Od 2022 roku drużynę narodową siatkarek przejął włoski magik. Tak można pisać i mówić o Stefano Lavarinim, który zastał reprezentację drewnianą, a zamienił w murowaną. Ba, niemal murowanego kandydata do walki o wysokie cele na najważniejszych imprezach. Na czele ze zbliżającymi się wielkimi krokami igrzyskami olimpijskimi w Paryżu.

Włoski selekcjoner Polek twardo stąpa jednak po ziemi. Konsekwentnie realizując plan, o którym w rozmowie dla Wprost.pl, nieco szerzej opowiedział. Tuż po wylądowaniu w Warszawie, gdzie było sporo radości i przywitanie, jak na medalistki VNL 2024 przystało.

Rozmowa ze Stefano Lavarinim, trenerem reprezentacji Polski siatkarek

Michał Winiarczyk („Wprost”): Trenerze, ogromne gratulacje. Czy jest możliwe porównanie tej edycji Ligi Narodów do poprzedniej? Wcześniej rozmawiałem z Magdaleną Stysiak, która powiedziała mi, że w czasie meczu z Brazylią widziała na twarzach pozostałych zawodniczek, że są w stanie wygrać ten mecz, czego nie doświadczyła w zeszłorocznym turnieju w Arlington.

Stefano Lavarini (trener reprezentacji Polski siatkarek): Myślę, że było to możliwe dzięki pewności siebie, jaką zyskujesz po pokonaniu przeszkody, z którą wcześniej nie miało się do czynienia.

Poprzedni sezon był dla nas w pewnym sensie niczym finał, choć rywalizowaliśmy o trzecie miejsce. Kiedy udało nam się wygrać z Amerykankami i wywalczyć medal, zawodniczki poczuły, że są w stanie osiągać sukcesy. To dodaje pewności siebie, która pojawiła się u dziewczyn w trudnych momentach. Trzeba jednak pamiętać, że każdy mecz to nowe wyzwanie i należy ciężko pracować, aby osiągnąć jeszcze wyższy poziom.

To znaczy, że zeszłoroczny sukces pomógł drużynie w tegorocznych rozgrywkach?

Brązowy medal na pewno pomógł w motywowaniu zawodniczek i osiągnięciu dobrych rezultatów. Przysłużył się także w kontekście budowania wzajemnego zaufania.

Z jakich aspektów gry drużyny jest pan najbardziej zadowolony?

Po raz kolejny przekonałem się o ogromnych umiejętnościach związanych z podnoszeniem się po porażkach. Dziewczyny ponownie udowodniły, że potrafią odbudować swoją pewność siebie zaraz po niepowodzeniach i jednocześnie stawiają przed sobą kolejne wyzwania.

Dziewczyny powiedziały mi, że bardzo doceniają zwycięstwo z Turczynkami, ponieważ jest to bardzo wartościowa drużyna, a Polki zawsze miały problemy w meczach z nimi. Cieszy się pan, że pomimo licznych prowokacji, między innymi Ebrar Karakurt, udało się zachować spokój?

Szczerze mówiąc, nie zwracam uwagi na takie sytuacje, przez co w żaden sposób nie wpływają one na mój odbiór spotkania. Traktuję rywalizację z Turcją w taki sam sposób, jak mecze z pozostałymi ekipami. Jestem świadomy siły tego zespołu i wiem, że za każdym razem jest to wymagająca rywalizacja. Skupiamy się jednak tylko na tym, co dzieje się na boisku, a resztę staramy się odłożyć na bok.

Prawdopodobnie dziewczyny odczuły to mocniej, ale ja nie byłem w to aż tak bardzo zaangażowany. Byliśmy w fazie turnieju, kiedy mierzą się ze sobą najlepsze drużyny, dlatego jestem jeszcze bardziej dumny z tego zwycięstwa. Obecnie już jednak o tym nie myślę, lecz skupiam się na przyszłości.

Był pan zaskoczony przemianą włoskiej reprezentacji?

Była to zupełnie inna drużyna, ale nie byłem zaskoczony, bo dostrzegam w niej ogromny potencjał. Jedyne, co mnie zdziwiło, to szybkość, z jaką była w stanie się zorganizować i pokazać, na co ją stać. W poprzednim sezonie Włoszkom nie szło zbyt dobrze, ale było pewne, że włączą się w walkę o złoty medal. W mojej opinii było to oczywiste już od poprzednich igrzysk.

Pamięta pan swoją reakcję, kiedy pierwszy raz zobaczył przeciwników, z którymi przyjdzie zagrać w grupie na igrzyskach w Paryżu? Był pan zadowolony czy wcale się tym nie przejmował?

Moją pierwszą reakcją było kontynuowanie pracy, ponieważ nie chciałem stracić koncentracji, a widziałem, że zajmował się tym ktoś ze sztabu. To spowodowało, że nie przejmowałem się zbytnio tym losowaniem. Skupiałem się jedynie na tym, aby jak najlepiej wywiązywać się ze swoich obowiązków.

15 zawodniczek z kadry na Ligę Narodów i Maria Stenzel znajdą się w szerokiej kadrze, z której wybierze pan siatkarki na igrzyska, czy może powoła pan jeszcze jakieś zawodniczki?

Zobaczymy w najbliższych dniach. Teraz jest czas, aby spotkać się ze sztabem i podjąć odpowiednie decyzje. To wszystko, co mogę powiedzieć na ten temat.

Ale Maria Stenzel jest brana pod uwagę?

Tak. Jest w komfortowej sytuacji. To ważna zawodniczka, przez co jest w gronie tej kadry i zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja w oparciu o obecną dyspozycję.

Obawia się pan przemęczenia wśród zawodniczek? To był dla nich intensywny czas. Przykładowo Magdalena Stysiak zagrała we wszystkich meczach. Boi się pan, że źle zniosą kolejne spotkania?

Tak, jak każdy trener. Jest to kwestia, na którą zwracamy uwagę od kilku lat. Za każdym razem, gdy chcemy zadbać o zdrowie zawodniczek, ludzie mówią, że nie mają one prawa narzekać, bo mają wymarzoną pracę, ale kalendarz rozgrywek jest szalony. Nie mamy czasu, aby spokojnie się przygotować, aby skupiać się na rozwoju indywidualnym zawodniczek.

Musimy grać, grać i cały czas grać. Dużo osób zdaje sobie z tego sprawę, przez co mam nadzieję, że wspólnie uda się wypracować dobre rozwiązanie.

Jakie plany na najbliższe dni? Będzie czas chwilę odpocząć, wrócić do domu?

Zdecydowanie, taki jest plan. Nie planuję żadnych wakacji, ale czas spędzony z rodziną. Spędzę trzy-cztery dni z przyjaciółmi, zjem dobry obiad z rodzicami i wracam do pracy z reprezentacją Polski.

Udział
Exit mobile version