Zapadł wyrok wobec Krzysztofa A., mającego związek z napadem na Wojciecha Kwaśniaka. Były wiceszef KNF został zaatakowany i brutalnie pobity w maju 2014 roku. Sprawca usłyszał wyrok dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. Dodatkowo musi także zapłacić Kwaśniakowi 100 tysięcy złotych. Kwaśniak skomentował, że ma nadzieję, że wyrok ten „poruszy lawinę”. Przyznał też, że poniósł głębokie personalne konsekwencje tych wydarzeń. – Jest tak ciężko nieść to, iż własne państwo nie chroni swojego urzędnika, który omal nie stracił życia, wykonując swoje obowiązki w sposób prawidłowy – powiedział w rozmowie z TVN24.
Wojciech Kwaśniak jako wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego nadzorował kontrolę wołomińskiego SKOK-u, z którego według prokuratury wyprowadzono kilka miliardów złotych. W maju 2014 roku Kwaśniak został brutalnie pobity przed swoim domem w warszawskim w Wilanowie. Bandytę, który do tej pory nie został ujęty, wynająć miał członek rady nadzorczej SKOK Wołomin.
Wojciech Kwaśniak na sali sądowej warszawskiego sądu rejonowego (zdjęcie z 18 kwietnia 2019 roku)Piotr Nowak/PAP
Krzysztof A. usłyszał wyrok
Na ławie oskarżonych zasiadał w poniedziałek Krzysztof A., który miał związek z napadem. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa skazał go na dwa lata w zawieszeniu na pięć lat. A. musi zapłacić Kwaśniakowi 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Otrzymał zakaz kontaktu zarówno z Kwaśniakiem, jak i jego synem. Nie może się także do nich zbliżać na odległość jednego kilometra przez pięć lat.
Wyrok jest nieprawomocny. Sąd nie zgodził się na rejestrowanie rozprawy.
Zamach na urzędnika, który wykrył nieprawidłowości w SKOK Wołomin13.12 | Poprzednik Czuchwickiego – Wojciech Kwaśniak za wykrycie nieprawidłowości w jednym z największych SKOK-ów omal nie stracił życia. Sprawcy jego pobicia dotąd nie są osądzeni, a on sam po blisko pięciu latach od tamtych wydarzeń usłyszał, że poniekąd sam jest sobie winien. I usłyszał też zarzuty, bo według prokuratury za późno zareagował na to, co działo się w SKOK-u Wołomin. Miał nie dopełnić obowiązków także wtedy, gdy leżał w szpitalu, tak wynika przynajmniej ze słów ministra Ziobry. Tych zaskakujących, a niekiedy wręcz szokujących wypowiedzi było ostatnio więcej i o tym Rafał Stangreciak.tvn24
Kwaśniak: mam nadzieję, że dzisiejszy wyrok to kamień, który poruszy lawinę
Po ogłoszeniu decyzji sądu Kwaśniak rozmawiał z TVN24. Przyznał, że jest usatysfakcjonowany z powodu tego, że „przynajmniej w tej części zapadł wyrok w odniesieniu do jednego z oskarżonych, który otrzymał od prokuratury status świadka koronnego”.
– Dzięki jego zeznaniom można było łatwiej ustalić sprawców. W moim przekonaniu, w sytuacji, gdy w Wołominie działa zorganizowana grupa przestępcza, nadal jest otwarte pytanie, czy sprawcy zostali ustaleni. Mam nadzieję, że dzisiejszy wyrok to kamień, który poruszy lawinę w odniesieniu do sprawców zamachu na moje życie i zdrowie. Tych, którzy bezpośrednio wykonywali ten zamach, jak i tych, którzy inspirowali bądź pomagali w tworzeniu nie atmosfery związanej z potrzebą wyeliminowania mnie – powiedział.
Kwaśniak wyraził nadzieję, że kolejne osoby „poniosą słuszne konsekwencje działań przeciwko funkcjonariuszowi państwa” oraz że „zostaną ujawnione kolejne osoby, które uwikłane były w działalność drugiej co do wielkości spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej w Wołominie”.
Były wiceprzewodniczący KNF mówił także o konsekwencjach brutalnego ataku. – Zniszczono moje życie zawodowe, zniszczono moje życie osobiste, czego kosztem jest to, że nagle ujawniła się śmiertelna choroba mojej żony, która zmarła w marcu bieżącego roku, nie mogąc znieść ciężaru związanego z tą sprawą. Mój syn zaś studiuje już poza Polską – przyznał.
– To są te elementy, które ponoszę osobiście. Jest tak ciężko nieść to, iż własne państwo nie chroni swojego urzędnika, który omal nie stracił życia, wykonując swoje obowiązki w sposób prawidłowy – zaznaczył.
Kwaśniak: zniszczono moje życie zawodowe i życie osobisteTVN24
Proces w sprawie ataku na Kwaśniaka
Proces w tej sprawie ruszył przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa w końcu 2015 roku. Jednak w listopadzie 2017 roku sędzia prowadząca sprawę poszła na urlop macierzyński. Postępowanie, które znajdowało się już w końcowej fazie, musiało zatem ruszyć od nowa. W konsekwencji proces rozpoczął się ponownie w kwietniu 2019 roku. Od tamtej pory odbyło się już kilkadziesiąt rozpraw, podczas których sąd między innymi odebrał wyjaśnienia od oskarżonych i przesłuchał licznych świadków.
TEKST ROBERTA ZIELIŃSKIEGO Z 2018 ROKU: „CHCIAŁBYM PRZEPROSIĆ TEGO PANA. NIE WIEM, KTO TO BYŁ”
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Nowak/PAP