Raport opublikowany przez Europejską Służbę Działań Zewnętrznych (EEAS) ujawnił, że tylko w 2024 r. ponad 90 krajów i ponad 300 organizacji padło ofiarą tzw. FIMI (ang. Foreign Information Manipulation and Interference), czyli ataków ze strony państw trzecich z wykorzystaniem manipulacji, dezinformacji i ingerencji, w tym okołowyborczej.
Zgodnie z ustaleniami unijnych służb zdecydowanej większości ataków dopuszczały się Rosja i Chiny, które brały na celownik rozmaite wydarzenia, od igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich w Paryżu, przez protesty rolników w Niemczech, po wybory prezydenckie w Mołdawii czy Rumunii. – Państwa trzecie wykorzystują FIMI do manipulowania opinią publiczną, podsycania polaryzacji i ingerowania w procesy demokratyczne w UE i na świecie. Chodzi o to, żeby zdestabilizować nasze społeczeństwa i demokrację i wbić klin między UE i jej partnerów – powiedziała w środę na konferencji w Brukseli szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas. – FIMI to taktyka wojenna – dodała.
Rosyjska dezinformacja. Polska jednym z celów
Jeśli chodzi o rosyjską dezinformacje, to dane pokazują, że głównym celem ataków Rosji pozostaje Ukraina, gdzie zarejestrowano ponad połowę incydentów, których dopuścił się Kreml.
Celem było osłabienie Ukraińców, żeby przestali wierzyć w to, że będą w stanie dać odpór rosyjskiej inwazji, a także uderzenie w zachodnich sojuszników Ukrainy, głównie USA, NATO, kraje G7 i UE – tu najwięcej ataków wymierzonych było w Polskę i Niemcy – żeby osłabić ich wsparcie dla Ukrainy.
FIMI wykorzystywane jest także przeciwko krajom ubiegającym się o członkostwo w UE, czego przykładem może być choćby Gruzja czy Serbia, gdzie podważa się politykę i wartości Unii Europejskiej.
Zagrożenie dezinformacją dla przebiegu wyborów na świecie
Z kolei w ubiegłym roku, kiedy do urn wyborczych poszła ponad połowa światowej populacji, kluczowym celem ataków stały się wybory. Jak ustalili autorzy raportu, operacje te zaczynały się na długo przed wyborami i były kontynuowane także po ich zakończeniu.
Tylko podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego w czerwcu ub.r. odnotowano 42 próby ataków. Do ingerencji doszło też m.in. podczas wyborów prezydenckich na Tajwanie, w USA, wyborów prezydenckich i referendum akcesyjnego w Mołdawii, wyborów parlamentarnych w Gruzji, Francji i Rumunii, gdzie na TikToku doszło do nieuczciwego faworyzowania skrajnie prawicowego i prorosyjskiego kandydata.
W lutym tego roku w obawie przed manipulacjami przedwyborczymi Niemcy zwróciły się do Komisji Europejskiej o zorganizowanie tzw. okrągłego stołu z udziałem przedstawicieli największych platform internetowych w celu upewnienia się, że poradzą sobie one z ewentualną dezinformacją przedwyborczą. O powołaniu podobnego formatu mówiło się także w Polsce w kontekście majowych wyborów prezydenckich, pomysł oprotestowała opozycja.
UE niszczy sieci dezinformacyjne Rosji
Jak przyznała Kallas, Rosjanie korzystają z całego arsenału cyfrowego – od armii botów, przez treści generowane przez sztuczną inteligencję czy podszywanie się i tworzenie nieautentycznych stron internetowych z wiadomościami. – Na przykład w zeszłym roku Kreml podrobił strony takich dzienników, jak „Le Monde”, „Die Welt” czy „The Guardian”, żeby szerzyć dezinformację – powiedziała szefowa dyplomacji UE. Manipulacje rozpowszechniane są głównie za pośrednictwem platform społecznościowych, sam X odpowiadał za 88 proc. wykrytej aktywności.
Polityczka dodała, że sposobem walki z FIMI jest obnażanie sieci dezinformacyjnych, bo tworzenie nowych jest dla sprawców zwyczajnie kosztowne. Dlatego też UE stworzyła największą na świeciebazę dotyczącą dezinformacji EU vs Disinfo, której udało się ujawnić ponad 18 tys. przykładów kremlowskiej dezinformacji i z której tylko w 2024 r. skorzystało 38 mln użytkowników.
Jak przypomniała Kallas, UE w grudniu nałożyła też pierwsze w historii sankcje na Rosję i jej sojuszników za ataki hybrydowe.