Joanna, 14 lat: – Dlaczego nastolatki mają mieć zakazanego np. Instagrama, bo inne osoby robią tam głupie rzeczy?

Janek, 15 lat: – Byłbym w stanie taki zakaz poprzeć, ale w Australii jest zbyt ekstremalnie. Chodzi mi głównie o wiek. Bo zobacz, skoro już od 14. roku życia możemy odpowiadać karnie, no to do 16. mielibyśmy nie móc korzystać z mediów i z prawa do komunikowania się między sobą?

Maja, 16 lat: – Wbrew pozorom media społecznościowe pomagają nam, np. w nauce.

Ban na sociale

Australia wprowadza zakaz korzystania z platform społecznościowych dla osób poniżej 16. roku życia. Decyzja wywołała krytykę firm zarządzających takimi serwisami i mieszane reakcje wśród Australijczyków.

Zgodnie z ustawą przyjętą przez australijski parlament serwisy takie jak Facebook, Instagram, TikTok i X będą miały rok na opracowanie systemu weryfikacji wieku użytkowników. Jeśli tego nie zrobią, grozi im grzywna do 49,5 mln dolarów australijskich (32 mln USD). To pierwsze tak surowe przepisy na świecie.

Zobaczmy, co na to ankietowani

Pierwsza tak drastyczna decyzja w kontekście zakazu mediów społecznościowych dla dzieci wywołała dyskusję także w Polsce.

Prawie połowa Polaków (46 proc.) słyszała o wprowadzeniu tej decyzji, pozostałe 54 proc. nie znało tej informacji – wynika z badania* firmy Research Partner. Uczestnicy badania zostali zapytani także o to, czy według nich taką decyzję powinien podjąć także polski rząd.

Jak się okazuje, większości ankietowanych taki pomysł się podoba.  „Zdecydowanie tak” lub „raczej tak” odpowiedziało 56 proc. osób. Na nie było 24 proc. respondentów, a 21 proc. nie ma zdania.

Twórcy badania podkreślają, że Polacy są za uchwaleniem takiej ustawy niezależnie od tego, czy słyszeli o decyzji rządu Australii, czy nie. 

Regulacje dotyczące korzystania przez dzieci z mediów społecznościowych to temat nie tylko w Australii. Francuski rząd zamierza wprowadzić pełen zakaz korzystania z telefonów komórkowych w szkołach podstawowych i gimnazjach od początku 2025 roku. Od września w prawie 200 placówkach przeprowadzany jest program pilotażowy.

Nie chodzi o zakazy, tylko takie działanie…

– Pomysły wprowadzania zakazów korzystania z mediów społecznościowych przez młodych do 16. roku życia to dowód pewnej porażki, którą poniosły instytucje publiczne, ale też świat dorosłych – uważa Konrad Ciesiołkiewicz, doktor nauk społecznych związany z Uczelnią Korczaka, psycholog i politolog, członek Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania seksualnemu wykorzystywaniu małoletnich do lat 15.

Jak zauważa, jeżeli zakazujemy czegoś młodemu człowiekowi, to w zasadzie uprawdopodabniamy wchodzenie w sytuacje zagrażające. – Sytuacja zakazana staje się jeszcze bardziej atrakcyjna. Ta rozmowa nie powinna być o zakazach – powinna być o nakazach, powinnościach i odpowiedzialności sektora gospodarczego i publicznego – mówi.

…żeby platformy cyfrowe nie umywały rąk

– Gdyby środowisko cyfrowe było środowiskiem, które jest przyjazne i bezpieczne, czyli takim, do którego teoretycznie zobowiązaliśmy się również jako wspólnota międzynarodowa, podpisując Konwencję o Prawach Dziecka, nie musielibyśmy rozmawiać dzisiaj o zakazach – podkreśla Ciesiołkiewicz. – Tymczasem niestety nie możemy ignorować, że środowisko cyfrowe jest również miejscem, w którym dochodzi do krzywdzenia, do przemocy.

Nasz rozmówca dodaje, że dyskusja wokół dostępu młodych do mediów społecznościowych skupia się nie tam, gdzie trzeba. 

Światowa debata powinna iść w kierunku zobowiązywania i nakazywania sektorowi platform społecznościowych dbania o bezpieczeństwo w sieci. Żebyśmy tworzyli instrumenty prawne, a także egzekucje tego prawa, dzięki którym młody człowiek jest tam bezpieczny. 

Drogi dorosły, a jak u ciebie z higieną cyfrową?

Ważny jest też aspekt odpowiedzialności. – Świat dorosłych poprzez próbę zakazywania ucieka od odpowiedzialności i od konfrontacji z prawdą, która również jest prawdą o dorosłych. Bo to my nie przestrzegamy zasad higieny cyfrowej – mówi Ciesiołkiewicz.

Ekspert widzi też potrzebę rozmowę z samymi zainteresowanymi, czyli młodzieżą, także w szkołach, w których coraz częściej pojawiają się zakazy korzystania lub przynoszenia telefonów.

Edukacja, głupcze!

Ciesiołkiewicz zauważa inny problem, jakim jest brak odpowiedniej edukacji dotyczącej sfery cyfrowej. Przytacza jeden z raportów sieci badawczej EU Kids Online:

– 63 proc. nastolatków przyznało, że nikt w szkole nie rozmawiał z nimi o tym, co robią w świecie cyfrowym. Brak rozmowy jest próbą ucieczki od realnego problemu i wyzwania. Odgórny zakaz przynoszenia telefonów do szkoły zdejmuje odpowiedzialność z nauczycieli, z dyrekcji, w jakimś sensie z rodziców i opiekunów. Zdejmuje też odpowiedzialność z młodych ludzi. Odgórny zakaz młodzież traktuje jako coś opresyjnego, narzuconego i co tylko wzmaga motywację i potrzebę obejścia tej zasady.

Joanna, 14 lat: – O ile rozumiem ograniczenie TikaToka, bo bardzo uzależnia, tak myślę, że aplikacje takie jak Instagram czy Snapchat nie muszą być zakazane, bo po prostu nie ma na to powodu.

Maja, 16 lat: – Gdyby to ode mnie zależało, to zakazałabym poniżej 14 lat, ale nie dla starszych, ponieważ ten wiek to nowy rozdział, nowa szkoła, nowe otoczenie, nowi znajomi.

Janek, 15 lat: – Ja rozumiem, skąd się bierze chęć wprowadzenia zakazu. Niekontrolowany dostęp do internetu, w szczególności dla dziecka, jest po prostu niebezpieczny i to nie tylko ze względu na pedofilię, czy kontaktowanie się z osobami nieznanymi, które chcą zrobić coś złego, ale sam fakt, że social media są bardzo uzależniające na poziomie dopaminowym.

– Myślę, że tu chodzi głównie o TikTok czy o shortsy na YouTube albo reelsy na Instagramie. Ja się nie wychowywałem na TikToku, ja się nie wychowywałem na formach tego szybkiego kontentu, no wiesz, o czym mówię, o tych krótkich filmikach. I to jest coś, co wydaje mi się, że jest bardziej szkodliwe niż taki normalny internet. Czyli dłuższe formy. Ja nawet to zacząłem zauważać. Może nie u siebie, bo staram się mniej więcej kontrolować, ale u innych, że faktycznie ten… po angielsku to się nazywa „attention span”, że to zaczęło spadać w tych młodszych generacjach.

Bardzo groźny brak nawyku

 – W sytuacji, gdy zaangażujemy młodych ludzi do dyskusji, zwiększamy prawdopodobieństwo, że zasady, w których tworzeniu oni uczestniczyli i byli wysłuchani będą przestrzegane – uważa Konrad Ciesiołkiewicz.

Braki w edukacji cyfrowej przejawiają się na różny sposób. – Badanie NASK “Nastolatki 3.0″ pokazało, że prawie 47 proc. młodzieży uważa, że w świecie mediów społecznościowych nie mamy możliwości weryfikacji, oddzielenia informacji prawdziwych od nieprawdziwych. Połowa z nich nie weryfikuje wiarygodności kont, które śledzi w mediach społecznościowych oraz informacji tam zamieszczanych. Nie chce im się tego robić, nie mają takiego nawyku – przyznaje specjalista. 

– Pewną nadzieją jest to, że w podstawie programowej przedmiotu edukacja zdrowotna zawarto elementy edukacji cyfrowej, cyberbezpieczeństwa, higieny cyfrowej. W tym momencie oświata nie przygotowuje młodych do tego – podsumowuje.

Tych godzin nie odzyskasz

Także doktor psychologii Aleksandra Piotrowska – choć uważa, że rezygnacja z mediów społecznościowych byłaby korzystna nie tylko dla dzieci i młodzieży, ale i dorosłych – w skuteczność zakazów wzorem Australii nie wierzy. Dlaczego?

– Przecież zgodnie z obowiązującymi w naszym kraju regulacjami osoby poniżej 12. roku życia nie mogą korzystać z mediów społecznościowych. I co? I zdarza się, że sami rodzice zakładają dzieciom konta, po czym skrzętnie zliczają wszystkie łapki w górę, sądząc, że zanosi się na wspaniałą karierę medialną ich potomka – mówi.

– Wśród młodych ludzi popularne jest przekonanie, że media społecznościowe służą do wyrażania siebie. Nie uświadamiają sobie ich niszczycielskiej mocy. Tego, ile godzin każdego dnia bezpowrotnie tracą i już nigdy ich nie odzyskają. A ile wspaniałych rzeczy mogliby w tym czasie zrobić, które sprzyjałyby rozwojowi, w odróżnieniu od scrollowania, przesyłania dalej, czy zamieszczania dziewięćdziesiątej ósmej tego dnia fotki – dodaje dr Piotrowska.

Zwraca też uwagę na kwestie hejtu. – Zamieszczanie w internecie zdjęć to dopraszanie się o oceniające uwagi zwrotne. A sieć już tak działa, że pozytywne komentarze dają małą szansę, że ktoś zwróci na nas uwagę. Dopiero kiedy komuś solidnie dowalimy, skrytykujemy z góry na dół, często za pomocą naprawdę bolesnych słów pełnych kpiny, jest duża szansa, że zostaniemy zauważeni. A być zauważonym, zaistnieć jest dzisiaj niezwykle ważnym dla wielu ludzi motywem – wskazuje.

Sieć jest zawsze „zamiast”

Jeśli nie zakaz, to co proponuje psycholog? – Przede wszystkim większy udział rodziców w życiu swoich dzieci. To, że dzieciaki dzisiaj tak głęboko wchodzą w sieć i w aktywności z nią związane, wynika z tego, że internet jest zamiast czegoś. Wiele dzieci zmaga się z poczuciem osamotnienia i tego, że właściwie nie są dla nikogo ważne i istotne. Zatem próbują o tę ważność walczyć – mówi nam doktor Piotrowska.

I dodaje zdanie, które może być dla części rodziców jak kubeł zimnej wody: „jeśli w życiu pojawia się dziecko, to to życie musi ulec zmianie”.

– Dajmy dzieciom to, co jest dla nich tak bardzo ważne: naszą uwagę i nasz czas – podsumowuje.

Anna Nicz, Justyna Kaczmarczyk

*Badanie zostało przeprowadzone przez Research Partner na Panelu Badawczym ARIADNA w dniach 6.12-9.12.2024, na ogólnopolskiej próbie 1080 osób w wieku 18+, dobranej według reprezentacji w populacji Polaków dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.