„Ave Maria”, „Hallelujah”, „November Rain” i „Memory” z musicalu „Koty”. To tylko niektóre kawałki z playlisty Trumpa, którą włączył na swoim wiecu i przez pół godziny kiwał się do niej z dziwnym uśmiechem – zamiast rozmawiać z wyborcami, którzy dokładnie po to tam przyszli. W ostatnim odcinku „Co to będzie w Ameryce” pokazywaliśmy wam najmocniejsze kawałki z tego kuriozalnego wydarzenia. Ale to nie był jedyny taki popis Trumpa w ciągu ostatnich paru dni. Przytoczmy dwa najbardziej skrajne przykłady. 

Zobacz wideo Dziwne zachowanie Trumpa. Czy kandydat republikanów przestał kontaktować

Pierwszy przykład. Wiec wyborczy w Michigan. Trump zachęca wyborców, żeby poszli na niego głosować – i pamiętali zabrać ze sobą wszystkich, którzy z nim sympatyzują. W ten oto subtelny sposób zwrócił się do kobiet, prosząc, żeby nakłoniły mężów do pójścia do urn. Bez skrótów:

Jill, ściągnij swojego tłustego męża z kanapy. Ściągnij z kanapy tę tłustą świnię. Ściągnij tego faceta z naszego… Ściągnij go, Jill, walnij go porządnie, niech wstanie, niech wstają, Jill. Chcemy, żeby wstali z kanapy. 

Skąd się Trumpowi wzięła ta Jill? Bóg jeden wie. Ale warto przypomnieć, że właśnie tak ma na imię obecna pierwsza dama, żona Joe Bidena – którego Trump jako swojego kontrkandydata wolał o wiele bardziej niż Harris. Do tego stopnia, że publicznie snuł tęskne fantazje, w których Biden wraca do wyścigu wyborczego i znowu z nim debatuje. Ten wybór imienia jeszcze wzmaga wrażenie, że Trump bez pojęcia plecie, co mu ślina na język przyniesie. To tak gdyby komuś nie wystarczyła „tłusta świnia”.

Drugi przykład. Wiec wyborczy w Pensylwanii. Donald Trump opowiada długą, mętną anegdotę o zmarłym golfiście Arnoldzie Palmerze. (Nie zapomina też oczywiście wspomnieć, jak on sam świetnie gra w golfa). Opowieść trwa wiele minut, nie wiadomo, dokąd to wszystko zmierza, gdy wtem wkrada się w nią nowy wątek: zachwyt nad tym, jakiego Palmer miał dużego. „Jak brał prysznic z innymi profesjonalnymi graczami, wychodzili i mówili: o Boże, to jest niewiarygodne” – opowiada ze smakiem były prezydent.

Gdyby w taki sposób zachowywał się w czerwcu Joe Biden, media nie zostawiłyby na nim suchej nitki. Komentatorzy, dziennikarze i wyborcy zgodnym chórem zastanawialiby się, czy nie jest już zbyt sędziwy, żeby startować w wyborach. O tym, czy pod względem zdolności poznawczych wszystko gra z 78-letnim Donaldem Trumpem, mówiło się do tej pory mniej. Taryfa ulgowa dla Trumpa jest ogromna. Dziwaczne, niezborne monologi kandydata miłosiernie składano raczej na karb jego charakteru niż stanu zdrowia i sprawności umysłu. Sam Trump twierdzi oczywiście, że robił testy zdolności poznawczych i poszły mu, jak wszystko w jego życiu, wspaniale (za to Kamala Harris jest głupia). Ale chaotyczne potoki wymowy, którymi coraz częściej raczy wyborców, robią się bardzo niepokojące.

Darczyńca tygodnia: Elon Musk

Izrael, Palestyna i Snapchat. Jak wynika z ustaleń Jasona Koeblera, dziennikarza portalu 404media.co, finansowana przez Muska Super Coalition PAC kieruje na Snapchacie bardzo konkretne treści do bardzo konkretnych grup. W Michigan ludzie z rejonów, gdzie mieszka szczególnie wielu Amerykanów arabskiego pochodzenia, dostają grafikę z roześmianą Harris na tle izraelskiej flagi, z hasłem „Kamala murem za Izraelem”. Inna grafika pokazuje się mieszkańcom Pensylwanii – a konkretnie tych jej części, gdzie jest najwięcej wyborców żydowskiego pochodzenia. Tym razem mamy Kamalę na tle flagi Palestyny, z napisem „Dwulicowa Kamala Harris stoi murem za Palestyną, nie za naszym sojusznikiem Izraelem”. 

Huffington Post nazwał takie mikrotargetowanie sprzecznych przekazów „najbardziej cyniczną strategią tych wyborów”. Ale to było jeszcze przed najnowszym pomysłem Muska. 

„Loteria wyborcza”, czyli milion dziennie. Jest w internecie taka bardzo zwięzła petycja o tym, że oto ja, obywatel, popieram pierwszą i drugą poprawkę do amerykańskiej konstytucji (czyli: jestem za wolnością słowa i za prawem do noszenia broni). Za petycją stoi America PAC – inna grupa założona przez Elona Muska. W sobotę 19 października miliarder ogłosił, że wśród zarejestrowanych wyborców (nie wszystkich, tylko tych w wahadłowych stanach), którzy podpiszą petycję, co dzień zostanie wylosowany jeden, który dostanie milion dolarów. Więcej: jest też nagroda gwarantowana. Każdy zarejestrowany wyborca i wyborczyni z Pensylwanii, którzy podpiszą petycję, dostaną od Muska sto dolarów. Chodzi o to, żeby jak najwięcej zwolenników polityki Trumpa zarejestrowało się w spisie wyborców. Jeśli ktoś się zastanawia, czy to w ogóle jest legalne: amerykańskie prawo federalne zabrania i płacić, i przyjmować pieniądze za oddanie głosu lub rejestrację jako wyborca. O podpisywaniu petycji w odpowiednim przepisie nic nie ma – ale pod względem prawnym sprawa i tak jest co najmniej kontrowersyjna.

Dobra. A kto wspiera Harris na ostatniej prostej?

  • Barack Obama. Były prezydent od czwartku będzie jeździł razem z Kamalą po Georgii. Przedtem w Pittsburghu nakłaniał do głosowania na Harris czarnych mężczyzn. Był też w Nevadzie, gdzie bez ogródek odniósł się do tego, o czym my piszemy w pierwszych słowach tego tekstu. „Widzieliście ostatnio Trumpa? Wychodzi i przez dwie godziny gada bez sensu. Gdyby tak się zachowywał wasz dziadek, zaczęlibyście się martwić”.
  • Michelle Obama. Była pierwsza dama pojedzie z Harris do Michigan, gdzie wyborcy mogą zacząć oddawać głosy od 26 października.
  • Bill Clinton. Clinton jeździ po Karolinie Północnej – ostatnio dotkniętej huraganem Helena – występował m.in. Timem Walzem. Może bardziej wymowne jest to, że na tym etapie w kampanii Kamali nie bierze za to udziału jego żona. Hillary Clinton osiem lat temu przegrała z Trumpem mimo przewagi w sondażach. Nikt nie chce jej teraz eksponować i tym samym budować obawy (a dla republikanów nadziei), że tym razem będzie powtórka z rozrywki. Zwłaszcza że sondaże, jak się zaraz przekonamy, przestały być dla Harris przychylne.
  • Charlie XCX, Billie Eilish, Troye Sivan, Sabrina Carpenter, Stevie Wander, Usher i nie tylko. W 2020 roku były pandemiczne obostrzenia i nie było koncertów, w 2024 obostrzeń nie ma, koncerty są. Jak donosi „New York Times”, artyści wyruszą w trasę po kluczowych stanach, promując rejestrowanie się w spisie wyborców. Część z nich już wcześniej jasno poparła Harris. Usher wystąpił niedawno na jej wiecu. Charlie XCX od razu w lipcu ogłosiła „Kamala is brat”. A tutaj niedzielna fotka  Billie Eilish i jej brata z mężem Kamali, Dougiem Emhoffem, i jego córką Ellą:

Sondaże, czyli nikt nic nie wie

Na równo dwa tygodnie przed dniem wyborów dzięki sondażom wiemy tyle, że nic nie wiemy. Przewaga Kamali Harris nad Donaldem Trumpem wynosi w skali kraju mniej niż 2 pp., a w wahadłowych stanach stopniała do zera. Przyjrzyjmy się średnim sondażowym czterech wiodących portali analizujących wyścig wyborczy.

  • Wisconsin: Harris +1 pp (Split Ticket), Harris +0,8 pp (VoteHub), Harris +0,3 pp (Silver Bulletin), remis (FiveThirtyEight)
  • Pensylwania: Harris +0,6 pp (Split Ticket), Harris +0,5 pp (VoteHub), remis (Silver Bulletin), Trump +0,6 pp (FiveThirtyEight)
  • Michigan: Harris +0,7 pp (Split Ticket), Trump +0,1 pp (VoteHub), Harris +0,5 pp (Silver Bulletin), Harris +0,1 pp (FiveThirtyEight)
  • Nevada: Harris +0,8 pp (Split Ticket), Trump +0,2 pp (VoteHub), Harris +0,6 pp (Silver Bulletin), Harris +0,2 pp (FiveThirtyEight)
  • Karolina Północna: Trump +0,3 pp (Split Ticket), Trump +0,3 pp (VoteHub), Trump +0,8 pp (Silver Bulletin), Trump +1,1 pp (FiveThirtyEight)

W kolejnych „wahadłowych stanach” – Georgii i Arizonie – wszystkie cztery portale dają Trumpowi przewagę co najmniej 1,5 pp (z jednym wyjątkiem – według średniej sondażowej VoteHub Trump prowadzi w Georgii o 0,7 pp). Jeśli zatem wierzyć sondażom, to o tym, kto wygra wybory, zdecyduje pięć wyżej wymienionych stanów. Zakładając, że Trump pokona Harris w Karolinie Północnej – gdzie przewagę dają mu wszystkie portale – to Wisconsin, Pensylwania i Michigan staną się dla Harris absolutnie niezbędne. Przegrana w którymkolwiek z tych trzech stanów sprawi, że nie będzie miała żadnej drogi do zwycięstwa. Odbicie Karoliny Północnej dałoby Harris trochę większy margines błędu – przy wygranej w Nevadzie mogłaby przegrać w Pensylwanii, natomiast w wypadku wygranej w Pensylwanii mogłaby pozwolić sobie na porażkę w Nevadzie i w Wisconsin lub Michigan. 

Według symulacji Split Ticket Harris ma 53 proc. szans na zdobycie prezydentury, z kolei FiveThirtyEight i Silver Bulletin wskazują, że tyle wynosi prawdopodobieństwo wygranej Trumpa. Inne portale – The Economist, The Hill, Race to the White House, JHK Forecasts – także oceniają, że prawdopodobieństwo wygranej obu kandydatów jest niemal równe, choć trzy z nich dają minimalnie większe – od 52 do 54 proc. – szanse Trumpowi. Co to będzie? Nie wie nikt.

Jeśli jednak pierwsze wyniki zaczną wskazywać na wygraną Kamali – nie ma wątpliwości, co będą robić trumpiści. Cztery lata temu Donald Trump od razu zaczął podważać wyniki wyborów, rozpuszczał opowieści o oszustwach w komisjach, rozsiewał fake newsy, aż w końcu kampania dezinformacyjna skończyła się szturmem na Kapitol. Nie ma co się łudzić, że tym razem były prezydent i jego otoczenie zachowa się bardziej powściągliwie. Pierwsze jaskółki? Już są.

Pierwsza jaskółka, czyli wideo tygodnia

Jeśli nie znacie: to jest Marjorie Taylor Greene, zaprzysięgła trumpistka, dziś kongresmenka, kiedyś głównie fanka teorii spiskowych. W piątek 18 października w programie innego fana teorii spiskowych, Alexa Jonesa, podzieliła się – no czym by innym! – pewną teorią spiskową. Bliźniaczo podobną do tych, które trumpiści rozpuszczali przy okazji poprzednich wyborów. Greene opowiedziała historię wyborcy, który w ramach wcześniejszych wyborów miał oddawać głos przy pomocy maszyny firmy Dominion. Na prezydenta zaznaczył Trumpa, do Kongresu wybrał Greene, ale kiedy dostał wydruk z maszyny, okazało się rzekomo, że jego głosy zostały zmienione i otrzymali je inni kandydaci. Według opowieści kongresmenki taki „błąd” urządzenia miał się powtórzyć jeszcze kilka razy. Morał, który chce zaszczepić w głowach słuchaczy Greene, jest jasny: są siły, którym zależy na tym, żeby sfałszować te wybory. Morał dla nas też jest jasny: są siły, którym zależy na tym, żeby Amerykanie myśleli, że te wybory są fałszowane. Tak na wszelki wypadek – gdyby Trump przegrał.

Chcesz, żeby nic cię nie ominęło, a nie chce ci się szukać? Dołącz do kanału nadawczego Gazeta.pl „Co to będzie w Ameryce”.

Udział
Exit mobile version