
Miejscowe służby zgłoszenie o zapadlisku otrzymały o godz. 4:22 (5:22 polskiego czasu). Służba ratunkowa i pożarnicza hrabstwa Shropshire (SFRS) określiła to jako „poważny incydent w Whitchurch„. Część kanału wodnego przebiegającego przez tę miejscowość zapadła się, a znaczne ilości wody wsiąkły w okoliczną ziemię – podał SFRS.
Barki zawisły na krawędzi. „Mogą się osunąć w każdym momencie”
Na miejsce wysłano 50 ratowników. Na szczęście w zdarzeniu nikt nie zginął ani nie został ranny. Według komunikatu SFRS trzy łodzie utknęły w rozwijającym się zapadlisku, które ma około 50 metrów długości. Barki osiadły na dnie, kiedy woda z kanału odpłynęła na okoliczne pola.
„Woda z kanału wyciekła na okoliczne pola. 15 osób trzeba było ewakuować do bezpiecznego miejsca i kilka łodzi ucierpiało: niektóre spłynęły na pole, a niektóre spoczywają na dnie kanału” – powiedział szef lokalnego oddziału SFRS Scott Hurford, cytowany przez BBC.
Andy Hall, radny z Whitchurch, powiedział że dwie barki utknęły na dnie zapadliska, a dwie inne zawisły na jego krawędzi i „mogą się osunąć w każdym momencie”.
„Ludzie myśleli, że to trzęsienie ziemi” – opisywał reakcje świadków Hall. Mężczyzna dodał, że w dwóch barkach, które opadły na dno zapadliska, nikogo nie było, zaś osoby z łodzi „balansujących na krawędzi” zapadliska ratownicy ewakuowali.
Nie wiadomo, co spowodowało powstanie zapadliska, przyczyn zdarzenia poszukają teraz specjaliści.
„To brzmiało naprawdę niezwykle”. Liny cumownicze wytrzymały
Brytyjskim mediom udało się porozmawiać z jedną z osób mieszkających na przycumowanych do brzegu barek.
Lorraine Barlow mieszka na barce o nazwie „The Singing Kettle” (pol. „Śpiewający czajnik”). Telewizji BBC powiedziała, że około 4:20 w nocy poczuła, że w wodzie w kanale powstał jakiś silny prąd i „to brzmiało naprawdę niezwykle„.
Kobieta opisuje, że jej łódź się przechyliła, a liny, którymi była przycumowana do brzegu, napięły się. Następnie zorientowała się, że w kanale nie było już wody.
Po opuszczeniu barki Barlow zobaczyła służby ratunkowe działające w okolicy. „To było coś okropnego, bałam się o innych ludzi”. Ostatecznie nikomu nic się nie stało.
Źródło: BBC, Shropshirefire.gov.uk

