Jeśli dotychczas nie słyszeliście o RFK Juniorze… To nic dziwnego, bo nigdy nie było ryzyka, że coś ugra w tych wyborach. Fakt, kiedy w październiku 2023 r. ogłosił, że wystartuje, niektóre sondaże dawały mu nawet 20 proc. głosów. Zadziałały i magia nazwiska, i niechęć do głosowania na kogokolwiek z pary Biden-Trump, i zapewne też słaba znajomość kandydata. Ale to było blisko rok temu. Poparcie dla Kennedy’ego szybko stopniało. A odkąd do gry weszła Kamala, RFK w sondażach ma tylko parę procent.

Zobacz wideo Pojemniki z nasieniem republikańskiego kandydata. U fanów Trumpa coraz dziwniej

To dlaczego teraz o nim rozmawiamy? W piątek Robert F. Kennedy Jr. wystąpił na wiecu Donalda Trumpa. Ogłosił tam, że wycofa swoje nazwisko z wyścigu w mniej więcej dziesięciu stanach, w których walka między dwójką głównych kandydatów będzie najbardziej zacięta. Jak dodał, z jego wewnętrznych badań wynika, że odebrałby głosy raczej Trumpowi niż Harris. A to mu się nie podoba, bo sam woli właśnie Trumpa – i to jemu przekazał swoje poparcie. Pojawiają się już domniemania, że Trump pozbędzie się JD Vance’a, a nowym kandydatem na wiceprezydenta zostanie właśnie RFK Jr. Ale nawet jeśli nie zawarto żadnych tego rodzaju układów, poparcie Trumpa przez Kennedy’ego jakoś nie dziwi. Wydaje się, że tych dwóch mogło łatwo znaleźć wspólny język.

Opowieść o foliowej czapeczce

RFK Jr. – z wykształcenia prawnik, od lat zajmujący się różnego typu (polityczną) działalnością – to potomek wielkiej amerykańskiej dynastii. Jest bratankiem prezydenta Johna F. Kennedy’ego, jego ojcem był Robert F. „Bobby” Kennedy, senator i prokurator generalny Stanów Zjednoczonych. Bobby junior wyrodził się z demokratycznej rodziny. Tak jego występ na wiecu Trumpa skomentowało rodzeństwo:

Wierzymy w Harris i Walza. Decyzja naszego brata Bobby’ego o poparciu Trumpa jest zdradą wartości najwyżej cenionych i przez naszego ojca, i przez całą rodzinę. To smutne zakończenie smutnej historii.

Rzeczywiście, smutno bywało już wcześniej. Kennedy od lat jest antyszczepionkowcem, a jeszcze bardziej zradykalizował się podczas pandemii COVID-19. W 2022 r. stwierdził na przykład, że główny amerykański immunolog, Anthony Fauci, „wprowadza faszyzm” – i sugerował, że reżim sanitarny w USA jest gorszy niż prześladowania Żydów w Trzeciej Rzeszy. „Nawet w hitlerowskich Niemczech można było przejść przez Alpy do Szwajcarii. Albo schować się na strychu jak Anne Frank” – plótł RFK bez cienia refleksji. Inne teorie? W zeszłym roku stwierdził, że promieniowanie wi-fi skutkuje „wyciekającym mózgiem” (czymkolwiek miałoby być to schorzenie), a to z kolei powoduje raka. Opowiadał też, że transpłciowość u dzieci bierze się z tego, że piją wodę skażoną chemikaliami – bo od tego płeć zmienia się żabom.

Demon żądzy i trupy w szafie

Jeśli RFK Jr. w czymś przypomina słynnych przodków, to w zamiłowaniu do tego, na co kiedyś mówiło się „erotyczne podboje”. Zdarzył się raz taki dzień, kiedy jego ówczesna żona Mary – której wręczył już wtedy pozew o rozwód – odkryła w domu dziennik Kennedy’ego z 2001 roku. Wśród notatek była lista imion kobiet opatrzonych numerkami od 1 do 10. Według Mary dziesiątka miała oznaczać stosunek seksualny. W dzienniku jest w sumie 37 kobiecych imion, samych dziesiątek – 16. A kiedy zdarzał się dzień bez wzmianki o żadnej damie niebędącej jego żoną, Kennedy pisał „zwycięstwo”. Nad demonem pożądania.

Czy na tego rodzaju historie zawsze była zgoda obu stron? W lipcu 2024 r. w Vanity Fair ukazał się duży, przekrojowy tekst o RFK. Jedną z osób, które się w nim wypowiedziały, była Eliza Cooney. Pod koniec lat 90., jako młoda dziewczyna, pracowała u Kennedych jako niania ich dzieci. Na stałe mieszkała wówczas w rezydencji chlebodawców – i, jak opowiada, pan domu ją wtedy molestował. Miał bez pozwolenia głaskać ją po nodze, kiedy indziej półnagi wejść do jej sypialni i powiedzieć, żeby wysmarowała mu plecy balsamem, a wreszcie zacząć ją obmacywać w kuchni. Poproszony o komentarz, RFK stwierdził, że tekst Vanity Fair (dotyczący nie tylko relacji Cooney) to stek bzdur. I dodał: „Nie jestem ministrantem. Mam mnóstwo trupów w szafie”. O tym, jakie to trupy, mówić już nie chciał.

Robak, niedźwiedź i wieloryb

Jeśli chodzi o inne, już nie metaforyczne trupy – w tej kampanii pojawiło się kilka historii o Robercie F. Kennedym Juniorze, którymi żył amerykański internet. Zapraszam, bo to jest mocne.

1. Martwy robak w głowie. W 2010 r. Bobby’emu juniorowi ciężko się myślało. Miał coś podobnego do mgły covidowej – szwankowała mu pamięć krótkotrwała, zapominał słów. Lekarze mówili mu, że to guz mózgu, był już zapisany na operację, by go usunąć – ale jeszcze przedtem porozmawiał z innym specjalistą. Jak zeznawał Kennedy podczas swojej sprawy rozwodowej, te problemy zdrowotne spowodował najpewniej – tu cytat z własnej wypowiedzi RFK – „robak, który dostał mi się do mózgu, zjadł jego część i potem umarł”. Jakby co, takie infekcje pasożytnicze rzeczywiście się czasem zdarzają – choć zwykle nie bogatym Amerykanom. A pasożyty raczej nie „jedzą” tkanki mózgowej.

2. Martwy niedźwiedź na rowerze. Tej historii możecie też wysłuchać z ust samego RFK Juniora – opublikował stosowne wideo na swoim Twitterze. A jakby ją skrócić, będzie tak: Jechałem raz sobie autem i van przede mną potrącił niedźwiedzia. No to go sobie wziąłem do auta, bo chciałem go oskórować, a mięso wsadzić do lodówki. Niedźwiedź cały dzień przeleżał w bagażniku. W końcu okazało się, że jednak nie zdążę go zawieźć do domu, bo musiałem jechać na lotnisko – wylatywałem z Nowego Jorku. Akurat wtedy w mieście było sporo wypadków rowerowych, zginęło w nich kilka osób. A ja miałem w samochodzie jeszcze jakiś stary rower. No to żeśmy wymyślili z kolegami – ja nie piłem, oni pili – że ułożymy tego martwego niedźwiedzia w Central Parku z tym rowerem, tak jakby zginął w wypadku.

3. Martwy wieloryb na dachu. Córka RFK, Kick Kennedy, w 2012 r. opowiedziała magazynowi „Town & Country”, jak raz tata wziął ją wycieczkę. Ojciec zabrał piłę łańcuchową i pięć godzin jechali na plażę, gdzie morze wyrzuciło na brzeg martwego wieloryba. Odcięli mu głowę, przywiązali do dachu vana (nie wiadomo, czy tego samego, w którym wożony był niedźwiedź) i rodzina ruszyła w drogę powrotną. „Za każdym razem, kiedy przyspieszaliśmy, wielorybia posoka sączyła się nam do okien. Największe obrzydlistwo na świecie. Wszyscy mieliśmy na głowach plastikowe worki z wyciętymi otworami na usta, a ludzie na autostradzie pokazywali nam środkowy palec, ale dla nas to był dzień jak co dzień” – wspomina Kick.

Można by było do tych trzech opowieści dołączyć jeszcze martwego psa na talerzu (tu jest zdjęcie dla odważnych). Ale nie wiadomo do końca, czy to był pies, Kennedy twierdzi, że koza.

RFK, Trump, Harris. Co mówią nam sondaże

No dobrze, sporo było tych strasznych opowieści i dzikich zwierząt. Teraz postać RFK – i to, jakie pierwsze skojarzenia budzi w amerykańskim wyborcy – nie ma przed wami tajemnic. Przejdźmy na koniec do tego, jak jego decyzja o zawieszeniu kampanii wpłynie na wyścig wyborczy. Tym, którzy już chcą załamać ręce, że olaboga, przesądzone, będzie Trump w Białym Domu, od razu mówię: spokojnie. Ile warte są wewnętrzne sondaże, na które powołuje się Kennedy, trudno orzec. Ale mamy parę innych.

  • Kamala już rosła kosztem Kennedy’ego. Niedawno ukazał się zrealizowany w pierwszej połowie sierpnia sondaż Pew Research Center. Kamala Harris odnotowała w nim wzrost poparcia – jak zauważają autorzy badania, to w dużej mierze dlatego, że przepłynęła do niej część wyborców RFK.
  • A wyborcy, którzy nadal trzymają się Kennedy’ego? Prostą analizę przeprowadzili dziennikarze ABC News. Porównali sondaże, w których badani mieli do wyboru troje kandydatów (Harris, Trump, Kennedy) z tymi, które dawały im wybór tylko między Trumpem a Kamalą. Dzięki temu można było sprawdzić, kogo woli elektorat Kennedy’ego, kiedy nie da się wskazać jego nazwiska. Co się okazało? Jego elektorat wciąż jest podzielony. W sondażach bez RFK wynik Trumpa rósł o 1,5 pp. Wynik Harris – o 1,3 pp. To bardzo mała różnica. Fluktuacje o 0,2 pp. w sondażach zdarzają się na co dzień, pod wpływem jednego newsa albo udanego wiecu.
  • Ale Trump i tak ma powody do zadowolenia. W 2020 r. w kilku kluczowych stanach przegrał z konkurentem zaledwie o włos. Weźmy przykład Arizony. Cztery lata temu o zwycięstwie Bidena zdecydowało tam 11 tys. głosów, w tym roku – według prognozy wyborczej ABC – Kamala może wygrać tam o 0,8 proc. A to stan, w którym RFK miał ostatnio 6 proc. poparcia. Oczywiście wyborcy są ludźmi, nie cyferkami. Nie wszyscy z tych 6 proc. to wyznawcy Kennedy’ego, którzy ślepo podążą za jego radą, żeby głosować na Trumpa. Poza tym w USA niezależni kandydaci zwykle dużo lepiej radzą sobie w sondażach niż w rzeczywistości. Coś, co w rozmowie z ankieterem jest aktem sprzeciwu wobec duopolu, przy samej urnie wyborczej zaczyna wyglądać jak „marnowanie głosu”. Ale kiedy dwoje głównych kandydatów w kluczowym stanie idzie łeb w łeb, każde poparcie się liczy. I to dlatego Trump, który ostatnio traci w sondażach, ma powód, żeby cieszyć się z poparcia Kennedy’ego – nawet jeśli sumarycznie nie przyniesie mu zbyt wielu głosów na srebrnej tacy.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.