Zwierzę dostało imponująca nazwę Infernodrakon hastacollis, co oznacza dosłownie „smoka z piekła rodem”. O badaniach nad tym zwierzęciem donosi „Journal of Vertebrate Paleontology”, który przypomina, że kości tego pterozaura zostały wykopane w Montanie w Stanach Zjednoczonych już w 2002 roku. Jak czytamy, to sporo szczątków, które przez lata były kwalifikowane jako kości kecalkoatla.

Przypomnijmy, że kecalkoatl to zwierzę uznawane za najbardziej imponującego lotnika w dziejach. Ten gigant osiągał może nawet kilkanaście metrów rozpiętości wielkich skrzydeł – trwają spory wśród paleontologów co do jego gabarytów. Dawne szacunki mówiły o 15,5 metra, teraz zbliżamy się raczej do 10 metrów. Niemniej i tak był to olbrzym wielkości małego samolotu, nazwany na cześć azteckiego boga.

Kecalkoatly mogły poruszać się po ziemi na ugięciach łokciowych skrzydełMark Witton i Darren NaishWikimedia Commons

I właśnie rozmiary takich zwierząt jak kecalkoatl czy jego krewniacy np. azdarch z Uzbekistanu, od którego cała grupa tych gigantów zwana jest azdarchami, czy też aramburgiania z Joradnii, albo ogromny hatzegopteryks z Rumunii, sprawiają, że zaczęliśmy te pterozaury uważać za zwierzęta raczej lądowe, jedynie z możliwością lotu. To znaczy, że być może olbrzymy tej wielkości spędzały większość życia na ziemi, po której poruszały się na ugięciach łokciowych złożonych skrzydeł, co wyglądało niesamowicie. Mogły odlatywać, by zmienić miejsce żerowania, ale latały być może rzadko.

Pterozaury być może rzadko latały, raczej kroczyły

Na takie zachowania wielkich pterozaurów wskazują ostatnie badania, o których pisaliśmy w Zielonej Interii. Zdaniem paleontologów, w toku ewolucji pterozaurów struktury budowy dłoni i stóp, które widzimy u najwcześniejszych gatunków tych władców przestworzy, zmieniały się w kierunku lądowego trybu życia. Znikała np. błona pętająca ich kończyny i utrudniająca bieganie czy chodzenie. Późniejsze gatunki już jej nie miały, ich stopy były wolne, a skrzydła ewoluowały w taki sposób, by zwierzęta mogły poruszać się na ugięciu łokciowych tak, jak na nogach, ze skrzydłami złożonymi ku górze. Mobilność pterozaurów na ziemi znacznie się poprawiła, stały się one nie tyle maszynami latającymi, co latająco-kroczącymi.

Teraz natomiast udało się znaleźć azdarcha zakwalifikowanego wcześniej jako młody osobnik kecalkoatla, który okazuje się zupełnie nowym gatunkiem nazwanym Infernodrakon hastacollis. Jak czytamy w opracowaniu: „Digitalizacja za pomocą skanowania laserowego pozwala na bardziej szczegółową ocenę i rekonstrukcję morfologii zwierzęcia. To pokazało jego unikalne cechy, jak i unikalne kombinacje cech. Dlatego przypisujemy ten okaz do nowego rodzaju i gatunku średniej wielkości Azhdarchidae.

Średniej, bo zwierzę osiągało około 4 metrów rozpiętości skrzydeł. Żaden współczesny ptak nie jest tak ogromny, kondory czy albatrosy nie zbliżają się do takich rozmiarów, ale jak na największe latające istoty epoki kredy, infernodrakon nie jest wcale duży.

A to znaczy, że azdarchy niekoniecznie było gigantycznymi potworami zdolnymi bardziej do kroczenia po lądzie niż latania. Były wśród nich gatunki mniejsze, takie jak Infernodrakon, któremu – jak się okazuje – bliżej do aramburgianii znalezionej w Jordanii niż kecalkoatla.

Dalsze badania nad tym zwierzęciem z Montany mogą nam dostarczyć nowych informacji na temat tego, jak zachowywały się największe latające zwierzęta w dziejach świata. Czy rzeczywiście raczej kroczyły po lądzie i tylko podlatywały, czy też były aktywnymi lotnikami, których potężny cień musiał budzić popłoch na ziemi.

Materiału kopalnego związanego z infernodrakonami jest w Stanach Zjednoczonych sporo. Będzie można je spokojnie przebadać i ustalić, jak żyły te „średniej wielkości” pterozaury o wielkości 4 metrów.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.