Joanna Biegaj, „Wprost”: Jakie choroby są największym zagrożeniem dla turystów w różnych częściach świata?

Lek. Aleksandra Urban-Preisner: Na pierwszym miejscu zdecydowanie są choroby przenoszone drogą pokarmową, czyli przede wszystkim – biegunka podróżnych.

Możemy jej zapobiegać przez metody nieswoiste, czyli uważamy na to, jaką wodę pijemy – nie należy zamawiać na przykład drinków z lodem. Powinniśmy pić wodę butelkowaną, a także myć nią zęby. Po prostu woda często jest zanieczyszczona i zakażona bakteriami.

Standard sanitarny nie jest wysoki w takich częściach świata, jak Azja południowo-wschodnia, Afryka, ale też Ameryka Południowa. Ponadto, nie należy jeść surowych dań, zdecydowanie powinniśmy wybierać jedzenie poddane obróbce termicznej. W Azji południowo-wschodniej street food króluje i większość osób chce go spróbować. Wystarczy popatrzeć jednak, jak miejscowi przygotowują tam jedzenie – robią to gołymi rękami, które nie są wcześniej myte. Ryzyko zarażenia się bakterią może sięgać nawet 30-40 procent.

Czy dobrze rozumiem, że z takiego street foodu powinniśmy w ogóle zrezygnować?

Tak lub zdezynfekować dokładnie ręce przed i po jedzeniu, a także zwracać uwagę na to, aby jedzenie nie było surowe (surowe owoce, warzywa, niepasteryzowane produkty).

Jaka choroba jest jeszcze dużym zagrożeniem dla podróżników?

Dur brzuszny. To również jest choroba, która jest przenoszona właśnie przez zanieczyszczone jedzenie, przez nieumyte ręce, czyli drogą pokarmową. Na dur brzuszny mamy szczepienie, więc tutaj może zadziałać profilaktyka swoista. Skuteczność takiej szczepionki sięga 70-80 proc.

To jest typ salmonelli, tylko groźniejszy, który często występuje właśnie w Azji południowo-wschodniej i w Afryce. Może się wydawać, że jest to taka niezbyt groźna choroba biegunkowa, ale w jej przebiegu jest możliwość wystąpienia zaburzeń neurologicznych i zajęcia mózgu.

Co jeszcze może okazać się dla nas groźne?

Udział
Exit mobile version