Marcin Romanowski był „Gościem Wiadomości” telewizji wPolsce24. Polityk PiS przyznał, że został w Węgrzech uznany za osobę, której „grożą prześladowania polityczne w Polsce” pod rządami koalicji rządzącej. – Mamy do czynienia z całą serią represji politycznych. W swoim wniosku przedstawiłem obszerny opis tego, co się dzieje w kontekście łamania praworządności w Polsce – tłumaczył Romanowski.
– W Polsce mamy do czynienia pod rządami Tuska, Bodnara niestety z sytuacją, w której przedstawiciele partii opozycyjnych nie mogą liczyć na uczciwy proces. Wielokrotnie podkreślałem i nadal podkreślam, że nie mam zamiaru uciekać od odpowiedzialności. Jestem pierwszym, który jest zainteresowany, by wyjaśnić tę sprawę. Jest jeden fundamentalny warunek – ta sprawa musi być wyjaśniona przed niezawisłymi, bezpartyjnymi organami wymiaru sprawiedliwości – dodał poseł PiS.
Marcin Romanowski z azylem politycznym na Węgrzech. Polityk PiS odpowiedział na zarzuty
Romanowski przekonywał, że „z taką sytuacją w Polsce absolutnie nie mamy do czynienia, tylko z przestępcami, którzy przejęli Prokuraturę Krajową”. Były wiceminister sprawiedliwości dodał, że „w jego sprawie działano z naruszeniem prawa, wręcz w sposób przestępczy, chociażby bezprawnie pozbawiając go wolności w lipcu 2024 r”..
Romanowski wyjaśnił także, dlaczego nie stawił się w sądzie. – Były obiektywne przesłanki potwierdzone przez lekarza sądowego, gdzie rzeczywiście nie mogłem się stawić z powodów zdrowotnych. Nie dlatego, że tam było do czynienia z jakąś nadzwyczajną operacją nagłą, tylko to był po prostu planowy zabieg, który okazał się w swych konsekwencjach, zupełnie nieoczekiwanych skutkach ubocznych, bardzo niebezpieczny dla mojego życia – mówił polityk PiS.
Były wiceminister sprawiedliwości: Pies potrafi odróżnić kopniaka od przypadkowego nadepnięcia
– Ja dotychczas zgłaszałem się na wszystkie wezwania do prokuratury, natomiast ten ciąg bezprawia, naruszeń przepisów, przestępstw popełnianych w tej mojej sprawie nie tylko wobec mnie przecież, ale wobec księdza Michała, pani Karoliny, Urszuli, no, musiał mieć jakiś swój koniec – kontynuował Romanowski. Były wiceminister sprawiedliwości powtórzył sformułowanie mojego ulubionego sędziego Sądu Najwyższego USA, że „pies potrafi odróżnić kopniaka od przypadkowego nadepnięcia”.
Romanowski ocenił, że w jego przypadku nie doszło do „przypadkowego błędu, tylko jawnego, bezczelnego, ordynarnego przestępstwa”. Polityk PiS zapewniał, że „decyzja o emigracji była dla niego trudna”. – Wiele za i przeciw. Na pewno prościej, łatwiej, bezpieczniej byłoby kontynuować proces poddawania się bezprawiu, dać się zamknąć w areszcie, może na rok może na dwa lata, ale sprawy dojrzewają już do takiej sytuacji, że wymagają jednak kroków takich bardziej odważnych – ocenił.
Marcin Romanowski: Ze złością śledziłem doniesienia w ostatnich dniach
Poseł PiS podsumował, że „w zakresie dwóch zarzutów wykazał działania o charakterze przestępczym i doszło do fałszowania dowodów po to, żeby postawić mu dwa absurdalne zarzuty”. – Z zażenowaniem i złością śledziłem doniesienia w ostatnich dniach. Niestety nie mogłem się komunikować w tych sprawach, bo nasi węgierscy partnerzy prosili, aby nie odnosić się do żadnych zarzutów do momentu, aż oni sami nie zakomunikują sprawy udzielenia mi ochrony prawnej – zakończył Romanowski.