da”

Firma organizująca rejsy turystyczne po rzece Arthur odwołała wycieczki do końca weekendu. W mediach społecznościowych wyjaśniła, że z powodu wiatru okolicę może w pokrywać gęsty dym.

Cały czas zagrożone są między innymi zabudowania elektrowni wodnej Reece. Przedstawiciele firmy zapewniają jednak, że są na nadejście płowmieni „tak dobrze przygotowani, jak się da”. Teren w promieniu 60-70 metrów od zabudowań jest pobawiony roślinności, więc pracownicy mają nadzieję, że taka strefa bezpieczeństwa wystarczy.

Z pożarami walczy na ziemi około 50 zespołów strażaków, wspomaganych przez łącznie 32 statki powietrzne oraz sześć buldożerów. W walce z pożarami przeszkadza im jednak pogoda.

Jak dotąd spłonęło ponad 70 tys. hektarów buszu i lasów na północnym wschodzie Tasmanii. W środę szef tasmańskiej straży pożarnej Jeremy Smith powiedział jednak, że bez znacznych opadów deszczu opanowanie pożarów może zająć „wiele dni, jeśli nie tygodni”. Być może jednak w weekend w regionie spadnie nawet 20 mm deszczu, co może bardzo pomóc strażakom.

Wiatr nie pomaga w walce z ogniem

Jak powiedział przedstawiciel Służby Parkowej i Dzikiej Przyrody, Nic Deka, strażacy zmagają się między innymi z bardzo silnym wiatrem, którego podmuchy osiągają do 70 km/h.

Z prognoz australijskiego biura meteorologicznego BOM wynika, że do zachodniego wybrzeża dociera ochłodzenie, które wieczorem może się pogłębić, a temperatury wynoszą około 18 stopni Celsjusza. Wciąż jednak mocno wieje i do nocy podmuchy nie osłabną.

Położona około 300 km na południe od wybrzeża Australii Tasmania jest najmniejszym, ale też najbardziej zalesionym stanem tego kraju. Tylko tu żyje slynny diabeł tasmański (Sarcophilus harrisii), czyli największy mięsożerny torbacz.

Źródło: ABC News, Alert.tas.gov.au

Udział
Exit mobile version