Kampania Karola Nawrockiego, szefa IPN i kandydata popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość, trwa w najlepsze. Jego podróż po mniejszych i większych polskich miejscowościach, która rozpoczęła się jeszcze na długo przed obwieszczeniem wyborów, nie traci na tempie.

Nawrocki jeździ z własnym sklepikiem

Na początku tego tygodnia Nawrocki pojawił się w Wieliczce i Myślenicach. W drugiej z tych miejscowości wraz z kandydatem pojawili się dziennikarze „Faktu”. Ich uwagi nie zwróciło jednak to, co szef IPN mówił w lokalnym ośrodku kultury i sportu, a to, co podczas spotkania można było kupić. Sztab Nawrockiego zorganizował niewielki sklepik, gdzie wyborcy nabyć mogą przeróżne gadżety sygnowane nazwiskiem ich kandydata. Ceny niektórych z nich naprawdę mogą zaskoczyć.

Najtańszy z gadżetów to smycz, która kosztuje zaledwie 10 złotych. Kolejne są kubek za 30 złotych i worek za 49 złotych. Za koszulkę z napisem „Polska to jest wielka sprawa. Nawrocki 2025” zapłacić przyjdzie 79 złotych. Najdroższą rzeczą, którą można kupić na spotkaniach z Nawrockim jest bluza z napisem „Now Rocky. Karol Nawrocki 2025”, za którą zapłacić trzeba 179 złotych.

Sztab Nawrockiego podpatrzył to u Trumpa?

Choć na naszym rodzimym politycznym podwórku sprzedaż gadżetów sygnowanych nazwiskami kandydatów nie jest jeszcze tak popularna, to za oceanem jest to praktyka znana od lat. Widać było to doskonale podczas zeszłorocznej kampanii prezydenckiej, w której mierzyli się Kamala Harris i Donald Trump.

Co więcej, kandydaci w Stanach Zjednoczonych nie ograniczali się jedynie do takich gadżetów, jakie kupić można w sztabie Nawrockiego. Przykładowo wyborcy Harris za 55 dolarów kupić mogli szaliki, za 35 dolarów torby lub dwupak skarpetek, a za 15 dolarów pokrowiec chłodzący do puszek.

Analogicznie wybory Trumpa do dziś kupować mogą gadżety związane z jego wygraną. Jest to m.in. zestaw czterech szklanek do whisky za 120 dolarów czy też wysadzana kryształkami Svaroskiego kopertówka za 550 dolarów.

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.