Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Temat liczby ofiar śmiertelnych powodzi budzi wiele kontrowersji. Głos w sprawie zabrał Donald Tusk, który w portalu X stwierdził, że „politycy wypatrujący z nadzieją większej liczby ofiar powodzi to wyjątkowo obrzydliwy przykład zasady po trupach do celu”.
Tadeusz Cymański: Wszelkie wątpliwości powinny zostać wyjaśnione, mówimy o sprawie niezwykle poważnej. Gdyby się okazało, że ktoś w tej sprawie manipulował, podawał nieprawdę, zatajał, byłby to prawdziwy dramat. Zalecam jednak – obu stronom politycznego sporu – by uważali na słowa i zachowali umiar.
Patrząc na ostatnią debatę w Sejmie, umiaru nie widać.
Mamy rozbuchaną politykę i poważne problemy.
Minister Krzysztof Paszyk z PSL wyszedł z sali plenarnej – jak później mówił w TVN24 – podłamany. Bo nie tego oczekują teraz powodzianie.
Zgoda. I nowy rząd powinien uporządkować ten chaos. Mają do tego wszystkie instrumenty, rządzą niemal rok. Powinni dobrze przeanalizować powódź.
Jakie wnioski panu się nasuwają?
Że w najgorszej sytuacji jest obywatel. Podam przykład: podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia sztabu kryzysowego, wójt Krzysztof Wołoszyn skarżył się, że wały nie były koszone ani monitorowane i są to zaniedbania Wód Polskich. Tymczasem szefowa instytucji, Joanna Kopczyńska, gorzko wyznała, że zastała firmę całkowicie ograbioną z pieniędzy, a problemów jest wiele. Każdy mówi co innego, więc jaka jest prawda? Tu potrzeba wnikliwej analizy. Bez emocji.
Czy obecni rządzący wyciągnęli wnioski z powodzi tysiąclecia w 1997 roku?