W niecały tydzień bojówki wrogie reżimowi Baszara al-Assada opanowały drugie największe miasto Syrii, Aleppo, wraz z całą okolicą. Dodatkowo ruszyły na południe w kierunku kolejnego strategicznego miasta Hama. Na chwilę do niego weszły w pogoni za uciekającymi wojskami reżimowymi, ale potem się cofnęły, napotykając na opór i musząc się zorganizować. Aktualnie obie strony się przegrupowują i szykują do pierwszego poważniejszego starcia na północ od miasta.
Kompletna katastrofa reżimu na północy Syrii
Przez niemal cały tydzień od początku swojej ofensywy 26 listopada bojówkarze z Idlib pod zbiorczym sztandarem Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) nie napotykali silniejszego zorganizowanego oporu. Miejscami oddziały reżimowe próbowały się bronić, ale szybko były niszczone, poddawały się lub uciekały ze względu na powszechną atmosferę paniki, załamanie się morale oraz systemu dowodzenia (który zawsze w wojskach rządowych był bardzo słaby). Bojówkarze dzień za dniem prowadzili właściwie działania pościgowe, szybko poruszając się naprzód, nie pozwalając armii okrzepnąć i zorganizować oporu. Udało się to dopiero teraz, już po tym jak reżim stracił cały rejon Aleppo.
W weekend bojówkarze dotarli do miasta Hama, położonego około 60 kilometrów na południe od linii zawieszenia broni, która była utrzymywana od 2020 roku. Hama ma duże znaczenie strategiczne i symboliczne. Po pierwsze jest ostatnim dużym miastem przed położonym kolejne 60 kilometrów na południe Homs, który leży na absolutnie kluczowym dla reżimu szlaku z wybrzeża do stołecznego Damaszku. Jest też po prostu jednym z największych miast kraju. Do tego symbolicznie jest kolebką islamistycznego oporu przeciw świeckiemu reżimowi partii Baas i klanu Assadów wywodzącego się z mniejszości religijnej Alawitów. W 1982 roku zostało pierwszy raz zrujnowane przez wojska rządowe po serii buntów.
Teraz bojówkarze próbowali wziąć je z marszu, ale reżim zdążył przerzucić do niego dość posiłków z rejonu Damaszku oraz wybrzeża, aby nie było kolejnego wybuchu paniki i ucieczki. Kiedy więc nie udało się w sobotę i niedzielę powtórzyć sukcesu z Aleppo, wycofali się około 15 kilometrów na północ w rejon miasta Murak. Sami muszą się zorganizować po bezprecedensowym rajdzie, zreorganizować i przygotować do najwyraźniej pierwszej poważniejszej bitwy tej fazy syryjskiej wojny domowej. Jeśli wojska reżimowe nie ulegną panice i stawią opór w rejonie Hamy, to najpewniej sytuacja się ustabilizuje i wrócą znacznie bardziej statyczne boje znane z minionych lat. Najbliższe dni to pokażą. Choć obie strony się reorganizują, to walki trwają i bojówki twierdzą, że w poniedziałek przed południem wzięły mniejsze miasto Karnaz na północny zachód od Hamy. Wygląda na to, że próbują obejść miasto od zachodu.
Twierdze oddane bez walki
Nawet jeśli reżim zastopuje ofensywę rebelii na południe, to skala jego klęski na północy kraju i tak jest porażająca. W kilka dni stracił tereny, o które wcześniej trwały długie i krwawe boje. I to stracił je totalnie, porzucając nawet różne obiekty, które podczas pierwszej fazy wojny domowej broniły się przed opozycją przez lata. Takie jak na przykład historyczna cytadela na starym mieście w Aleppo. W poprzedniej fazie wojny domowej wiele tego rodzaju obiektów, głównie baz wojskowych, potrafiło się bronić miesiącami, czy właśnie latami. Bojówkarzom brakowało sił i ciężkiej, aby zajmować dobrze okopanych obrońców. Teraz po prostu w większości uciekli. Rebelia ma pełną kontrolę nad północną Syrią, co się jeszcze nie zdarzyło i co na pewno będzie miało poważne skutki.
Co więcej, gwałtowne zawalenie się kontroli reżimu nad Aleppo i okolicami wywołało lawinę innych wydarzeń. Wszystko wskazuje na to, że Kurdowie ewakuowali swój bastion w postaci położonej na północy miasta dzielnicy Asz-Szajch Maksud. Utrzymywali go praktycznie od początku wojny domowej, broniąc się głównie przed islamistycznymi bojówkami rebelii, jednocześnie mając rozejm z siłami reżimowymi. Z perspektywy Kurdów większym niebezpieczeństwem są islamiści, a nie Assad. Teraz, wobec całkowitego opanowania miasta i okolicy przez bojówki z bardzo dużą domieszką tych pierwszych, kurdyjskie władze postanowiły się ewakuować. Pomogły w tym Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), czyli złożona głównie z Kurdów formacja paramilitarna kontrolująca większość północno-wschodniej Syrii, mająca między innymi pewne wsparcie Amerykanów.
Eksodus Kurdów odbywa się też z kilku niewielkich enklaw na północ od Aleppo, gdzie z kolei wkraczają również im wrogie siły Syryjskiej Armii Narodowej (SNA), która jest islamizującą organizacją pod kontrolą Turcji. Ta nie lubi się z bojówkami z Idlib, ale teraz obie strony utrzymują taktyczny rozejm i zajmują próżnię po ucieczce sił reżimowych oraz Kurdów. Siły tych ostatnich, prawdopodobnie chcąc też skorzystać na sytuacji i ułatwić ucieczkę swoich pobratymców z rejonu Aleppo, zajęły rejon miasta Maskanah na zachodnim brzegu Eufratu.
Potężne wzmocnienie islamistycznych bojówek
Masowej ucieczce sił reżimowych oraz wspierających ich Rosjan oraz proirańskich bojówek, towarzyszy równie masowe porzucanie broni oraz amunicji. Skala dozbrajania islamistycznych bojówek pod sztandarem HTS nie ma sobie równych od pierwszego okresu wojny domowej, albo w ogóle. Nagrania i zdjęcia wrzucane przez bojówkarzy pozwalają stwierdzić, że wzbogacili się oni już o kilkaset pojazdów, w tym ponad sto czołgów. Jeden z użytkowników X starający się je podliczać dzień w dzień umieszcza w sieci imponujące wykazy sprzętu przejętego przez bojówki. Niemal wyłącznie po prostu porzuconego przez uciekające siły reżimowe.
W tle za najłatwiejszymi do podliczenia stratami w postaci ciężkich pojazdów są też dowody na przejęcie ogromnych ilości lżejszej broni oraz amunicji. Nie brakuje nagrań zajmowania całych nienaruszonych składów, o których choćby wysadzenie nikt się nie postarał. Zajęto też na przykład bazę lotniczą Kuweires (kolejny obiekt, który w poprzedniej fazie wojny domowej był broniony przez lata i nigdy nieutracony), w której bojówki przejęły między innymi kilka samolotów szkolno-bojowych L-39 Albatross, używanych przez reżim do uderzeń lotniczych. Większość widocznych na nagraniach maszyn od lat jest niesprawna, ale kilka owszem latało. Stacjonujący w bazie niewielki rosyjski kontyngent zawczasu się wycofał.
HTS, czyli najbardziej radykalne islamistyczne bojówki w Syrii, jako całość umieszczone przez USA na liście organizacji terrorystycznych, otrzymały więc właśnie ogromny prezent od reżimu. Taki zastrzyk uzbrojenia na pewno pozwoli im znacznie zwiększyć swoje możliwości bojowe, które i tak były już uznawane za największe po stronie rebelii. Biorąc pod uwagę to, czym jest HTS, czyli u swoich korzeni skrajną organizacją islamistyczną, która powstała między innymi na bazie syryjskiego odłamu Al-Kaidy, trudno uznać to za coś dobrego.
Jednocześnie drugą stronę konfliktu też trudno uznać za lepszą, co reżim oraz Rosjanie szybko zaczęli demonstrować, wznawiając naloty na tereny kontrolowane przez bojówki. Wiele wydaje się być wymierzonych w bojówkarzy, ale z rejonu Aleppo i Idlib znów zaczęły nadchodzić doniesienia o bombach zabijających przypadkowych cywilów, czy nalotach na szpitale. Uderzenia lotnicze reżimu i Rosjan są zazwyczaj przeprowadzane najprostszą niekierowaną amunicją, co oznacza ograniczoną celność. Zakładając, że nie mają czystych intencji terrorystycznych, co im zarzucają rebelianci.
Pojawiły się też doniesienia o amerykańskich nalotach na wschodzie Syrii przy granicy z Irakiem. Brak na ten temat pewnych informacji, ale kontrolowane przez Iran irackie szyickie bojówki miały ruszyć na pomoc reżimowi Assada, który jest irańskim sojusznikiem. Wśród owych bojówek jest wiele takich, które atakowały bazy USA w Iraku i są na liście celów Amerykanów. Być może ci korzystają z sytuacji. Nie wydali jednak żadnego oświadczenia potwierdzających domniemane naloty.
Ogólnie rzecz biorąc na przestrzeni tygodnia, połowa Syrii znów stała się sceną intensywnej wojny domowej, a w nową rundę walk ochoczo zaangażowali się już wszyscy liczący się gracze. Po tylu latach konfliktu na scenie trudno już znaleźć kogoś „dobrego”. Może za wyjątkiem Kurdów, którzy najczęściej starają się trzymać z boku i bronić tego, co uznają za swoje ziemie. Jednak w starciu HTS z reżimem trudno kibicować komukolwiek. Wielki sukces islamistów na pewno odświeży zainteresowanie ich sprawą, które od lat było w stanie hibernacji.