19 marca 2025 roku odbyła się rozmowa telefoniczna między Donaldem Trumpem a Wołodymyrem Zełenskim, podczas której między innymi poruszono temat ukraińskich elektrowni atomowych i ich przyszłości. Tego samego dnia prezydent Ukrainy poinformował, że w rozmowie z amerykańskim przywódcą omawiano możliwość wsparcia USA w odbudowie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej, znajdującej się obecnie pod rosyjską okupacją. Zełenski podkreślił, że samo wyzwolenie elektrowni nie wystarczy, a jej pełne przywrócenie do użytku może potrwać od dwóch do pięciu lat. Dyskusję wywołały także słowa amerykańskiego sekretarza energii Chrisa Wrighta, który w rozmowie z Fox News stwierdził, że Stany Zjednoczone mogą przejąć zarządzanie ukraińskimi elektrowniami atomowymi, jeśli miałoby to pomóc w zakończeniu wojny. – Nie widzę w tym problemu, możemy to zrobić – powiedział i zaznaczył jednocześnie, że decyzje w sprawach polityki zagranicznej pozostawia prezydentowi Trumpowi i sekretarzowi stanu Marco Rubio.

Eksperci zwracają uwagę, że podobne pomysły Waszyngtonu miały już miejsce w przeszłości, chociażby w przypadku rzadkich metali, co rodzi obawy, czy USA nie będą dążyć do długoterminowej kontroli nad ukraińską energetyką jądrową. W odpowiedzi na te wątpliwości Zełenski wyjaśnił, że rozmowa z Trumpem dotyczyła wyłącznie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej i jej odbudowy, a nie przekazania kontroli nad całym sektorem jądrowym Ukrainy.

Zobacz wideo Ameryka mobilizuje wyborców do większego poparcia europejskich polityków

Trump chce przejąć ukraińskie elektrownie. Zełenski odrzuca ofertę

Na konferencji prasowej 20 marca prezydent Ukrainy powiedział, że Zaporoska Elektrownia Atomowa należy do Ukrainy i Kijów nie zamierza przekazywać nikomu prawa własności do niej. Stany Zjednoczone mogą jednak inwestować w jej odbudowę i modernizację. – Wszystkie elektrownie atomowe należą do narodu ukraińskiego. To państwowe obiekty, a nie prywatna własność. Dotyczy to także elektrowni w okupowanym Enerhodarze – podkreślił prezydent Zełenski.

Zełenski podkreślił również, że nie dyskutował z Donaldem Trumpem o ewentualnym przekazaniu kontroli nad produkcją energii w Ukrainie. – Nie zamierzamy tego omawiać. Mamy 15 bloków jądrowych, wszystkie należą do państwa. Jesteśmy podłączeni do europejskiej sieci energetycznej, co stanowi dla nas kluczową gwarancję bezpieczeństwa energetycznego – dodał.

Prezydent Ukrainy zwrócił też uwagę na dramatyczną sytuację ukraińskich pracowników Zaporoskiej Elektrowni, którzy pracują pod kontrolą Rosjan. – To Ukraińcy, wszyscy bez wyjątku. Wiecie, w jaki sposób ich tam trzymają? Rosjanie zabrali ich dzieci, wsadzili do autobusów i wywieźli na terytorium Rosji. W ten sposób zmuszają ludzi do pracy – podsumował Zełenski.

Amerykańska propozycja wpisuje się jednak we wcześniej przedstawioną przez Biały Dom koncepcję, według której ekonomiczna obecność USA w Ukrainie miałaby stanowić najlepszą gwarancję bezpieczeństwa, pisze „The New York Times”. Gazeta zauważa, że według tej logiki amerykańskie inwestycje miałyby odstraszać Rosję przed ponowną agresją. Podobne uzasadnienie omawiano już przy umowie dotyczącej ukraińskich surowców, choć temat ten wydaje się ostatnio mniej interesować administrację Trumpa.

„NYT” pisze, że faktycznym celem USA może być wsparcie budowy nowych bloków energetycznych. Jeszcze przed wojną amerykańska firma jądrowa Westinghouse nawiązała współpracę z ukraińską korporacją Energoatom, pomagając modernizować Zaporoską Elektrownię Atomową i dostarczając jej paliwo jądrowe. Ukraińska ekspertka ds. bezpieczeństwa jądrowego Ołha Koszarna w komentarzu dla „NYT” podkreśliła, że przejęcie elektrowni przez Rosję wywołało obawy Westinghouse, ponieważ okupanci mogli uzyskać dostęp do technologicznych rozwiązań wdrożonych przez firmę na ukraińskiej elektrowni.

Nie ma jednak żadnych sygnałów, by Ukraina była gotowa przekazać swoje elektrownie jądrowe w ręce Amerykanów. Ukraińskie prawo jednoznacznie zakazuje ich prywatyzacji, a każda próba zmiany tego zapisu wywołałaby polityczny skandal. – Spodziewam się, że ten pomysł spotka się z silnym oporem w Ukrainie, zarówno po lewej, jak i po prawej stronie sceny politycznej – oceniła była deputowana Wiktoria Wojcicka, która w poprzedniej kadencji Rady Najwyższej zasiadała w komisji ds. energetyki.

Ukraiński politolog: Pomysł przejęcia elektrowni atomowych nie zaskakuje. To jest typowy Trump

Ukraiński ekspert Ihor Rejterowycz w komentarzu dla Radia Swoboda stwierdził, że nie jest zaskoczony poruszeniem tematu ukraińskich elektrowni atomowych. Jego zdaniem podobne kwestie pojawiały się już wcześniej, m.in. w kontekście rozmów o umowie dotyczącej ukraińskich surowców mineralnych. – Wtedy mówiono, że sprawa dotyczy nie tylko kopalin, ale także wspólnego zarządzania kluczową infrastrukturą, w tym elektrowniami jądrowymi. Może to przybrać formę umów, w ramach których USA otrzymują pewien udział w zarządzaniu w zamian za inwestycje w rozwój branży, Ukraina może też zatrudniać zachodnich menedżerów – tłumaczy ekspert.

Rejterowycz przypomina jednak, że wszystkie ukraińskie elektrownie już teraz współpracują z USA, więc istniejące kanały komunikacji i współdziałania są rozwinięte. – Różnica polega na tym, że Trump sugeruje pewne formy własności lub współzarządzania. Uważa też, że obecność amerykańskiego biznesu może stanowić gwarancję bezpieczeństwa. To typowe dla Trumpa. Zawsze składał podobne propozycje – zauważa politolog.

Ekspert z Kijowa dostrzega w tych propozycjach pewną logikę, ale podkreśla, że kluczowe pytanie brzmi, czy taka argumentacja rzeczywiście byłaby przekonująca dla Rosji. – W przypadku Zaporoskiej Elektrowni Atomowej istnieje poważne zagrożenie. Jeśli USA faktycznie zaangażują się w jej zarządzanie, pojawia się pytanie, czy elektrownia nie zacznie pracować na dwie strony – zarówno na Ukrainę, jak i na Rosję, a w szczególności na terytoria okupowane. To problem, na który zwracają uwagę eksperci i który należy wziąć pod uwagę – podkreśla Rejterowycz.

Udział
Exit mobile version