Donald Trump sam przyznał, że jego pierwsza kadencja była dla niego trudna. – Wszyscy mnie wtedy zwalczali, byli wobec mnie wrodzy, ale teraz jest zupełnie inaczej. Wszyscy są dla mnie mili, chcą się ze mną spotykać. Nie wiem, co się zmieniło – stwierdził podczas swojej pierwszej konferencji prasowej po wygranych wyborach.
Zmieniło się wiele. Donald Trump jest potężniejszy niż był w 2016 roku, gdy nieoczekiwanie wygrał wybory. Wtedy dla wielu liderów Partii Republikańskiej był dziwacznym outsiderem, którego trzeba było jakoś znieść i który szybko przeminie w polityce. Teraz Trump jest doświadczonym graczem; nie tylko ma poparcie w partii, ale przekształcił ją całkowicie i ma nad nią całkowitą władzę. Partia Republikańska to partia MAGA (Make America Great Again), której niekwestionowanym liderem jest Donald Trump.
Jego silną pozycję podkreśla także fakt, że przynajmniej przez pierwsze dwa lata, czyli do czasu wyborów połówkowych, będzie miał w Waszyngtonie pełnię władzy, bo większość Republikanie mają i w Senacie, i w Izbie Reprezentantów. Do tego w Sądzie Najwyższym przewagę mają sędziowie o poglądach konserwatywnych, a z dziewięciu sędziów tego najważniejszego amerykańskiego sądu aż trzech mianował właśnie Donald Trump.
I jeszcze jedna zmiana jest kluczowa. Donald Trump już wie, jak działa świat polityki w Waszyngtonie, teraz to on będzie wytyczał reguły gry i otoczy się ludźmi na wskroś lojalnymi, którym nawet nie przyjdzie przez myśl, żeby podważać jego decyzje. Oni będą je, najlepiej jak tylko będą w stanie, wcielać w życie.
A Donald Trump ma konkretny plan działania na pierwsze dni, a nawet minuty swojej prezydentury. Oto jego najważniejsze punkty:
Anulować wszystko, co tylko można
Donald Trump nie chce ciągłości, chce tak szybko jak to możliwe anulować jak najwięcej decyzji Joe Bidena. Najpierw zajmie się tymi, których anulowanie będzie najłatwiejsze, bo zostały wprowadzone prezydenckimi dekretami przez Bidena, a Trump, bez pomocy Kongresu, może je uchylić.
Te, które są najbardziej zagrożone natychmiastowym zniesieniem, dotyczą imigracji, korzystnych rozwiązań dla nielegalnych imigrantów, ochrony społeczności LGBTQ czy wstrzymania programu umarzania pożyczek studenckich.
Deportacja milionów
Już pierwszego dnia urzędowania Donald Trump zapowiedział decyzje, które umożliwią rozpoczęcie największej deportacji nielegalnych imigrantów w historii Stanów Zjednoczonych.
– Musimy pozbyć się każdego nielegalnego imigranta z naszego kraju. To będzie trudne, ale musimy to zrobić – tak mówił w NBC News podczas pierwszego telewizyjnego wywiadu po wyborach.
Gdyby ta zapowiedź miała być rzeczywiście zrealizowana, administracja Trumpa musiałaby odesłać z USA kilkanaście milionów osób. Deportacje na taką skalę to gigantyczne wyzwanie finansowe – koszty liczone są w miliardach dolarów i logistyczne.
Trump zapowiada, że w akcji pomagać będzie wojsko, które zgodnie z prawem na terenie kraju do akcji może wkroczyć tylko podczas inwazji na Stany Zjednoczone. Ta, według prezydenta-elekta, ma miejsce, bo Ameryka jest zalewana przez nielegalnych imigrantów. Donald Trump ostrzega także kraje, które nie będą chciały przyjmować odsyłanych przez niego imigrantów, że zerwie z nimi współpracę.
Jednak Trump już raz się przekonał, że łatwiej powiedzieć niż wykonać. Chociaż podczas swojej pierwszej kadencji także zapowiadał rozprawienie się z nielegalnymi imigrantami, to jego administracji udało się od 2017 roku do 2021 deportować zaledwie około 1,5 miliona osób.
Większe deportacje przeprowadzał chociażby Barack Obama, gdy urzędował w Białym Domu. Teraz jednak ludzie z otoczenia Donalda Trumpa przekonują, że wyciągnęli wnioski z ubiegłych lat i już wiedzą, jak sprawnie pozbyć się z Ameryki milionów ludzi.
Cła, cła, cła
– Cła to najpiękniejsze słowo, jakie znam – Donald Trump oznajmił to już wiele razy i zapewnił, że polityka nakładania wysokich ceł na produkty importowane będzie jednym z głównych narzędzi uprawianych przez niego polityki.
Pierwszego dnia prezydentury obiecał nałożyć 25-procentowe cła na wszystkie towary z Kanady i Meksyku oraz dodatkowe 10 proc. na produkty z Chin.
I Meksyk, i Ottawa ostrzegają, że jeśli do tego dojdzie, to będą zmuszone odpowiedzieć takimi samymi cłami na towary amerykańskie, a to już prosta droga do wojny handlowej, która, jak ostrzegają ekonomiści, fatalnie odbije się na jej uczestnikach.
Według ekspertów nakładanie wysokich ceł przez Donalda Trumpa może doprowadzić do takiego szoku w amerykańskiej gospodarce, jakiego Ameryka nie widziała od czasu Wielkiego Kryzysu, a w Kanadzie będzie recesja.
Otwarte pozostaje pytanie, na ile Donald Trump chce tylko cłami straszyć, aby uzyskać od innych państw ustępstwa, chociażby w sprawach gospodarczych, a na ile jest gotowy na pełnoskalowe ekonomiczne starcie. Tak czy inaczej, o cłach podczas prezydentury Donalda Trumpa świat usłyszy jeszcze nie raz, bo Donald Trump cła uwielbia.
Ułaskawienia dla atakujących Kapitol
– Zajmie mi to pierwsze dziewięć minut mojej prezydentury – zapowiedział Donald Trump, gdy został zapytany o obietnicę ułaskawień dla tych, którzy brali udział w ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 roku, po przegranych wtedy przez Trumpa wyborach prezydenckich.
– Wiele osób zostało skazanych, są w więzieniach, przechodzą przez piekło. Trzeba im pomóc – mówił Donald Trump w czasie kampanii wyborczej. Sprawie każdego z oskarżonych ma się dokładnie przyjrzeć. Ułaskawienie obiecuje dla tych, którzy nie dopuścili się przemocy.
W związku z atakiem na Kapitol zarzuty postawiono ponad 1500 osób. Donald Trump często opisywał ich jako prawdziwych patriotów, bojowników.
Zakończyć wojnę
– Potrzebuję 24 godzin, jednego telefonu, żeby zakończyć wojnę na Ukrainie – twierdził przed wyborami Donald Trump, który dodawał nawet, że niewykluczone, że uda mu się to osiągnąć jeszcze przed objęciem urzędu. Na razie nic nie wskazuje na to, aby ta obietnica rzeczywiście przed 20 stycznia miała się ziścić, ani że po wprowadzeniu się do Gabinetu Owalnego Donald Trump potrzebować będzie zaledwie doby, aby przerwać wojnę, która trwa już niemal trzy lata.
Na razie wiadomo, że nie podoba mu się decyzja prezydenta Bidena o zezwoleniu Ukrainie na uderzanie w cele wojskowe na terytorium Rosji przy pomocy amerykańskich rakiet.
– Cofnę tę zgodę – zapowiedział Donald Trump i równocześnie przyznał, że gdy obejmie urząd, Ukraina musi przygotować się na znacznie mniejszą pomoc niż ta, która płynęła do niej z Waszyngtonu za prezydentury Joe Bidena.
Donald Trump odmawia odpowiedzi na pytanie, czy ostatnio rozmawiał z Władimirem Putinem. Jednak już zastrzegł, że doprowadzenie do zakończenia wojny na Ukrainie będzie trudniejsze niż rozwiązanie konfliktu pomiędzy Izraelem a Hamasem w Strefie Gazy.
Drill, baby, drill – czyli cała naprzód z wydobyciem ropy i gazu
– Już pierwszego dnia zatwierdzę nowe odwierty, nowe rafinerie, nowe rurociągi, nowe elektrownie i zniesiemy czerwone linie – zapowiada Donald Trump.
O zwiększeniu wydobycia ropy i gazu w USA w kampanii mówił nieustannie. Według niego nie tylko obniży to ceny na stacjach benzynowych, a co za tym idzie ceny w sklepach (walka z inflacją to była jedna z głównych obietnic wyborczych Donalda Trumpa), ale także napędzi amerykańską gospodarkę.
Stawianie na ropę i gaz to także zapowiedź odwrócenia się od zielonej energii, która jest jednym z priorytetów administracji Bidena. Dla Joe Bidena zmiany klimatu to egzystencjalne zagrożenie dla ludzkości, dla Donalda Trumpa to wymysł, który uderza w rozwój gospodarczy i ma pozwolić lewicy na wprowadzenie szalonych i – jego zdaniem – niebezpiecznych dla ekonomii pomysłów.
Dla Interii: Magda Sakowska, Polsat News, Waszyngton