Łososie są cenione zarówno przez wędkarzy, jak i konsumentów ze względu na swoje smaczne, różowe mięso bogate w białko i kwasy tłuszczowe omega-3. Łososie odbywają długie wędrówki z mórz do rzek, aby złożyć ikrę, po czym część populacji wraca do morza, a niektóre osobniki giną po tarle.
Najwięcej hodowli znajduje się w Norwegii, Szkocji i Kanadzie. Ryby tam są hodowane przez okres 12-18 miesięcy, a następnie trafiają do sprzedaży.
Lubisz jeść ryby? Sprawdź, czy jesteś ekspertem
Łososie uciekły z hodowli
Z przemysłowej farmy w okolicy miasta Storvika w Norwegii wydostało się kilkadziesiąt tysięcy ryb. Producent jest odpowiedzialny za blisko 20 proc. ryb przeznaczonych na handel na świecie.
Początkowo podejrzewano, że w klatce zanurzonej w wodzie znajduje się tylko ok. 100 łososi. W wyniku rozszczelnienia się boi, która podtrzymuje konstrukcję ta zanurzyła się całkowicie w wodzie. Wyliczenia wskazały, że uciekło co najmniej 27 tys. łososi.
Uciekinierzy zagrażają innym rybom
Mogłoby cieszyć, że tyle łososi znalazło się na wolności – te ryby masowo wymierają. Dziś ponad 70 proc. tych ryb sprzedawanych sklepach pochodzi właśnie z hodowli. Od 2011 r. hodowle łososi doświadczają coraz częstszych przypadków masowego pomoru.
Przyczyną incydentów, w których umierają nawet miliony ryb na raz, są m.in. fale upałów, rozkwity glonów i złe warunki życia zwierząt. Jednak, jak przekazał w rozmowie z dziennikiem VG Vegard Oen Hatten z krajowego urzędu ds. rybołówstwa w Norwegii, ryby będą odławiane.
Powód jest bardzo prosty – ryby, które hodowane są tą metodą (w zanurzonych w wodzie klatkach) niejednokrotnie chorują i przenoszą choroby, które są rzadko spotykane u gatunków żyjących na wolności. Najpoważniejszym zagrożeniem jest wesz morska, bardzo powszechny pasożyt wśród ryb hodowlanych.