Pierwszy taki dramatyczny wypadek miał miejsce w sierpniu 2023 roku, gdy na plaży w Parku Narodowym na Wyspie Księcia Edwarda (Kanada) odnaleziono martwego młodego samca żarłacza białego, ważącego około 250 kilogramów i mierzącego blisko 2,7 metra. Rekin nie miał żadnych widocznych obrażeń zewnętrznych. Pracownicy parku przetransportowali tuszę do chłodni w Atlantic Veterinary College na Uniwersytecie w Wyspie Księcia Edwarda, gdzie następnego ranka przeprowadzono sekcję zwłok.
„Zwierzę było w świetnym stanie, szczególnie jeśli chodzi o tkanki do badań mikroskopowych – nic nie wskazywało na urazy czy wyjałowienie organizmu” – wyjaśniła dr Megan Jones, weterynaryjna patolożka z Atlantic Veterinary College i dyrektorka regionalna Canadian Wildlife Health Cooperative (C.W.H.C.), cytowana przez „The New York Times”. Okazało się, że rekin miał ponad 34 kilogramy “zapasowego” tłuszczu w wątrobie, co wykluczyło hipotezę o śmierci głodowej.
Prawdziwe zaskoczenie przyniosły jednak wyniki badań mikroskopowych: stwierdzono zapalenie mózgu i otaczających go błon. Dr Jones z początku uznała to odkrycie za interesujące, ale niekoniecznie alarmujące. Sytuacja diametralnie się zmieniła, gdy kolejne cztery żarłacze białe z podobnymi objawami znaleziono u wybrzeży Kanady w ciągu następnych miesięcy. Duża liczba podobnych przypadków niewyjaśnionych zgonów na stosunkowo niewielkim obszarze była dla naukowców dzwonkiem alarmowym.
„Trzy z tych pięciu wydają się mieć tę samą potencjalnie zakaźną chorobę atakującą mózg” – powiedziała dr Jones. – „Musimy ustalić, co dokładnie wywołuje takie zmiany”. Wszystkie te przypadki przypadają na okres od lipca 2022 roku (kiedy odnaleziono martwego rekina w Massachusetts) do końca 2023 roku.
Żarłacze białe umierają masowo
Łącznie odnotowano co najmniej dziewięć śmierci żarłaczy białych, w większości powiązanych z zapaleniem mózgu. W przeszłości podobne objawy pojawiały się u innych gatunków rekinów, jednak tam przyczyna była zazwyczaj oczywista, np. infekcja bakteryjna. Tym razem u żarłaczy białych jej nie stwierdzono. Zdaniem ekspertów, to nowe i niepokojące zjawisko może wskazywać na nieznanego dotąd wirusa lub inny czynnik patogenny.
„Czuję, że dzieje się coś poważnego” – przyznała dr Alisa Newton, główna lekarka weterynarii w organizacji badawczej OCEARCH z Florydy, w rozmowie z „The New York Times”. Jednocześnie zauważyła, że wciąż brakuje kompleksowych danych, ponieważ badania rekinów są niedofinansowane w porównaniu z np. ssakami morskimi. „Niewykluczone, że borykamy się z problemem, który istniał już wcześniej, lecz dopiero teraz zaczynamy go dokładniej dokumentować” – dodała.
OCEARCH stworzyło popularną aplikację Shark Tracker, która monitoruje ruchy rekinów, jednak program nie uwzględnia przyczyn śmierci tych drapieżników. Kiedy rekin trafia na plażę, często nie istnieje formalna procedura powiadamiania specjalistów. W efekcie tkanki trafiają do laboratoriów z dużym opóźnieniem lub w ogóle nie są analizowane.
„Możliwe, że jeszcze więcej próbek mózgów rekinów leży w słoikach z formaliną w różnych instytucjach, czekając na badania – wystarczy, że ktoś dowie się o naszym zainteresowaniu i je przyśle” – mówiła dr Newton, cytowana przez „The New York Times”. Jej zespół próbuje ustalić, czy w tkance mózgowej jednego z rekinów z Karoliny Południowej znajduje się obcy materiał genetyczny (np. wirus lub bakteria), który wywołał stan zapalny.
Rosnąca liczba doniesień czy wzrost populacji?
Jak dotąd nie istnieje jednoznaczne wytłumaczenie tej zagadki. Część naukowców sugeruje, że to właśnie wzrost liczebności żarłaczy białych może stać za większą liczbą przypadków śmierci odnotowywanych przy wybrzeżu. „To może być zupełnie naturalny proces – im więcej rekinów, tym częściej natrafiamy na ich ciała wyrzucane przez morze” – wyjaśnia Tonya Wimmer, dyrektorka organizacji Marine Animal Response Society (MARS).
Organizacja MARS w ostatnim czasie brała udział w sekcjach zwłok trzech z pięciu rekinów odnalezionych w Kanadzie. Niektóre musiano badać w trudnych warunkach na brzegu, a krew szybko mieszała się z piaskiem, co dodatkowo komplikowało pobieranie próbek. W jednym przypadku pobrano tylko głowę rekina odnalezionego na dnie zatoki, na głębokości 10 metrów. Niestety, tkanki mózgowe były już wówczas w zbyt złym stanie, by uzyskać jakąkolwiek diagnozę.
Wbrew oczekiwaniom, nie wszystkie badane osobniki wykazywały zapalenie mózgu, nawet jeśli ich zachowanie tuż przed śmiercią wskazywało na problemy neurologiczne. W październiku 2023 roku kanadyjskie media obiegło nagranie umierającego żarłacza białego, który krążył w pobliżu nabrzeża i uderzał ciałem o nadbrzeżną infrastrukturę. Wydawało się niemal pewne, że cierpi na zapalenie mózgu, jednak sekcja nie potwierdziła tej hipotezy.
C.W.H.C. na czele z dr Jones stara się jednak ustalić, czy istnieje jeden główny czynnik chorobotwórczy. W planach jest sekwencjonowanie genetyczne próbek mózgu z kolejnych osobników. „Próbujemy ustalić, czy rekiny z Karoliny Południowej, Nowej Anglii i Kanady padły ofiarą tego samego patogenu” – zaznaczyła dr Newton.
Naukowców intryguje również szerokość geograficzna występowania podobnych przypadków. Rekiny białe w zachodniej części Atlantyku migrują od Florydy aż po Nową Fundlandię, lecz tajemnicze zgony są obecnie notowane na północnym skraju ich zwyczajowego terytorium. Naukowcy nie wykluczają jednak, że to tylko złudzenie wynikające z tego, że informacje o ich śmiertelności zwykle nie przepływają sprawnie między poszczególnymi stanami, prowincjami czy uczelniami. „Stan naszej wiedzy o rekinach wciąż ustępuje temu, co wiemy o wielorybach czy delfinach” – przyznała dr Jones.