
Marta Roels: Dlaczego uważa pan, że innowacje nigdy nie prowadzą do trwałego bezrobocia? Powszechnie przecież straszy się nas sztuczną inteligencją, która masowo ma zabierać miejsca pracy.
Matt Ridley: W latach 60. XX wieku panował powszechny lęk przed automatyzacją przemysłu. W USA powołano nawet specjalną komisję prezydencką, która miała zastanowić się, jak zapewnić ludziom zajęcie w świecie, w którym maszyny miały wykonywać większość pracy. Obawiano się masowego i trwałego bezrobocia. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Nawet jeśli roboty zastępują ludzi w fabrykach, to jednocześnie zwiększają produktywność i ogólny poziom dobrobytu. Społeczeństwo staje się bogatsze, a to oznacza większy popyt na nowe usługi i nowe formy pracy. W rezultacie powstają zupełnie nowe zawody. Dokładnie ten sam mechanizm obserwowaliśmy wcześniej w rolnictwie, które jeszcze około 1800 r. zatrudniało większość ludności. Dzięki mechanizacji liczba pracujących w tym sektorze dramatycznie spadła, ale nie doprowadziło to do masowego bezrobocia. Zamiast tego pojawił się krótszy tydzień pracy, więcej czasu wolnego i wyższy poziom życia. Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństw, powstały zawody, które wcześniej nie istniały i których nikt nie potrafiłby sobie wyobrazić – inżynier programista, stewardesa czy influencer.
Czy innowacja jest kwestią indywidualnego talentu, czy raczej środowiska, które umożliwia eksperymentowanie?
Historia pokazuje bardzo wyraźnie, że w różnych epokach innowacyjność koncentrowała się w określonych miejscach. Tysiąc lat temu były to Chiny dynastii Song, pięćset lat temu renesansowe Włochy, później Niderlandy, następnie Wielka Brytania, a w XX wieku Kalifornia. Te fale innowacji pojawiały się w różnych częściach świata i w różnych momentach historycznych. Skoro nie były to te same społeczeństwa ani te same grupy ludzi, trudno twierdzić, że decydował o tym wyjątkowy talent czy cechy wrodzone. Wskazuje to raczej na znaczenie warunków i środowiska. To w gruncie rzeczy bardzo optymistyczna konkluzja, ponieważ oznacza, że innowacja może rozwijać się wszędzie, o ile stworzy się odpowiednie ramy. Oczywiście jednym z elementów środowiska jest zdolność przyciągania utalentowanych ludzi. Kluczowe są jednak bodźce i zachęty, jakie oferuje się ludziom skłonnym do podejmowania ryzyka, testowania nowych rozwiązań i uczenia się na błędach. To sugeruje, że innowacyjność nie jest przywilejem nielicznych miejsc, lecz potencjałem dostępnym niemal wszędzie.
Dlaczego duże firmy zazwyczaj radzą sobie gorzej z innowacją niż małe?
Istnieje wyraźna prawidłowość polegająca na tym, że wraz ze wzrostem skali organizacji, spada jej zdolność do innowacji. Dotyczy to nie tylko przedsiębiorstw, lecz także dużych struktur państwowych i imperiów. Nawet jeśli dysponują one ogromnymi rynkami wewnętrznymi, to zwykle nie są szczególnie innowacyjne.

