Przed 24 lutego 2022 roku praktycznie wszyscy specjaliści zakładali, że zwłaszcza w powietrzu Rosjanie powinni szybko osiągnąć dominację. Ukraińskie lotnictwo liczyło mniej niż setkę sprawnych maszyn, większość w wersjach reprezentujących poziom końca ZSRR z lekkimi modyfikacjami. Rosjanie mieli co najmniej kilka razy tyle tylko względnie nowych maszyn już z okresu poradzieckiego. Nie wspominając o nowych typach uzbrojenia. Do tego zdolności do atakowania praktycznie każdej bazy w Ukrainie przy pomocy rakiet dalekiego zasięgu. Wydawało się, że to będzie gra do jednej bramki.
Trzy lata później profil Rybar na Telegramie, jeden z czołowych rosyjskich komentatorów wojennych i propagandystów zarazem, najzwyczajniej w świecie przybliża swoim czytelnikom taktyki stosowane przez ukraińskie lotnictwo w nalotach na rosyjskie wojska w obwodzie kurskim.
Ukraińskie F-16 coraz bliżej frontu
Wpis pochodzi z 23 lutego i jest poświęcony głównie temu, że według Rosjan Ukraińcy coraz śmielej poczynają sobie z używaniem F-16 tuż przy granicy z Rosją. Otrzymane z zachodu myśliwce miały wykonywać misje mające na celu wsparcie ukraińskich oddziałów broniących się w obwodzie kurskim praktycznie codziennie na przestrzeni tygodnia. Rosjanie w swojej narracji uznają to oczywiście za przejaw słabości oraz problemów albo z dostępnością innych samolotów bojowych, albo z dramatyczną sytuacją na ziemi wymuszającą nadzwyczajne działania. Obecność przy granicy F-16, uznawanych za strategiczny cenny zasób Ukrainy, nie jest według nich racjonalny, bo wiąże się z dużym ryzykiem.
Rosjanie twierdzą, że zachodnie maszyny tworzą mieszane zespoły uderzeniowe ze starszymi MiG-29, które przenoszą zachodnie bomby naprowadzane. Zazwyczaj ma to być stosunek 1 do 2. F-16 mają zapewniać osłonę przed rosyjskimi myśliwcami poprzez przenoszenie rakiet powietrze-powietrze średniego zasięgu AIM-120 i trzymanie się w pewnej odległości od granicy. MiG-29 mają przeprowadzać uderzenia na rosyjskie wojska w obwodzie kurskim i wystawiać się na większe ryzyko nad samą granicą. Rybar dodaje do tego opis rzekomych wydarzeń 21 lutego, kiedy jeden zespół złożony z 1 F-16 i 2 MiG-29 miał przeprowadzić udany nalot, a drugi taki sam wieczorem miał wpaść w pułapkę rosyjskiego lotnictwa, co jakoby skończyło się zestrzeleniem jednego MiG-29. Nie ma żadnego niezależnego potwierdzenia takiej straty. F-16 zapewniające osłonę miały krążyć w rejonie miasta Sumy, położonego około 40 kilometrów od granicy i rejonu walk.
Na zakończenie ze strony Rosjan pada stwierdzenie, że F-16 są coraz częściej zauważane w pobliżu rejonów walk. Także w Donbasie. Udział zachodnich maszyn w operacjach powietrznych ma się tylko zwiększać. Pośrednim potwierdzeniem tej informacji mogą być pierwsze nagrania F-16 w lotach bojowych na małej wysokości nad ukraińskimi wioskami, które trafiły do sieci. Na tym widać maszynę tego typu z podwieszonymi bombami naprowadzanymi SDB, co nie jest zgodne z twierdzeniami Rybara o skupianiu się F-16 na misjach powietrze-powietrze.
Minęło już pół roku od przylotu pierwszej zachodniej maszyny do Ukrainy. Jest więc możliwe, że Ukraińcy mają już tyle F-16, iż poczuli się pewniej i są gotowi na używanie ich w bardziej ryzykowny sposób. Wcześniej informowano właściwie tylko o ich używaniu do polowania na rosyjskie drony oraz rakiety wlatujące głęboko nad Ukrainę.
Miało być inaczej
Wszystko to po trzech latach wojny, w której teoretycznie ukraińskie lotnictwo nie powinno mieć szansy funkcjonować. Na papierze przewaga ilościowa i jakościowa sił powietrznych Rosjan jest ogromna, co powinno pozwolić im zdominować ukraińskie niebo. Jeśli dodać do tego teoretycznie najsilniejszą na świecie sieć systemów przeciwlotniczych średniego i dalekiego zasięgu (S-300/S-400), Ukraińcy już na pewno nie powinni móc zbliżać się do granic Rosji, nie wspominając o zrzucaniu bomb kierowanych na jej terytorium. Wszystko to się jednak dzieje, co jest namacalnym dowodem na z jednej strony umiejętności oraz upór Ukraińców, a z drugiej na brak umiejętności i woli Rosjan, a do tego przesadzonych ocen ich potencjału.
Nie ma przy tym wątpliwości, że ukraińskie lotnictwo poniosło w te trzy lata poważne straty. Tylko w czterech najważniejszych typach, czyli MiG-29 i Su-24/25/27, doliczono się 124 straconych i poważniej uszkodzonych maszyn. Dodając do tego mniej ważne samoloty, śmigłowce i większe drony, jest to już trochę ponad 300 sztuk. Rosjanie ze swojej strony stracili mniej, bo około 240, z czego niecała setka to kluczowe samoloty bojowe (głównie bombowce i szturmowe, bo wśród rosyjskich myśliwców straty są bardzo niskie, rzędu 20-25 sztuk). Pomimo tego ukraińskie lotnictwo, jak widać, ciągle funkcjonuje, nawet coraz zuchwalej. Ogromna zasługa w tym samych Ukraińców, którzy wykazują się dużą odwagą i uporem, a przede wszystkim umiejętnościami działania w rozproszeniu, co niweluje stałe zagrożenie ze strony rosyjskich rakiet dalekiego zasięgu. Równie duża zasługa sojuszników Ukrainy, którzy podarowali jej dziesiątki samolotów, intensywnie pomagają w remontach, naprawach i przywracaniu do lotów starych poradzieckich skorup, oraz bardzo sprawnie zmodyfikowali wiele maszyn rodem z ZSRR do używania nowoczesnych zachodnich bomb oraz rakiet.
Równie ogromna jest jednak zasługa nieudolności Rosjan. Niska skuteczność ich lotnictwa była w początkowym okresie dużym zaskoczeniem dla zachodnich obserwatorów. Powstało na ten temat szereg raportów, których wnioski można streścić do kiepskiego poziomu wyszkolenia, kiepskiej koordynacji oraz planowania, niskiej realnej dostępności gotowych do walki pilotów i samolotów oraz niskiej tolerancji ryzyka. W efekcie po pierwszych kilku tygodniach wojny Rosjanie praktycznie zaprzestali lotów bojowych w głąb Ukrainy, głównie z obawy przed silną naziemną obroną przeciwlotniczą, z którą nie potrafili sobie radzić. Choć dzisiaj jest ona cieniem siebie ze względu na zużycie poradzieckich zapasów amunicji, to Rosjanie nie spróbowali już ponownie zawalczyć o kontrolę nad ukraińskim niebem.
Przetrwanie, którego mało kto się spodziewał
Dzisiaj rosyjskie lotnictwo ogranicza swoją aktywność do trzech głównych zadań. Po pierwsze myśliwce prowadzą patrole w rejonie granicy i strzelają w kierunku wykrytych ukraińskich maszyn rakietami powietrze-powietrze dalekiego zasięgu (głównie R-37M). Pozostają bezpieczne, bo Ukraińcy nie mają jak na to odpowiedzieć. Nawet otrzymane z zachodu F-16 z rakietami AIM-120C nie mają analogicznych możliwości. Po drugie bombowce taktyczne Su-34 atakują cele lądowe w rejonie frontu bombami z modułami szybującymi UMPK, czym poważnie wpływają na przebieg walk. Też trzymają się bezpiecznej odległości kilkudziesięciu kilometrów za frontem, choć wlatują już w teoretyczny zasięg broni F-16, gdyby te były używane agresywnie. Ostatnie zadanie rosyjskiego lotnictwa to ataki rakietami dalekiego zasięgu w wykonaniu bombowców strategicznych. Tutaj Ukraińcy też nie mają co zrobić, poza mało skutecznymi próbami ataków na bazy tych maszyn przy pomocy dronów. Na małą skalę działa też lotnictwo szturmowe w postaci Su-25, które wlatują na minimalnej wysokości nad linię frontu.
Ze swojej strony Ukraińcy ograniczają się głównie do względnie bezpiecznego polowania na rosyjskie rakiety oraz drony dalekiego zasięgu, wlatujące głęboko nad ich kraj. Do tego ograniczone ataki na cele naziemne zachodnimi bombami naprowadzonymi SDB, JDAM oraz HAMMER, rakietami do zwalczania radarów HARM i rakietami manewrującymi Storm Shadow/SCALP. Tak samo jak Rosjanie, Ukraińcy na niewielką skalę prowadzą też ataki szturmowcami Su-25. Jest to jednak jedno z najbardziej ryzykownych działań w powietrzu. Być może po otrzymaniu znaczącej liczby F-16 z rakietami AIM-120 Ukraińcy zaczną próbować polować na Su-34 zrzucające UMPK, bo gdyby udało im się ograniczyć ich aktywność, bardzo poprawiliby sytuację swoich wojsk lądowych.
Wszystko wskazuje na to, że Ukraińcy mają szansę wyjść z tej wojny z silniejszym lotnictwem niż na jej początku. Po otrzymaniu kilkudziesięciu F-16 i francuskich Mirage, a do tego w przyszłości być może szwedzkich JAS-39 Gripen, byłaby to poważniejsza siła. Może nie liczebne, ale na pewno pod względem jakościowym, a do tego doświadczona. Fakt, że to w ogóle możliwe, bardzo dużo mówi o realnych możliwościach rosyjskiego lotnictwa i obrony przeciwlotniczej.