W ostatnich sondażach PiS nieco straciło, KO trochę zyskała, ale czujnego obserwatora politycznej areny nie zaskoczy to tak, jak wzrost poparcia dla Konfederacji, której w krótkim czasie przybyło niemal 9 pkt. proc. Takie wyniki to nie jednorazowa anomalia, a cieszyć się z nich może Sławomir Mentzen – kandydat tej formacji na prezydenta. Rosnąca popularność Konfederacji wpływa i na jego słupki poparcia, o czym rozmawiali Piotr Witwicki oraz Marcin Fijołek w nowym odcinku podcastu commentary „Polityczny WF”.

Według redaktora naczelnego Interii wszyscy sporo pomylili się ci, którzy wieszczyli koniec kampanii Mentzena, gdy swój start ogłosili Krzysztof Stanowski oraz Grzegorz Braun (ten drugi rozwiódł się jednocześnie z Konfederacją). – Ona absolutnie się rozpędza, to jej dobry moment. Oczywiście polskie kampanie wyborcze mają to do siebie, że każda miała jakiegoś kandydata, który rósł w środku – zauważył, nawiązując do notowań Władysława Kosiniaka-Kamysza z 2020 roku i jego ostatecznego wyniku.

„Polityczny WF” – nowy odcinek w każdy piątek w serwisie Interia Wydarzenia oraz na platformach YouTube, Spotify i Podcasty Apple!

Głosują, ale się nie przyznają. PiS i Nawrocki gdzieś zrobili błąd

Bez wątpienia jednak Mentzen zaczyna deptać po piętach Karolowi Nawrockiemu, kandydatowi „obywatelskiemu”, za którym murem stoi PiS. W tym kontekście Marcin Fijołek przypomniał o niedawnym badaniu, gdzie kandydata Konfederacji od obecnego prezesa IPN oddzielało tylko 4,5 pkt. proc. – a to udowadnia, iż drugie miejsce, przynajmniej w sondażach, jest w zasięgu Mentzena.

Dlaczego tak się dzieje? – W sztabie Nawrockiego usłyszałem, że nie wszyscy wyborcy PiS znają albo przyznają się do niego, albo w ogóle go kojarzą – mówił prowadzący „Graffiti” w Polsat News, a Piotr Witwicki dodał: – Czy to jest w ogóle możliwe? Karol Nawrocki jest we wszystkich mediach, od rana do wieczora (…). Trudno uwierzyć, że ten bardzo mocno zdyscyplinowany elektorat, który potrafi wpłacić na telewizję, iść na marsz, zorganizować się, nie ma pojęcia, że Karol Nawrocki jest kandydatem.

Zobacz nowy odcinek podcastu „Polityczny WF”:

Dalszy ciąg artykułu pod wideo

A może wyborcy PiS wiedzą, kogo poparł Jarosław Kaczyński, ale nie chcą się do tego przyznać? Marcin Fijołek w „Politycznym WF-ie” zwrócił uwagę na problem, jakiego PiS nigdy nie miało. – Jest taka dynamika, jeśli byłaby potwierdzona w kolejnych tygodniach, w której PiS nie jest w stanie zmobilizować swojej wyborczej bazy, aby zagłosowała na „swojego” kandydata. To jest jakiś systemowy błąd kampanii wyborczej – ocenił.

Jak przy tym przyznał, trudno stwierdzić, czy odpowiedzialny jest za to Karol Nawrocki, kreujący się na pięściarza wrzucającego trzy filmiki w tygodniu, na których boksuje się z nastolatkiem, czy kimś innym, niekiedy nawet w białej koszuli. – Kult siły był fajną ciekawostką na początku, ale po tych trzech – czterech miesiącach jest tego przesyt. W zamian Nawrocki nie oferuje spójnej wizji, co chciałby zrobić w Pałacu Prezydenckim – podkreślił.

Pusta kasa kampanii „obywatelskiego” kandydata

Marcin Fijołek usłyszał również w otoczeniu „obywatelskiego” kandydata, że na wypromowanie Nawrockiego po prostu brakuje pieniędzy, a sztab znalazł się w finansowym zaułku. – Na dobrą kampanię, skuteczną, w pełni profesjonalną, wypadałoby mieć 15-20 mln zł. To takie minimum, o którym mówi PiS, PO zresztą też. PiS tych pieniędzy nie ma, bo jest ich pozbawiony decyzją PKW, a później ministra finansów – powiedział.

Tymczasem w ramach zbiórki ogłoszonej na rzecz komitetu Nawrockiego, prowadzonej od wielu tygodni, „uzbierano ledwie 3, może w porywach do 4 mln zł„. – A jest już końcówka lutego. To nie jest tak, że to lawinowo przybywa środków i za tydzień będzie można ogłosić, że już jest 5 mln, 7, 12 i dalej do góry. To idzie bardzo mozolnie. W zasadzie nie ma tygodnia, aby Kaczyński nie organizował konferencji, którą rozpoczyna od apelu o wpłaty – ujawnił prowadzący „Graffiti”.

Okazuje się ponadto, iż część polityków PiS ma pretensje do sztabu, że Nawrockiemu nie zorganizowano konwencji podobnej do tej sprzed 10 lat, gdy Andrzej Duda „z przytupem przedstawił się jako kandydat niemalże amerykańskiej kampanii”. – Dzisiaj PiS ledwie starcza na banery, ulotki i tak dalej – wyliczał Marcin Fijołek.

Redaktor naczelny Interii dowiedział się natomiast, że zastój u „obywatelskiego” kandydata – według jego współpracowników – wynika z trwającej pracy nad prezesem IPN podczas indywidualnych szkoleń. – Skupiają się, aby wygładzić pewne jego cechy. One rzeczywiście tego wymagają w niektórych aspektach, a po tych paru tygodniach ćwiczeń Nawrocki ma wejść jeszcze raz do gry i wtedy zacznie się prawdziwa kampania – opisał.

Braun z wozu, Mentzenowi lżej. Bliski koniec „paktu” z Nawrockim?

W sztabie PiS pamiętają również o Mentzenie – i to jego, jak ustalił Marcin Fijołek, uznają za główny problem. – Usłyszałem, że dopóki reprezentant Konfederacji nie przekroczy w sondażach 20 proc. to wszystko jest pod kontrolą, że jest nawet może przydatny – w tej logice, że jak Paweł Kukiz w 2015 roku mobilizował do sprzeciwu wobec Bronisława Komorowskiego, tak dziś Mentzen miałby to ostrze nastawić w Rafała Trzaskowskiego i dzięki temu, w drugiej turze, Nawrocki łatwiej przejąłby wyborców – tłumaczył w „Politycznym WF-ie”.

Na to Piotr Witwicki wtrącił, że Trzaskowski nie jest Komorowskim, a dodatkowo „jesteśmy mądrzejsi o ostatnią kampanię parlamentarną, gdzie o tych wyborców (Konfederacji – red.) na końcu toczył się największy spór, co było widać po udanym wyniku Trzeciej Drogi„. – Trzaskowski trochę o to zadbał. Myślenie zero-jedynkowe, jak ktoś zagłosuje w pierwszej turze na Mentzena, to na pewno będzie głosował na Nawrockiego, jest według mnie obarczone dużą dozą błędu – uznał.

Jego zdaniem Mentzen i jego ludzie „kilka rzeczy robią dobrze”. – Nie dali się wpuścić w to, żeby powiedział coś głupiego o rozwodach, a właściwie ich zakazie. Grają tylko na polu, na którym jest im wygodnie. Nie wiem, jak długo da się tak prowadzić kampanię, ale na razie to się udaje. Nie mają syndromu typowego dla Konfederacji, tudzież innych takich formacji, że wyjdzie Janusz Korwin-Mikke i powie „coś” – nie chcę cytować, co bywało drzewiej – wymienił, dodając, iż dla części wyborców Mentzen zaczyna się kojarzyć z „całkiem racjonalnym, nieobciążonym kandydatem”.

Politycy bliscy liderowi Konfederacji, po wyrzuceniu Brauna, powiedzieli niegdyś Marcinowi Fijołkowi „baba z wozu, koniom lżej”. – Jeśli on zrzucił trochę bagażu z bolidu kampanii Mentzena to za chwilę, być może, Konfederacja będzie już pukała i PiS poczuje jej oddech na swoich plecach. Na razie jest niepisany pakt o nieagresji między Nawrockim a Mentzenem, ale przyjdzie taki moment, w którym ten drugi będzie widział, że jego rywal jest już w zasięgu i będzie musiał go pozaczepiać. Z drugiej strony Nawrocki nie będzie mógł zupełnie lekceważyć Mentzena – przypomniał.

W sztabie Trzaskowskiego myśleli, że będzie gorzej

Autorzy „Politycznego WF-u” nie zapomnieli także sprawdzić, jaka atmosfera panuje w sztabie Rafała Trzaskowskiego. Tam jest powód do radości, ale nie oznacza to, że kłopotów brak. – Oni zakładali, że na obecnym etapie Nawrocki będzie miał takie poparcie, jak PiS. Mieli symulacje, z których to wynikało na 100 proc., z tym nikt nie dyskutował. Nawrockiemu brakuje mniej więcej 4-5 proc. do tego, co miał mieć, z czym Trzaskowski by walczył – powiedział Piotr Witwicki.

Jak z kolei wyliczył Marcin Fijołek, niegdyś kandydaci na prezydenta z Koalicji 15 Października notowali w sumie po 55-56 proc. w sondażach, utrzymując tym samym wyraźną przewagę nad szeroko rozumianą opozycją od Mentzena po Adriana Zandberga. – Teraz, zwłaszcza po spadkach Szymona Hołowni, okazuje się, że ich łączne poparcie to jest 48, 47, 45 i pół, czasem powyżej 50 proc., ale to nie jest taka stabilna baza (…). Skoro koalicja rządowa na dzień dobry nie ma 50 proc., to ktoś zapyta, jakim cudem chce zebrać 50 proc. w drugiej turze? – zastanawiał się.

Piotr Witwicki spojrzał natomiast na mapę podróży kandydata KO. – To nie jest kampania, jak w USA, gdzie jak masz zdobyty stan to właściwie go odpuszczasz (…). Liczy się każdy głos i Trzaskowski wiedząc, że „ma” Wielkopolskę, wielkie miasta, bardzo mocno pracuje jednak nad wyborcami na Podkarpaciu, w Lubelskim. To jest coś, czym jego kampania bardzo się różni od tej Komorowskiego. Nie mówimy: „O, Trzaskowski wygra wybory”. Wydaje się nam, że to będzie dość równa walka w drugiej turze, ale na razie, jakby miało się przechylać w czyjąś stronę, to zdecydowanie Trzaskowskiego – skwitował.

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.