Były dowódca w Batalionie Ochrony Bazy w Redzikowie w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim przyznał, że konflikt na Ukrainie „charakteryzuje się pewną asymetrią”. – Daje bardzo duże możliwości działania armii ukraińskiej w sposób rozproszony, oddziaływanie na rosyjskie konwoje, robienie zasadzek. Tutaj ręczna broń przeciwpancerna piechoty daje armii ukraińskiej olbrzymie możliwości – mówił płk. Lewandowski.
ZOBACZ: Ukraina: MSZ apeluje do Węgier, by „przeszły na właściwą stronę historii”
Dowódca przyznał, że za Ukrainę walczą „świetnie wyszkoleni rezerwiści”.
Wojna w Ukrainie. „Jesteśmy świadkami finalnej bitwy”
Pytany, czy bitwa o Donbas będzie decydująca w tej wojnie, pułkownik przyznał, że rosyjska ofensywa „weszła w decydującą fazę”. – Zasoby, którymi obecnie dysponuje armia rosyjska w ocenie analityków, nie pozwolą im na kolejny duży wysiłek w ciągu najbliższych tygodni, miesięcy. Ta ofensywa zaczęła się właśnie wczoraj, jesteśmy jej świadkami – mówił płk. Lewandowski.
– Jesteśmy świadkami finalnej bitwy tej ofensywy. Jeżeli Rosjanie będą walczyć jak do tej pory, będą robić liczne błędy, to myślę, że Ukraina ma się szansę obronić – dodał płk. Lewandowski.
– Gdybyśmy mieli mówić o rosyjskich rezerwach, które niespodziewanie by się pojawiły, o jakichś jednostkach wyposażonych w supernowoczesnych sprzęt – to ich nie ma. Rosjanie wykorzystali gros swoich sił. Oni dysponują licznymi siłami, ale ich stopień gotowości nie bardzo pozwala na szybkie użycie. Nic niespodziewanego się nie pojawi – mówił gość „Wydarzeń”.
Prowadzący program wskazywał, że z doniesień mediów wynika, że Putin będzie chciał świętować Dzień Zwycięstwa 9 maja. Lewandowski podkreślił jednak, że Rosja „nie osiągnęła swoich celów strategicznych”. – Udało im się wybicie korytarza (łączącego z Krymem – red.) i to z pewnością ogłoszą jako swój sukces, natomiast tym sukcesem mogło być zadanie znacznych strat armii ukraińskiej i potwierdzenie izolacji republik ługańskiej i donieckiej – dodawał dowódca.
„O wszystkim zadecyduje ofensywa”
Pytany o straty armii ukraińskiej dowódca przyznał, że są ok. „czterokrotnie niższe niż armii rosyjskiej”. Jednocześnie podkreślił, że Ukraińcy przerzucają swoje siły na Izium, tam gdzie jest główne natarcie sił rosyjskich.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Mateusz Morawiecki: trzeba odejść od polityki ugłaskiwania Rosji i tchórzostwa
– Gdyby to natarcie zakończyło się całkowitym niepowodzeniem, mógłby być to pewien zwrot w wojnie. O wszystkim zadecyduje ofensywa w rejonie Iziumu – mówił.
Pytany o groźbę użyciem broni atomowej przez Rosję, pułkownik podkreślał, że gdyby Kreml zdecydował się na jej użycie „zmieniłoby to poziom eskalacji”. – Jeżeli jest broń, to trzeba zawsze się liczyć z tym, że osoba, która ją kontroluje może ją użyć. W mojej ocenie szanse na chwilę obecną są na to niewielkie – mówił dowódca. Dodał jednak, że „nie jest tego pewny na 100 procent”.
Gość „Wydarzeń” podkreślił, że w jego ocenie rosyjska agresja może zamienić się w „konflikt pełzający” z możliwością „kolejnej rosyjskiej ofensywy, gdy Rosja odtworzy swoją zdolność bojową”. – Na to potrzebuje czasu – mówi.
Program „Gość Wydarzeń” na żywo na antenie Polsat News, Wydarzeń 24, a także na stronach polsatnews.pl i Interii. Dotychczasowe wydania programu „Gość Wydarzeń” można obejrzeć tutaj.
bas/Polsat News