Co się stało: Jak opisała Arleta Zalewska w swoim artykule, na wtorkowym posiedzeniu „obecność była obowiązkowa”. Jeden z rozmówców przekazał, że premier „walnął pięścią w stół, ale zrobił to, jak na siebie, wyjątkowo delikatnie”. – To było jak kazanie o roli internetu w kampanii wyborczej – ujawnił informator. Szef rządu miał powiedzieć, że jeśli politycy nie wiedzą, jak coś skomentować i jaki filmik nagrać, to niech kopiują innych i jego. – To kopiujcie innych. Kopiujcie mnie – miał powiedzieć i podkreślić, że bez obecności w sieci mogą nie wygrać wyborów.

Specjalny raport: Tusk miał mieć też przy sobie raport, w którym zawarte były dane o tym, kto z polityków i w jaki sposób udziela się w mediach społecznościowych. – Mam tu listę nazwisk najbardziej, najmniej i średnio aktywnych – miał powiedzieć i zaalarmować, że aktywność polityków w sieci jest monitorowana przez specjalną „aplikację„. – Byłam w szoku, że partia tak dokładnie nas monitoruje – powiedziała jedna z uczestniczek spotkania. Podczas posiedzenia miał pojawić się również pomysł powołania „Grupy Prostownik„, której członkowie zamieszczaliby różne wpisy w sieci, „odpowiadaliby na dezinformację i prostowali kłamstwa na temat działalności ich rządu”.

Zobacz wideo Tusk zapowiada rekonstrukcję rządu. „Jeden z najmniejszych rządów w Europie”

Więcej na temat kulis tej sprawy przeczytasz w artykule Daniela Droba: „Donald Tusk chce kontrofensywy w social mediach. Posłowie o kulisach. 'To jest niedopuszczalne'”.

Źródło: TVN24

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.